środa, 6 czerwca 2012

Relacja z ostatnich czasów u nas (z dedykacją dla Masi :) )

Znów muszę napisać to samo albo nie mam czasu albo weny do pisania...Ale skoro już mam czas i nawet nieco weny posiadam to może uda mi się (tym razem) naskrobać coś..
Na czym to stanęłam?
Aaa pobyt u babci...Nasze miłe chwile u Babci skończyły się wraz ze powrotem Babci,gdy to następnego dnia po Jej przyjeździe już pokłóciłyśmy się i to meeega (a wróciła w sobotę 19-ego maja przed wieczorem)...no i następnego dnia z chęcią wracałam do domu ze Starym...a wracaliśmy wcześniej niż zakładaliśmy (plan był wcześniej,że do wieczora będziemy u Babci) bo tego dnia Bratowa Starego urodziła córeczkę i szliśmy świętować ten fakt...i co ciekawe Stary zakomunikował mi,że wracamy wcześniej bo ON IDZIE słowem o mnie nie wspomniał,więc pewnie gdybym sama nie spytała "chyba idziemy,a nie idziesz?" to pewnie poszedłby sam...nie powiem,nie powiem było nawet miło...choć to chyba złe słowo...było po prostu trochę jak za dawnych czasów,gdy imprezy u Braciszka sprawiały i mnie przyjemność...ale pewnie to dlatego,że i ja pozwoliłam sobie na chyba 2 piwka...na więcej nie skusiłabym się przez zbyt mocne poczucie odpowiedzialności...Stary nieco więcej wypił,więc bez kłótni w domu nie obyło się,bo jak zwykle po alkoholu za cholerę mnie nie słucha! A czy ja za wiele oczekiwałam? Powiedziałam Mu,żeby nie pokazywał rowerka Młodemu. Z uwagi na fakt picia przez Starego, auto następnego dnia zostawało pod blokiem i dlatego kazałam wózek po powrocie od Jego Brata schować do bagażnika samochodu...no i czy posłuchał? Bynajmniej NIE! Nie chciałam tego również z innego powodu...pod blok odprowadzała nas Siostra Starego z Bratankiem i nie chciałam by Mati widział ten rowerek,bo obawiałam się,że będzie wojna o niego...a dodam,że było ok 21 więc nie chciałam aby nasz powrót do domu przesunął się w czasie...no i tak też było...Mati (mimo,że znacznie za mały dla Niego maluśki rowerek) chciał przejechać się raz, potem drugi, potem trzeci a w tym czasie oczywiście Młody też już chciał....koniec końców mocno nadenerwowałam się...na drugi dzień na spokojnie jeszcze raz zrypałam Go...i nawet przyznał mi rację...choć to chyba też za mocne słowo..
Co dalej?
We wtorek 22ego moje Maleństwo obchodziło urodzinki - już 2-gie! Kiedy to zleciało? A pomyśleć,że każdy kolejny rok będzie równie szybko biegł, a o ile nie szybciej?! Jak zaplanowałam imprezę urodzinową urządziliśmy tego dnia, w kameralnym gronie - byli moi Rodzice, Tata Starego (Teściowa pracuje w Niemczech), oraz Brat z synem (Matim), Bratowa tego dnia wyszła z Amelką do domu,ale z wiadomych powodów nie przyszła...Było nawet miło, baaa nawet bardzo miło...gdyby pominąć fakt,że Młody panicznie boi się swojego drugiego Dziadka (a Teścia mojego)...Młody od nas dostał wcześniej wspominany rowerek (co dotąd uważam za najlepszy możliwy prezent dla Niego), od moich Rodziców matę wodną do rysowania (którą sama upatrzyłam na necie i zamówiłam, a któa jest drugim po rowerku ulubionym prezentem Młodego), od Wujka dostał autko zdalnie sterowane a od Dziadka drugiego klocki,których na razie nie ogarnia,bo nie są tak logiczne jak zwykłe klocki...w późniejszym czasie (gdy w najbliższy weekend byliśmy na Śląsku u mojej Siostry) dostał piłę mechaniczną do kompletu narzędzi Mańka i to 3 najczęściej używana zabawka w domu...Aaaa nie mogłabym nie wspomnieć o koszulce od mojej słodkiej przyszłej Synowej Majusi:) no i w tym miejscu muuuuuuuuuuuuuusze pochwalić się,że dostaliśmy (ku mojej wieeeeeeeeeeelkiej radości) zaproszenie od rodziców Majusi na Ich wesele...ależ mi miło...no i już kombinuję jak tu sprawić by i Stary miał taaaaaaaaaaaaaakę chęć jak ja,by tam jechać...oj stanę na głowie!


Krótka fotorelacja z urodzinek :

Kubuś i Mati (mnie również dziwiła ta zażyłość między Nimi...dopóki nie zauważyłam jak to się dzieje,że Oni razem siedzą...Mati siadał a Kubuś MUSIAŁ od razu też siąść ...chytrusek mały :) )

Tort (przed zapaleniem świeczek a z zapalonymi fontannami)

Gładko poszło...

Jubilat z częścią gości

I z drugą grupą Gości...widać na którego Dziadka patrzeć nie może? Bynajmniej nie tego,co trzyma

Fajna ta mata...a ten wodny pisak....a te wszystkie dźwięki! Bajera!

Już...teraz ja porysuję...(starczy Ci Mati)

Zabawy w "bawialni"


Kiedy to zleciało...przecież to jakby wczoraj było,gdy pierwszy raz Go tuliłam....


Następnego dnia (23-ego maja) byliśmy w Łodzi u endokrynologa (wspominałam,że w grudniu umówiłam się na wizytę w poradni odnośnie niskiego wzrostu Młodego)...póki co nie zlecono nam dodatkowych badań,bo pewne miałam zrobione wcześniej ale za pół roku mamy na kolejną wizytę przyjechać i wtedy zobaczymy jaka jest tendencja...ja coraz częściej zauważam,że prawie nie odbiega wzrostem od Maluchów rocznych...ale nie panikuję, cieszę się,że zajęłam się tym i że jeśli taka potrzeba zajdzie będzie pod dobrą i fachową opieką specjalisty, na pewno nie powiem sobie nigdy, że coś zbagatelizowałam. A wczoraj miał być bilans dwulatka,ale ostatecznie odprawiono mnie z kwitkiem..i mam za tydzień zgłosić się...nie spodziewam się usłyszeć niczego czego bym nie wiedziała:)
A skoro wspomniałam wcześniej o Śląsku, to byliśmy tam,bo Stary robił badania lekarskie przed ewentualną zmianą pracy...i ku naszemu zaskoczeniu wyszło,że ma problemy ze słuchem! Tego nikt się nie spodziewał się! Taki okaz zdrowia jak On? Jego problem ze słuchem polega na tym,że na jednej (na chyba 8 badanych częstotliwości) ma słuch poniżej wymaganej normy! Masakra jakaś! Nie to,że jest głuchy (choć to tłumaczyłoby nasze problemy,gdyby nie słyszał...żart!)....tak więc chwilowo nasze plany odchodzą na dalszy plan...tzn chcemy dokładnie Go przebadać i ewentualnie przeleczyć, jeśli się da...jesienią ciąg dalszy starań....ale nie ma tego złego, skoro we wakacje na pewno Stary nie zmieni pracy, to jedziemy na wakacje (mamy taki plan!) więc ja już staję na głowie aby połączyć z weselichem Madzi :)

Ostatnio Stary zachorowywuje się (ma sporo fuch),więc głównie sami siedzimy z Młodym, więc jak nietrudno się domyślić mam urwanie głowy...

A co u Puchatka? Cieszyłam się odpampersowaniem? No to już po radości! Znów przestał wołać "nania" a jak chodzi bez to siusia dosłownie gdzie popadnie...grrrrrrrrrrrrrr...zasypiał też ładnie już sam w łóżeczku (na drzemkę popołudniową) no to już także i z tym nie jest lekko...ale tu nie poddaję się...tłumaczę sobie,że przez ostatni miesiąc wciąż gdzieś bywaliśmy poza domem i poprzestawiało Mu się...co do mowy,to jak nie mówił tak nie mówi...ja tam zazwyczaj rozumiem co "mówi" ale odbiega to znacznie od standardów..ale i tym się nie przejmuję póki co, ja sama późno zaczęłam mówić,więc może to w genach dostał...w razie co ciocia Kasia udzieli chyba porady logopedycznej,co? :) (jak Stara myślisz:) ?) Za to postępy i to kolosalne zrobił w jeździe na rowerku, prędkości rozwija niesamowite...i niestety mamy już za sobą mega wypadek (za duża górka + za duża prędkość= zdarte kolano i chwilowy wstręt do rowerka...bardzo chwilowy :) )..kask dostaliśmy od Cioci więc jeszcze tylko zaopatrzymy się w ochraniacze na kolana, na lato będą konieczne,z uwagi na krótkie spodenki....Co jeszcze? Hmm..a np ni z tego ni z owego odkryłam w buzi Młodego 2 nowe ząbki (dolne 5-ki) podobnie jak wszystkie poprzednie przyszły bez uprzedzenia..i gdyby nie to,że zachciało mi się obejrzeć stan uzębienia Młodego (wciąż nie wybrałam się do dentysty więc sama co trochę oglądam,czy nic nie dzieje się niepokojącego), to pewnie nie wiedziałabym o ich istnieniu nadal..

A co u Mamusi i Tatusia....jak opowiem jak jest teraz (ostatnio) to podobnie jak z chwaleniem się o odpampersowaniu czy samodzielnym zasypianiu Młodego przechwalę! Więc powiem tylko,że bywa różnie...ale jakby mniej skaczemy sobie do gardeł...

hmmm chyba tyle pokrótce (?!) u nas... Pozdrowienia dla wszystkim...szczególnie dla dopominającej się o relację cioci Masi i Emilci :)