środa, 25 grudnia 2013

Dla takich chwil warto żyć...czyli wigilia Bożego Narodzenia 2013

Już chyba na początku ciąży (z Drugim) myślałam,co to będzie zimą...przy Kubie przeszłam swoje, tzn z chorobami Jego i teraz na samą myśl,że z Maluchem dwumiesięcznym będę musiała iść w Święta do ludzi...powiedzmy sobie szczerze, głownie chodziło o rodzinę M,gdzie wciąż ktoś choruje i do tego nikt najczęściej nas o tym fakcie nie informuje..mało tego, pierwsza infekcja Jakuba była właśnie "załapana" u Nich, gdy Teściówka przyjechała "na przespustkę" z kołchozu w Niemczech i trzeba było iść Ją przywitać i tam tez poszliśmy z pól rocznym Bobasem i na miejscu okazało się,że Babcia "nie będzie dochodzić do dziecka,witać itd bo jest chora" a Bratanek M właśnie jest na antybiotyku od dwóch tygodni...za trzy dni wylądowaliśmy u Pediatry i zaraz Dziecię moje było kłute a za dwa dni doszły obturacje, które od tamtej pory często nam dokuczały...ostatnimi czasy zaburzenie odporności Starszego (stwierdzone poprzez badania) przestało dawać o sobie znać i nawet pamiętam,że w zeszłym roku o dziwo nie przyjął paskudztwa od chorującej Bratanicy Taty, ku mojemu zdziwieniu...aaaaaa oczywiście idąc do Nich nikt nie uprzedził o zaistniałej sytuacji...tak więc jak wspomniałam już na początku ciąży na myśl o świętach, które trzeba będzie spędzić u Nich dostawałam drgawek,bo już oczami wyobraźni widziałam co nas czeka...dodam,że przy Kubie wiem już co i tak przy chorobie i dopóki nie ma gorączki nie musze nawet iść do pediatry bo mam wszelkie leki w domu i wiem jak i kiedy je zastosować...przy niemowlaku niestety tak łatwo nie byłoby...tak więc przez większość ciąży sen z powiek spędzała mi myśl o Świętach i pamiętam,że dawno temu zapowiedziałam Staremu - w tym roku święta spędzamy w domu...niedawno doszłam do wniosku,że może wystarczyłoby dopytać WSZYSTKICH czy aby nikt nie ma choćby katarku,ale Stary już zakodował sobie "święta w domu spędzamy" i nie chciał słyszeć o tym...dodam,że jest chyba dość obrażony (choć jak dla mnie za mało wciąż obrażony jest) na swoją rodzinę,bo jak dotąd NIKT nie odwiedził nas by poznać nowego członka bądź co bądź Ich rodziny, naszego Igorka...w sobotę Teść o dziwo zapowiedział się, pominę fakt,że z uwagi na przygotowania do świąt było mi to szalenie nie na rękę (choć nie odezwałam się prawie!)ale ostatecznie odwołał wizytę,bo choruje...ale przy okazji Mąż wyrzucił nieco z siebie i powiedział mi,że spytał Go,czemu dotąd nie przyszedł zobaczyć wnuka i Tamten powiedział,że wstyd Mu,bo nie ma kasy! Aż od razu pomyślałam,kurcze to ile On zamierza rzucić że musi tyyyyyyyyyyyle odkładać? Ostatecznie wtedy (gdy miał przyjśc a jednak odwołał) dał M dla Igorka bodziaka...i aż cisło mi się na usta - na to tyle odkładał? Ale ugryzłam się w język (ostatnio jestem mistrzem, w zaciskaniu zębów na języku gdy mowa o M rodzinie)..podobnie jak wtedy gdy dodał,że przyniósł już te body,coby Igor nie zdążył wyrosnąć zanim "dziadek" przyjdzie do nas "bo jak przyjdzie za miesiąc dwa to już wyrośnie"...i cisło się na usta "kurcze to na co On tak obłożnie chory!?"...tak czy inaczej nie przyszedł i dobrze! Ale Staremu już chyba przeszła złość na Tatusia...Ja tam jestem zdania,że po co do nas przychodzić,skoro M już postawił Im wódkę (gdy ja leżałam w Szpitalu a Kuba był u Babci)...
Jestem straszna, tak? Pewnie tak...ostatnio często zastanawiam się nad tym,czy nie przesadzam z tym "uczuciem" do rodziny M...i kurcze dochodze do jednego wniosku...cieszę się,że M ostatnio nie chodzi tam (obrażony o w/w olanie naszego syna),bo po 1 gdy nie bywa tam,to jakoś lepiej się dzieje w naszym małżeństwie,choćby dlatego,że pije tam z Nimi (a jak wiadomo, Oni lubią Go namówić na % ...mimo,że zawsze wiedzieli,że mamy dzieci (a wcześniej dziecko) a mimo to nie przeszkadzało Im to w namawianiu Go na wódkę itd...no i co jeszcze? Ja naprawde jestem zdania,że lepiej dla nas,gdy unikać będziemy Ich towarzystwa...jakoś nie uważam,żeby Ich towarzystwo było dobre ze względu na nasze dzieci...Tata jest w domu, nikt Go nie namawia na wódkę, a nasi Synowie może nie będą bawić się w wyliczanki jaki alkohol kto pije,albo nie będą bawić się w "polej mi"...jak to było w przypadku Bratanka M (od Małego wychowywanego na imprezach),który tak popisywał się będąc młodszym niż Kuba teraz! Jestem zła,bo gardzę Nimi? Pewnie tak...ale to dla dobra mojej rodziny...a i Oni jak widać nie potrzebują nas...wszyscy szczęśliwi...my napewno :)
Dzisiaj siedzieliśmy sami, sami przygotowaliśmy sporo jedzenia i zasiedliśmy do wieczerzy po 16, było bardzo miło, rodzinnie...dla takich chwil warto żyć...




PS. Pewnie ktoś pomyśli,nie wiedziałam wychodząc za Mąż w jaką rodzinę wchodzę? Wiedziałam...tyle,że wtedy nie miałam dzieci o których wychowanie musze dbać...fakt posiadania przeze mnie najpierw jednego syna a teraz drugiego sprawił,że zaczełam dostrzegać rzeczy których nie widziałam wcześniej...a mianowicie,że czas zbawy skończył się wraz z narodzinami dzieci (a nawet już w ciąży)...dla mnie fakt posiadania dzieci powinien zmienić w życiu ludzi,którzy dotąd improwali.

sobota, 14 grudnia 2013

Tourne po specjalistach czas zacząć

Ostatnio u nas pora między 3 a 4 to czas gdy najczęściej Igor mimo,że nakarmiony spać nie chce, płakać nie płacze ale spać nie chce...rozgląda się dookoła i smieje i guga :)
Wczoraj spędziliśmy cały dzień w Łodzi. Najpierw byliśmy w poradni patologii noworodka w ICZMP i tam Igorek miał też robione powtórne USG przezciemiączkowe głowy(bo pierwszy raz miał robione po porodzie jeszcze w naszym szpitalu)czy np nie ma krwiaków czy wylewów w mózgu i na wizycie i na USG wszystko było ok...następna konsultacja w kwietniu i tak i jak nadal będzie wszystko OK,bo niestety dowiedziałam się,że to,że to,że teraz jest OK nie musi oznaczać,że nasze powikłania poporodowe nie dadzą znać o sobie później to do roku czasu jeździć tam będziemy. Potem pojechaliśmy do galerii (a w nocy odczułam,że chyba przewiało mnie i musiałam robić gorący kompres na piersi...swoją drogą gift od Aventu fajnie się sprawdza,jak któraś by kupowała laktator z Aventu to polecam wersję z prezentem dla Mamy...ja swego czasu te kompresy żelowa używałam jako termoforku na bolący bruszek Igorka :) gdy Matka zaszalała z jedzeniem i Dziecko cierpiało :( ). Po 15 mieliśmy konsultację u neurologa i na szczęście tam też ok ale dostaliśmy profilaktyczne zalecenia (jak nosić głównie) a za 2 m-ce mamy pokazać się i mamy poczynić efekty no i wtedy też prawdopodobnie spotkać będziemy się musieli z rehabilintatem (też profilaktycznie,bo skoro poród obciąża Go w jakiś sposób to trzeba profilaktycznie działać,by wyrównać Jego szanse na zdrowy rozwód)...pominę fakt,że te wizyty są prywatne a więc płatne (poza patologią of kors),ale na zdrowiu dziecka nie zamierzam oszczędzać! A tak na marginesie dodam,że Igor był cudowny (od kilku dni guga) i gadał i słodko usmiechał się do pań pielęgniarek i pani neurolog :) Jak tylko Ktoś Go zagadywał to odwdzięczał się pięknym uśmiechem :)
No i dodam jeszcze,że po raz kolejny (jak było w przypadku Kuby) odczułam jak wielka wygoda jest z karmieniem piersią, pokarm zawsze gotowy do podnia :D
I tym sposobem od ok 5 (a wliczając,że miałam karmenie ok 4 to nawet i od 4tej licząc) do północy,gdy kładłam się spać (a wróciliśmy przed 20 do domu) byłam na nogach i ledwo żyłam....no i zamiast teraz spać to wlączyłam kompa :P

Wczoraj zdenerwowałam się na Starego i aż dziś rano przed Jego wyjściem do pracy (przed 6....a nie spałam od ok 4) musiałam Mu to i owo powiedzieć do sluchu...sam nalegał, pytajac co mi jest! Nie chodzi o to,że ja chce by rzucił pracę i siedział z nami, nie chodzi też,by nie brał dodatkowych zleceń, bo wiadomo jak chcemy myśleć o własnym domku to trzeba zarabiać i odkładać...nie wymagam od Niego również,żeby wracając wieczorem do domu po cięzkiej fizycznej pracy zacharowywał się w domu...prawda jest taka,że jak wraca ok 19-20 to ja już jestem ze wszystkim ogarnięta,w tym kąpaniem Obu a Igor najczęściej już śpi..wtedy też w trójkę zjadamy kolację (też oczywiście sama się nie zrobiła)...więc pytanie czego oczekuję? Małych gestów...np pozmywania tych TRZECH talerzy i trzech kubków po kolacji,bo reszta (a więc wszelkie garnki itd) najczęściej "umyły się same" podcas przygotowywania posiłku...oczekuję też,że nie będzie (o co proszę G od zawsze) nie rozrzucania swoich i Kubusia ciuszków przed kąpielą po pokoju (a nawet i całym mieszkaniu) a rozebraniu się w łazience,co w przypadku Kuby jest tymbardziej wskazane,bo wiadomo,że średnio przyjemne jest latanie nago przed kąpielą po zimnym mieszkaniu (masakra jak u nas zimno...okna mają naturalną wentylacją i wiatr nieźle hula nam w mieszkaniu). Czego jeszcze oczekuję? By wziął Kubę z wanny po kąpieli, a jakby czasem igor nie spał jeszcze albo obudził się w trakcie to by Tata zajął się Nim, skoro ja w tym czasie albo kuchnię albo łazienkę (z Kubą!) okupuję...a jak wyjątkowo w sobotę jest w domu to by pomógł w sprzątaniu...niech by tylko ogarnął kuchnię (sam zawsze wybiera tę część sprzątania) i np odkurzył mieszkanie...a odkąd mamy mocny odkurzacz to trwa to szybciej zdecydowanie i ja lubię szaleć z odkurzaczem :)
Co ponadto oczekuję? By w sytuacji jak wczoraj,gdy pojechaliśmy na zakupy (w planach były zakupy dla dzieci) kupił coś i mnie...a nie kupił sobie spodnie - BO MUSI a mnie po fakcie oznajmił,że gdy przed zakupami pytał czy i ja coś będę kupowała sobie (a ja odpowiedziałam,że nie,bo wciąż nie doszłam do formy po porodzie i nie chcę na mnie słoniową kupować ciuchów) to nie chodziło Mu,żebym wydawała swoje zaległe pieniądze urodzinowe (od Niego), ale chciał mi dać od siebie! Naprawdę szkoda,że nie wiedziałam,że mogę liczyć na dodatkowy zastrzyk gotówki! A dodam,że ja swój ostatni zasiłek prawie cały wydałam głównie na dzieci: zakupy w aptece internetowej sporo kosztowały no i prezenty dla Trójki na Gwiazdkę i dl chłopców na Mikołaja i Gwiazdkę) i wiele wiele wiele innych zakupów poczyniłam,więc na zakupy dla siebie nie starczyło,a urodzinowych szkoda mi było :( Jak zwykle jak mam mało pieniędzy to każdy grosz oglądam z każdej strony zanim wydam :(
Wczoraj też miło by było,gdyby pomógł w ubieraniu choinki a nie ograniczył się że przyniósł ją, rozstawił i rozwiesił bombki..albo gdy prosiłam by odkurzył to by to naprawdę zrobił,a nie musiałam sama w końcu :( Albo chociaż panował nad rozrabiającym i wyprowadzającym mocno z równowagi Mamę Kubusiem! Swoją drogą w galerii też dał Kuba nieźle popalić...pominę fakt,e gdy Tatuś przymierzał ciuszki to akurat nastąpiło apogeum Jego humorów (Kuby of kors) i miałąm mega urwanie głowy bo z jednej strony Kuba biegając po sklepie i zabierający mi Igora w wózku, z drugiej stroy igor, który obduził się i był głodny i trzeba było Go wozić w tę i spowrotem no i trzecie dziecko a więc taremu który siedział w przymierzalni i przynieś Mu to przynieśc tamto, a w międzyczaasie,gdy puszczałam wózek by podejść do Starego to już Kuba Igora porywał ! Mówię Wam cyrk na kółkach i nieźle ludzie się gapili...a już w szczególności,gdy Kuba złpał focha i musiałam wziąć Go na ręce...a w ręku wózek i do tego Stary wciąż coś chcący! A już napewno miło by było,gdyby chociaż sprawiał wrażenie,że pomaga a nie położył się z Igorkiem - BO ON TERAZ DZIECKIEM ZAJMUJE SIĘ! A dodam,że Igor leżał grzecznie i nie wymagał żadnego zajmowania się Nim!
No więc szłam spać z wielkim poczuciem,że jestem nie szanowana w domu i dlatego od rana miałam nos na kwintę...zobaczymy co wyjdzie z Jego deklaracji,że zmieni się!
Póki co wrócił z pracy koło południa i od razu zabrał się do roboty - jak obiecał sprzątnął w kuchni, zjadł zupę, którą Mu przygotowałam i pojechał na dodatkowe zlecenie...a oprócz tego dał mi mały zastrzyk gotówki "masz rację,głupio się wczoraj zachowałem,że sobie kupiłem a Tobie nic"...czyżby jednak naprawdę coś Go ruszyło? OBY! Mam szczera nadzieję,szczególnie,że od jakiegoś czasu (minimum kilka miesięcy) jest jakoś lepiej w nasyzm małżeństwie...nawet mogłabym zaryzykować stwierdzzenie,że bywa sielanka :D





I ciekawe,kiedy pożałuję znów tych słów?

wtorek, 3 grudnia 2013

#3 NIE CHWALIĆ!!

Ile razy pochwalę swojego M, powiem, jak bardzo jestem szczęśliwa tyle razy za chwilę gorzko tego żałuję...podobnie jak pochwalę swojego starszego Syna, jak tylko powiem,że jest grzeczny i nie sprawia problemów to zaraz muszę to odszczekać...no i niestety tak samo jest z Najmłodszym...jak powiem (napiszę),że Dziecię pięknie śpi, po tym jak najada się Mamusinym mleczkiem to znów pojawia się kryzys laktacyjny...znów mam wrażenie,że coś za mało mam pokarmu...Młody widać,że nie najada się, nie zasypia podczas jedzenia a potem jest sajgon, bo umęczony potwornie daje się we znaki umęczonej Matce...do tego drugi (czy raczej pierwszy syn) też pokazuje różki...nie słucha wogóle co się do Niego mówi, jawnie ignoruje wszelkie polecenia czay zakazy,a pomysły ma coraz "ciekawsze"...
Wniosek? lepiej nie chwalić się,gdy jest dobrze? A może warto dla odmiany czasem napisać, jestem szczęśliwa z moją "męską" rodzinką :D A ewentualnymi konsekwencjami (które miałyby sprawić,że czar pryśnie szybciej) nie przejmować się....