wtorek, 10 kwietnia 2012

Święta, święta...i po świętach

Jak zwykle szykowanie, sprzątanie, gotowanie i ogólnie rzecz biorąc przygotowywanie Świąt trwa dłużej niż same Święta...niestety już minęły...a nam minęły naprawdę miło...wbrew temu,co napisałam w ostatnim poście,którego pisałam w 1 dniu Świąt,a który bardziej dotyczył naszych relacji małżeńskich w okresie przedświątecznym...Święta spędziliśmy w całości we własnym gronie:) NIGDZIE nie byliśmy! Stary nie proponował (czy raczej w stosunku do Niego powinnam użyć określenia,że nie oznajmiał!) wyjścia do Jego rodziny...więc ja nie pytałam...dotąd w sumie nie wiem,czy decyzja Jego była spowodowana zdrowiem Młodego,czy może Jego rodzina miała inne plany? Nie wiem...i nie wiem nawet co myśleć! Bo przecież nigdy dotąd nie było tak,że na spotkanie do Jego rodzinnego domu nie poszedł choćby na chwilę sam! A przecież wielokrotnie ja nie mogłam iść z Młodym na jakieś ważne wyjście (urodziny, święta itd) i wtedy Stary MUSIAŁ iść sam i to nie nawet na chwilkę ale na całkiem sporą chwilę (czyt. kilka godzin!)... Nie dociekałam, bo i po co... cieszyłam się chwilami spędzonymi w gronie naszej małej rodzinki:) I nawet przyszedł mi do głowy pomysł,że Święta Bożego Narodzenia,to moglibyśmy spędzać jak dotąd jeden dzień u moich a drugi u Jego Rodziców,ale Wielkanoc moglibyśmy odtąd spędzać tylko we trójkę:)

Aha, do sielanki to nam naprawdę daleko,ale nie jest źle:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz