piątek, 22 lipca 2011

Oby nie było gorzej..

Na dzisiejszej wizycie u Pani Doktor usłyszeliśmy,że pomimo iż znalazł się powód gorączki (gardło wyraźnie określiło się) nie musimy odwoływać wyjazdu a wręcz może to wyjdzie na dobre mojemu Chorowitkowi..dlatego zaraz po powrocie z przychodni zabrałam się ostro do pracy-tzn do prania,bo jakieś 80% rzeczy do zabrania leżało w koszach na pranie..zrobiłam więc dwie tury prania,a kolejne dwie wieczorem..potem wpadła moja siostra z rodzinką..inaczej nie widzielibyśmy się,bo pomimo,że u Naszej mamy są od środy i pozostaną do niedzieli ,to jednak z uwagi na stan zdrowia Puchatka nie mieliśmy tam jechać..Stary wrócił do domu lekko podpity (tak się żegnał z kolegami przed dwutygodniowym urlopem),potem uraczył mojego Szwagra piwkami..i efekt był taki,że w niczym nie pomógł mi,położył się w Małym pokoju (na marginesie to jak dziad-na nierozłożonej sofie,bez pościeli-ale już przestałam się tym przejmować,szczególnie,że On nie przejmuje się mną)i spał gdy ja robiłam dwa prania,rozwieszałam i kombinowałam jak na małej suszarce zmieścić to wszystko..a to wszystko jednocześnie zajmując się Młodym,który MUSI być z Mamusią..Stary na moje uwagi,że nie pomaga mi odpowiadał,że jest zmeczony,że rano wstaje do pracy i nie będzie do Bóg wie której teraz siedział..pewnie jutro podobna będzie z Niego pomoc...ahh szkoda gadać..

czwartek, 21 lipca 2011

Wczoraj ni z tego ni z owego Mlody dostał rano gorączki..nie miał-a przynajmniej ja nie zaobserwowałam żadnych innych objawów by coś Mu miało dolegać..przytrafiło się to oczywiście w najmniej odpowiednim momencie-przecież za parę dni mamy jechać nad morze..gorączka nie była wysoka i mogła też być reakcją na zamierzające wybijać się nowe ząbki,ale ponieważ ten wyjazd miałam na uwadze no i jeszcze i mnie lekko pobolewało gardło to postanowiłam,że trzeba by skonsultować to z lekarzem..wyjście do przychodni wciąż się odwlekało,bo mimo podania leku przeciwgorączkowego temperatura nie chciała spadać,a czekał mnie spacer z wózkiem,gdyż akurat tego dnia Staremu niezbędne było auto.W końcu gorączka spadła nieco poniżej 38 stopni i wtedy poszłam..w przychodni nie było naszej Pani doktor,ale akurat z tego ucieszyłam się,bo jakoś miałam wrażenie,że może chcieć ZNÓW dać Mu zastrzyki:(Pani doktor zbadała Młodego,stwierdziła lekko czerwone gardło,przepisała leki nie mogąc wykluczyć infekcji bądź tzw trzydniówki..po poludniu gorączka urosła w okolice 39 stopni i niestety ani leki ani kąpiele ochładzające nie przynosiły skutki..minąć musiało za każdym razem ok 2 godzin zanim goraczka spadała do nieco poniżej 38 stopni..w nocy prawie nie spałam,bo najpierw do 1-szej sprzątałam,zmywałam..a gdy już kładłam się okazało się,że Młody coś bardziej rozpalony niż wcześniej..no więc do ok 3:30 zbijałam gorączkę do bezpiecznego poziomu..i w tym miejscu muszę zaznaczyć,że podobnie jak przez cały dzień tak i w nocy ze Starego nie było pożytku..Po pracy wrócił do domu przed 18 (dodam,że tego dnia była u nas potworna burza-ja jeszcze takiej nie widziałam,no i jeszcze chory Synuś a Stary nawet nie raczył zadzwonić by spytać co u nas..około wyjścia do lekarza ja informowałam Go o wszystkim..On chyba nie był tak ciekawy wszystkiego)..jak wrócił to pokłóciliśmy się,bo wciąż kręcił mi się przy garach i próbował jaką chciał łyżką-a ja trzymałam dwie-jedną do naszego a drugą do dziecka zupki..dziecka łyżka miała nie służyć do próbowania..a ponieważ nie docierało-"nie moja wina,że trzymasz tu łyżki" to w końcu klepłam Go w plecy..co oczywiście rozwścieczyło Go..ja nie mogę mieć napadów szału?Kur.. przecież opiekuję się chorym,marudnym dzieckiem a do tego znalazłam czas by ugotować ewa obiady-lekki dla Puchatka i drugi dla nas..Stary chyba nie widzi jaki to wyczyn bo jak zjadł zabrał się do klientki której robił jakąś malutką szafkę..co z tego,że bylam zmęczona po całym dniu,co w tego,że dalej musiałam radzić sobie sama ze zbijaniem gorączki,co z tego,że gdyby Młodemu pogorszyło się nagle to nie miałabym nawet jak jechać np na pogotowie,bo Stary auto zabrał,a telefon zostawił do ładowania w domu..bo czy On się w ogóle przejmował chorobą Małego?Wrócił niby wcześnie,ale i tak nic nie zrobił-poszedl spać..dziś po pracy też wybył..zepsuty dekoder okazał się sprawą priorytetową..
Młody dziś od poludnia ma znacznie niższą gorączkę,ale pewnie to nic nie zmienia,na wyjazd już się nie szykuję..chyba że dziś bądź jutro dostanie wysypkę i oznaczać to będzie wspomnianą trzydniówkę..a wtedy po zniknięciu wysypki moglibyśmy jechać..póki co szykuję się jutro na wizytę u lekarza..zobaczymy co powie..ale raczej cudów się nie spodziewam:(

A już zupełnie koniec chciałam wspomieć o wczorajszej burzy..kurcze nie widziałam nigdy wcześniej niczego podobnego..zrobiło się ciemno jak wieczorem a błyskawice były tak blisko jakby zaraz miały strzelić gdzieś w pobliżu..w którymś momencie deszcz padał pod takim kątem,że wprost w moje okna,aż w naszym pokoju pootwierały się okna i drzwi balkonowe..umierałam ze strachu,o siebie i Mlodego i już zastanawiałam się,czy wichura nie zerwie dachu..coś strasznego..po wszystkim okazało się,że pod blokiem są polamane i powyrywane z korzeniami drzewa..jedno auto pechowo stało pod jednym z takich przewróconych..

I z tego miejsca chcę przeprosić moją koleżankę,wybacz Stara,że wczoraj byłam tak pochłonięta moim Chorowitkiem..może jak wpadniesz na wieś następnym razem to będą bardziej okoliczności do pogadania..no i współczuję,że w tę burzę wracałaś ode mnie,powinnam Cię zatrzymać,byś przeczekała u mnie.Tak czy inaczej dzięki za odwiedziny..aha i dzięki,że moje Dziecię ma teraz nową zabawkę którą ja muszę się bawić;-)
A teraz zaczynam się wściekać,bo już tyle czasu minęło jak Stary wyszedł,ja nie mogę odejść od dziecka,a nie skończyłam obiadokolacji..a tamtemu JAK ZWYKLE się nie spieszy..

niedziela, 17 lipca 2011

Razem..w dobrej i złej doli..

Dziś trochę się działo..ba,to był bardzo intensywny dzień..
W południe rodzinne wyjście do Kościoła,potem powrót do domu-Mama do garów a Stary z Młodym zostali pod blokiem,gdzie Młody w cieniu drzewa spał w najlepsze.Potem obiad a po nim wyjazd nad wodę..tzn taki był plan,bo w praniu okazało się,że już tam wody nie ma..chociaż my i tak mieliśmy pospacerować chwilę,bo na 18 umówieni byliśmy w naszym mieszkaniu na prezentację..
Jakie było nasze zdziwienie,gdy na prezentację urządzenia czyszczącego-a nie po prostu odkurzacza-przyjechała kuzynka Starego z chłopakiem..a raczej to On z nią,bo On był w pracy a Ona do towarzystwa.Na tę prezentację umówił nas Stary,bo Jego numer podała Jego Chrzestna-a mama wspomnianej kuzynki..nie wiązaliśmy żadnych nadziei z tą prezentacją związanych,ale miła Pani,która do Starego dzwoniła wspomniała o prezencie jaki za obejrzenie prezentacji mieliśmy dostać,a ponadto ja wiedząc tylko tyle,że to jakiś artykuł farmaceutyczny, tłumaczyłam sobie,że to pewnie coś dla Puchatka i dlatego nas polecono..prezentacja zrobiła meeega wrażenie,a dywan tak odkurzony to chyba nigdy nie był..po zabiegu nie bylo na dywanie nawet jednego włosa,czy to mojego,czy mojego psa..tak bardzo ten pokaz nam się spodobał,ale nie planowaliśmy zakupu nowego odkurzacza a do tego cena prezentowanego sprzętu znacznie przekraczała nasze możliwości finansowe..no ale efekt pracy sprzętu był tak zachwycający,że zaczęliśmy (głośno) myśleć,że gdyby nie ta cena..wtedy miły przyszły Szwagier oznajmił,że raty nie będą dużym obciążeniem,ale jedyne ale to takie,że wymagana jest dość duża wpłata własna,ale na nią również nie byloby nas stać..i wtedy sam "Szwagier" oznajmił,że niedawno ten sprzęt (z kompletem naczyń-a nie po prostu garnków stalowych) był w promocji w cenie bez vatu i wtedy właśnie ten wkład własny nie byłby wymagany i że jak On by spytał kierownika,to może dałoby radę dalej z tej promocji skorzystać..Mąż,który wcześniej był dość sceptycznie nastawiony zaczął wyglądać na coraz bardziej przekonanego i wreszcie oznajmił,że decyzja należy do mnie:-)O jak wspaniałomyślnie..więc zadecydowałam-bez tego vatu bierzemy! Hura,udało się!"Szwagier" zadzwonił i choć kierownik potrzebował 2-3 minut do namysłu a Szwagier ponownie zadzwonił już może za 1minutę to już decyzja była.Pan kierownik osobiście przekazał mi radosne wieści..Hura!Będziemy już zawsze mieć super odkurzone dywany,podłogi,a nawet szafki,TV..sierść psa już nie będzie stanowiła problemu i nigdy nie pomyślimy o tym,by go ewakuować do mojej mamy.. ponadto to cudeńko może nawilżać powietrze,filtrować,a nawet odświeżać czy służyć do inhalacji..no i nasze dziecko będzie wychowywało się w zdrowej atmosferze..przynajmniej w takim stopniu w jakim zadbać o to może odkurzacz..Jako,że gotówki nie mieliśmy tyle,to zdecydowaliśmy się na raty..sama wypełniłam formularz danymi Starego,na którego raty będą rozpisane..a w tym czasie Stary tworzył listę 20 osób,które też mają mieć możliwość zapoznania się z cudeńkiem i wtedy my dostaniemy system do prania dywanów i tapicerki za 1zł,a super turbotrzepak za 250-zamiast 7stów..przez chwilę zaczęły pojawiać się wątpliwości,zarówno w mojej jak i Starego głowie, ale dalej wypełnialiśmy papiery i wreszcie transakcja się zakończyła..ja nakarmiłam Młodego kaszką,wykąpałam Go..a Stary by dopełnić transakcję pojechal z Szwagrem i Kuzynką do piwnicy rodziców po jakkolwiek odkurzacz-gdyż promocja na tym polegała..ja wciąż pamiętając,że jakieś wątpliwości pojawiły się,zamiast usypiać Młodego wpisałam w google nazwę zakupionego cudeńka..a gdy poza początkowo znajdowanymi samymi pozytywnymi opiniami zaczęłam znajdować inne-delikatnie mówiąc-gorsze opinie nogi zaczęły mi się uginać pode mną i prawie popłakałam się,że daliśmy się nabić w butelkę,cudeńko okazało się kosztownym bublem..zaraz wszystko okazało się jasne,fakty zaczęły układać w logiczną całość-teraz nieco dziwne zachowanie Kuzynki niewątpliwie oznaczało jedne-zażenowanie,bo przecież Ona na pewno wiedziała co się kroi..zaraz cała się trzęsąc narobiłam alarmu,by Stary to odkręcił,póki nie jest za późno a w razie problemów zmusić Kuzynkę do wpłynięcia na chłopaka,by przez wzgląd na rodzinę anulował umowę..A Stary,jak to Stary dzwoniąc do Szwagra,który zdarzył już wyjechać w drogę do domu i powiedział by wrócił do nas,bo ja mam pytanie..ja nie chcąc zbytnio tłumaczyć-mówiąc,że nie chcę powiedzieć za dużo,bo kto wie może będziemy rodziną,powiedziałam tylko,że z tego co zdarzyłam ustalić,to nie opłacał nam się zakup i chcę zerwać umowę..Szwagier pomimo dużego zaskoczenia przyjął grzecznie decyzję..i za chwilę gdy dotarł Stary ja poszłam wreszcie usypiać Synusia a Stary pomógł pakować,znosić sprzęt i odebrał wszystkie (oby) egzemplarze umowy a w miedzyczasie Szwagier próbować dociec co spowodowało decyzję,ale Stary swoim sposobem wykręcił się mówiąc,że On jest do zarabiania pieniędzy a ja od decyzji..naprawdę nie miałabym nic przeciwko by tak było..koniec końców pozbyliśmy się zakupu..i nauczyliśmy się,że na przyszłość przyda się większa asertywność,wiecej zdrowego rozsądku..a najlepiej unikać akwizytorów..no i nauczyliśmy się,że z rodziną czasem naprawdę najlepiej wychodzi się na zdjęciu..
A jutro wyśle 19 sms z radą by gdy zadzwoni miła Pani z propozycją prezentacji urządzenia czyszczącego dwa razy się zastanowić gdy się da namówić..

sobota, 16 lipca 2011

Prawie miła sobota

Dzień upłynął nawet nawet..miły,rodzinny..rano wspólne zakupy,potem wspólne sprzatanie,a zwieńczeniem dnia było rodzinne wyjście na plac zabaw oraz do parku.Brzmi idealnie,co?Tak też i mnie się wydawało..i tak też do czasu było..gdy w trakcie rozmowy o naszych wakacjach wyszło,że Szwagier o którym kiedyś wspominałam jednak jedzie na urlop tam gdzie my..myślałam,że padnę i natychmiast odechciało mi się wakacji..Jak mam się cieszyć,skoro jedziemy (bo nawet wspólnie wyjeżdżamy) z dość sporą częścią rodziny Starego-jedzie kuzynka Starego (ta od "Teatru jednego aktora"),Jej Mąż-zwany dalej (i wcześniej) Szwagrem oraz Jej rodzice..swoją drogą to pozazdrościć-spędzą Oni swoje pierwsze wakacje jako Mąż i Żona z rodzicami..ale wracając do naszych spraw..njus Starego zwalił mnie z nóg i na nic Jego tłumaczenie,że nie będziemy sie z Nimi widywać,poza może jednym razem..miły,rodzinny wyjazd,mający być szansą na naprawę naszego małżeństwa przestał już tak wyglądać..oczami wyobraźni widziałam już to: z Rodzinką widujemy się codziennie albo prawie codziennie,wyjście na plażę,na obiad obowiązkowo wspólne..a dopełnieniem wizji idealnych wakacji bedzie obowiązkowe pijaństwo,bo przecież ukochany wujek lubi akurat tego bratanka bo przecież obaj za kołnierz nie wylewają..a co jeśli będziemy mieć dość towarzystwa?Nic,bo przecież Stary nie odmówi Rodzince..przecież nie powie,że chcemy pobyć w swoim towarzystwie..zresztą Jemu nigdy towarzystwo Rodzinki się nie znudzi..tematy do rozmów nigdy Mu się nie skończą..jedyną znudzoną osobą będę ja..i znów będę miała to nieodparte wrażenie,że nie jestem Mu potrzebna..a przynajmniej nie do tego do czego bym chciała..jakoś świadomość,że jestem Mu potrzebna do gotowania,zmywania,prania,sprzątania i zajmowania się dzieckiem to za mało..chcialabym być kobietą do kochania-powtarzając za J.Nicholsonem w filmie,który właśnie obejrzałam..swoją drogą to ostatnio nie lubię komedii romantycznych,bo jak mam myśleć o wspólnej przyszłości,o tym,że bedziemy się razem starzeć, kiedy my będąc małżeństwem z dwuletnim stażem już skaczemy sobie do gardeł..
Ale wracając do tematu-Stary twierdzi,że moja wizja wakacji jest błędna,ale ja jestem pewna,że znam Go,może nawet lepiej niż On sam siebie,a może i On zgadza się ,choćby podświadomie,ze mną ale przenigdy się nie przyzna..niestety będę musiała przekonać się..i mam nadzieję,że się mylę..

czwartek, 14 lipca 2011

Odstawianie Mlodego od piersi-podejście pierwsze

Od wczoraj,powolutku,pomalutku wprowadzam działania zmierzające do odstawienia Młodego od cyca..i tak np wczoraj przez cały dzień nie dostał cyca,dostał kanapęczkę a właściwie jej część na kolejne sniadanko,bananka na 2śniadanko,potem obiad,na deser jabłuszko i na kolację kaszkę..przez cały dzień dostawał do picia herbatkę..i chyba z raz próbował sam wziąć sobie cyca ale zaraz zaproponowałam Mu herbatkę i pomogło.Cyca dostawał w nocy-wg jednej książki nie będzie pamiętał podawania cyca przez sen..oby..
Dziś niestety raz zmiękłam i dostał cyca bo dziś wyjątkowo jest marudny,bo ma napuchnięte dziąsła-chyba będzie szedł kolejny ząbek-11 już,prawdopodobnie pierwsza 3ka górna:-)
Plan więc jest taki-przez najbliższy,bliżej nieokreślony czas,w ciągu dnia przestanę dawać cyca a w zamian za to nie dopuszczę do tego by był głodny czy chciało Mu się pić podstawiając różne różności,usypianie też będzie przebiegało bez pomocy cyca-jak dotąd udaje się dość szybko uśpić noszeniem-Młody niby początkowo wierci się ale po chwili poznaje,że nie wygra i przestaje próbować uwolnić się..i po chwili zasypia:)Pewnie duża w tym zasługa Starego,bo od pewnego czasu wieczorami On Go tak usypiał i pewnie dlatego Młody to kojarzy.
Początkowo więc cyc będzie pomocą gdy przebudzi się z nocy..a z czasem i tego Go pozbawię..wybacz Synuś,ale wiecznie karmić Cię nie zamierzam..i wierz mi,Ty też nie chciałbyś aby odstawianie ciągnęło się latami:-)

No i znów mam o czym pisać...

Ostatnio zaniedbałam mój interaktywny pamiętnik,dlatego,że ostatnio dostęp do neta mam tylko przez komórkę i najnormalniej nie chce mi się pisać na niej..poza tym niewiele się dzieje (czyżby?)
prócz robienia zakupów i wydawania kolosalnych sum na wszelkie,niezbędne rzeczy mogące się przydać na zbliżającym się wielkimi krokami wyjeździe nad morze..
W sobotę byliśmy na grilu u babci Starego..chwała Bogu za mojego Aniołka,bez Niego zanudziłabym się.A wcześniej, bo już na wstępie,wkurzyłam się na Teścia,który na powitanie powiedział,na Puchatka-ale On gruby,na co ja się oburzyłam i powiedziałam,że nie jest gruby..czy więc Teść pokapował się,że Jego uwaga była nie na miejscu?Ależ skąd!Powtórzył,ze jest naprawde gruby..spieralibyśmy się tak dłużej,ale Stary przerwał..zwracając się do mnie..no przecież jak ja śmiałam postawić się?A co mnie tak zbulwersowało?Określenie GRUBY jest dla mnie niedopuszczalne i absolutnie nie ma nic wspólnego z pieszczotliwym określeniem,a szczególnie gdy moje Dziecię już nie przypomina jeszcze niedawnej kluseczki!
Później albo nudziłam się albo wściekałam,najczęściej na bratanka Starego..nie wspominałam,że Braciszek z Synem też byli?No to nic w tym dziwnego,bardziej dziwne byloby w innych okoliczności,że zabrakło jeszcze siostry!Siostra niestety była w tym czasie w szpitalu.Kilka lat temu miała przeszczep nerki i teraz organizm zbuntował się i odrzucił organ..od tej pory często przebywa w szpitalu..a tymrazem chyba z winy Starego,który prawdopodobnie "sprzedał" Jej, niedawno nękającego naszą rodzinkę, wirusa biegunki. Ale wracając do bratanka-porządił się i wziął sobie zabawki Puchatka,którymi rzucał i ogólnie rzecz biorąc nie szanował.Potem Jego równie szanujący cudzą własność Tatuś wariował wożąc tego 4latka Puchatkowym niemowlęcym wózkiem..jezu jak mnie drażni takie zachowanie-niech sobie swoich rzeczy nie szanują!Ale mnie szlag trafia na myśl,że mogą zniszczyć coś mojemu Syneczkowi..że już nie wspomnę,że Braciszek nawet nie raczył spytac czy moze pożyczyć wózek..
Tyle z opisu ostatniej soboty..
Niedzielę spędziliśmy u mojej Mamusi,jak zwykle było miło..tzn ja Mogę to z czystym sumieniem powiedzieć,Stary nawet jeśli ma identyczne zdanie,a powinien,to na złość mnie, nie przyznałby się.
"Sielanka" trwała do wtorku..gdy Stary mi oznajmił,że Jego Babcia znów nas zaprosiła-tymrazem na grubszą imprezę-75 urodziny..pomysł z co najmniej 2 powodów mi się nie spodobał-po 1 co za dużo to niezdrowo,po 2 i ważniejsze,to rodzina Starego nigdy nie uprzedza nas,że Komuś coś dolega,tak byśmy mogli zadecydować czy chcemy narażać nasze dziecię na ewentualne zarażenie..no i w tym miejscu musze dodać,że w ubiegłą sobotę miałam też inny powód do nerwów,otóż Braciszek dwukrotnie pytany o stan zdrowia Jego często chorującego dziecka odpowiadał,że dziecko jest zdrowe,a później przypadkiem odkrywam w kuchni całą reklamówkę leków stosowanych przy przeziębieniu dla dzieci spakowaną przez Matkę dziecka,gdy rano przed pracą odwoziła dziecko do prababci..pytam więc PO CO LEKI ZDROWEMU DZIECKU?Zamiast tego dowiedziałam się,że niepełnosprawna córka babci jest chora z kaszlem i gorączką..czy ktoś uprzedził nas -rodziców Malego dziecka świeżo po antybiotykoterapi o tym fakcie?Chyba żart!Nigdy tak nie było.. a nie muszę mówić,że w ciągu roku życia Puchatka często Bratankowi lub chorowitej siostrze coś dolegało,a nie dość,że nikt nigdy nie uprzedził nas o tym przed planowanym spotkaniem,to jeszcze na moje dosłowne pytanie-gdy słyszałam ewidentne oznaki choroby słyszałam mniej lub bardziej śmieszne wytlumaczenia..i tylko dziwnym trafem za parę dni dowiadywałam się,że Ktoś jest chory (na marginesie ta sama osoba,którą parę dni wcześniej ja podejrzewałam o chorobę..przypadek?A może mam zdolności jasnowidzenia?!)..Tak więc biorąc pod uwagę fakt,że nasze dziecko jeszcze nie wróciło pewnie do pełni odporności po ostatnich zastrzykach a my za tydzień chcemy jechać nad to morze to chyba nie ma co się dziwić,że na myśl o zagrożeniu złapania czegoś sama jestem aż chora i nie podoba mi pomysł dużej imprezy dokladnie tydzień przed wyjazdem?
No więc to wszystko powiedziałam Staremu,który oczywiście oburzył się,a wreszcie obraził..w miedzyczasie usłyszałam,że jak moja siostra przyjedzie to pewnie będę chciała się spotkać-no oczywiście,że tak,bo z siostrą widuję się kilka razy do roku,siostra ZAWSZE sama informuje o ewentualnych chorobach Jej dzieci,no i na koniec to mnie chyba bardziej zależy na kontakcie z siostrą niż Staremu z Babcią,której zdarzyło Mu się przejść obok Niej na mieście i nie powiedzieć nawet dzień dobry i często mówi o Niej i reszcie tej części rodziny,że tak powiem średnio przychylnie..tyle tytułem wyjaśnień.
Reszta wtorku minęła dość cicho..
Dziś,jak co dzień Stary wrócił do domu i ucieszył się tylko ze spotkania z Synem,mnie to chyba nie musi zastać po powrocie do domu..już nawet nie wita się ze mną..a zaraz,gdy poloze się obok Niego w łóżku nie zauważy nawet mojej obecności.
Chciałam dać nam szansę a utwierdzam się w przekonaniu,że szans na nasze dogadanie BRAK!Dziś pokłóciliśmy się gdy ja nie chciałam byśmy do obiadu zjedli marchewkę którą przywieźliśmy od mojej Mamy dla Puchatka..czy to dziwne,że chcę dla dziecka co najlepsze i lepsza dla Niego będzie marchewka z ogródka niż kupiona?Stary miał na nią ochotę a dziecku chciał kupić.Co gdy spór o pierdołę kończy się kłótnią i nieodzywaniem przez resztę dnia?Co gdy problem bedzie grubszy?I jak to jest,że jak ktoś mówi to co ja,to trafia do Niego..moje słowa nigdy..

środa, 6 lipca 2011

Pranie mózgu..znów?

A może to ja nie mam racji..może to Stary ma rację a ja szukam dziury w całym,może On się naprawdę zmienia i jeszcze zmieni i jeszcze bedzie dobrze? Takie wnioski możnaby wyciągnąć z dzisiejszej naszej rozmowy..oczywiście sprowokowanej przeze mnie..i choć w pierwszej chwili usłyszałam,że On nie zastanawia się,bo nie ma czasu to jednak za chwilę nastąpiło to czego nie lubię bardziej niż braku rozmowy,a mianowicie tego gdy robi ze mnie idiotkę i wypiera się wszystkiego i wpiera,że nie jest tak jak mówię-przecież On już bardzo dawno nie pił,w ciągu ostatniego pół roku może zdarzało Mu się picie z częstotliwością raz na 2 miesiące i nie dlatego,że nie miał okazji,bo okazję ma często ale dlatego,że nie ma ochoty-zmienia się!Nie jest tak jak ja mówię,że Jemu nie zależy na mnie i w czym ja doszukuję się wszelkich problemów..
A co jeśli to On na rację?

wtorek, 5 lipca 2011

O stanie zdrowia,coby nie zapeszyć,nie będę pisała..ale napiszę tylko,że nie poszłam z Młodym do lekarza,bo uznałam,że nie chce dalej męczyć Młodego zastrzykami,a wg mnie nie ma już takiego sensu.
Tak więc nie o tym będzie..a raczej o tym co dziś się działo..Wczorajszy dzień spędzony we względnie rodzinnej atmosferze-jak na nasze możliwości-sprawił,że miałam dziś mega zapał do pracy..tzn jak po pobudce zrobionej przez telefon od Starego zwlekliśmy się z Młodym z łóżka..na marginesie to było to po 10:)i od razu spieszę tłumaczyć,że najpierw po 6 Młody zrobił pobudkę a że przypomniał sobie,że Mamusia wczoraj wymyśliła super zabawę (przyczepiła do lokomotywy wstążkę za która można ciągnąć rzeczoną lokomotywę po całym mieszkaniu) to trzebabyło Ją "poprosić" by na okrągło to robiła..tak więc gdy znudziła się nam ta zabawa-jak dla Mamy w środku nocy-położyliśmy się jeszcze spać i jak wcześniej wspomniałam spaliśmy do po 10.I mimo,że dzień zaczął się leniwie to za chwilę w Mamę wstąpił duch pracy..i dopiero po 23 nadszedł czas wytchnienia.Po śniadaniu zabraliśmy się z Puchatkiem do sprzątania i prania..naszło Mamę dziś na przemeblowania-że tak to określę-bo zmieniałam położenie różnych rzeczy w mieszkaniu,tak by było jeszcze bezpieczniej dla Malucha..i tak w łazience z miejsc dostępnych zniknęło prawie wszystko-przeszło na wyższe położenie..a przy okazji do kosza poszło trochę niepotrzebnych rzeczy,a jedna półeczka przeszła z łazienki do ubikacji ..podobne porządki były w ubikacji,szafie na buty i w apteczce..no i trzeba bylo całe mieszkanie dokladnie odkurzyć..potem przyszła pora drzemki Młodego a dla Mamy pora gotowania obiadku..Stary jak wrócił z pracy nawet,wydawało się,że docenił,pochwalił,że o niebo lepiej,choć tak ładnie tego nie określił..i nawet było dość miło,rodzinnie..czar prysł już podczas kąpieli..a dodam,że dziś Synuś pluskał się w dużej wannie z Mamusią:)Stary nie miał nic przeciwko,bo On mógł oddać się własnym przyjemnościom,jakimi są leżenie i oglądanie TV..miał tylko,w odpowiednim czasie,wskazanym przez Mamę poprzez pukanie w ścianę przyjść po Młodego..tak więc pierwsze spięcie miało miejsce gdy Mamusia musiała dość dobitnie dać do zrozumienia,że już kąpiel skończona.1Stary najpierw spytał czy nie możemy jeszcze chwilę zabawić w wannie..no więc jeszcze chwilę dało się zająć Młodego w wannie ulubionymi ośmiorniczkami,ale za długo to nie trwało,a że Stary nie reagował na pierwsze czy drugie pukanie to musiało nastąpić trzecie i czwarte..a gdy w końcu łaskawie "kochany Tatuś " przyszedł był niezadowolony,ze Mamusia tyle waliła,a przecież czyja to wina,że tak musiała walić?Oczywiście Stary szybko zapomniał jak miły był,jak miły miał ton i w ogóle..i za chwilę zachowywał się jakby nigdy nic..a Mamusia przypomniała sobie jak często Go nie cierpi..wreszcie przyszła pora kolacji,wstawiła więc Mamusia wodę na kaszkę dla Młodego a dla Starych wstawiła ziemniaki i marchewkę obrane przez Starego,czego nie mogę pominąć jako,że to jedyne co zrobił w dniu dzisiejszym w domu..obiad dla Starych był nie gotowy a kaszka przeciwnie a tu pech,bo w TV znów coś interesującego było a ponadto Młody dawał do zrozumienia (krzykiem) że to Mama ma Go karmić,a że Rodzice od słowa do słowa przeszli do krzyków to Młody rozpłakał się..koniec końców Tatuś wszechczasów olał sprawę i zostawił Mamusię ze wszystkim-karmieniem Mlodego i kończeniem i nakładaniem obiadu dla Starych..poszedł na film i przyszedł dopiero na gotowe i znów udawał że jest ok..zresztą czy coś się wydarzyło?Tak samo pewnie nie widzi nic złego w tym,że gdy po kolacji Mamusia sprzątała jeszcze to i tamto,jednocześnie zajmując się chodzącym za Nią krok w krok Puchatkiem,a potem bawiła się z Nim m.in. wspomnianą wcześniej lokomotywą,to On-Stary leżał i dalej oglądał TV ..Nie ma co pożytek dziś z Niego mieliśmy..tylko czy to tylko dziś?Bo coraz częściej dochodzę do wniosku,że sami sobie poradzimy..gdy wreszcie zdecyduję się na ostateczny krok..

niedziela, 3 lipca 2011

Jeden krok w przód,dwa w tył

Czyli jak mój Puchatek dochodzi do zdrowia. Już wydawało się,że jest lepiej, w piątek pełna nadziei szłam do lekarza ale dla pewności dostaliśmy jeszcze zastrzyki na jeden dzień,a gdyby nie poprawiło się to mamy w niedzielę jeszcze dać zastrzyki..no i pogorszyło się:(W sobotę nad ranem Młody kręcił się,aż poszło w pieluchę,że aż przesiąkło..w ciągu dnia był jeszcze jeden taki incydent,wiec musieliśmy umówić się w Pogotowiem jeszcze na dwie dawki dziś..całe szczęście,że mój Synuś jest wyjątkowo dzielny-płacze tylko w trakcie aplikacji zastrzyku i zaraz jest po wszystkim.Po Mamusi to ma:-) Dziś jest leniwy dzień,dotąd leżymy w łóżku bo zimno jak cholera,z małą przerwą na śniadanie.Stary swoim zwyczajem udaje,że nic się nie stało..szkoda,że ja mam taką dobrą pamięć..

piątek, 1 lipca 2011

Beznadziejny przypadek...

Ja to chyba nigdy nie pójdę po rozum do głowy...a co dopiero liczyć na cudowną przemianę Starego...dwa beznadziejne przypadki...
Stary wczoraj (na mój krótki wykład na temat Jego nieprzydatności) powiedział,że rano posprząta kuchnię (wspominałam,że sterty naczyń sięgają sufitu) a wcześniej zaoferował się,że rano (jako,że nie szedł do pracy) pójdzie po pieczywo na śniadanie..no więc wstał (a w zasadzie ja Go obudziłam) po 8,gdy ja ogarniałam z lekka nasz pokój przed przyjściem pielęgniarki....pielęgniarka przyszła ostatecznie o 9, a Stary zwlekł się parę minut później...najpierw musiał sam zjeść śniadanie (wczorajszą zupę)-nie ważne,że ja będę patrzyła głodna jak On je...mało tego - jak zjadł nie od razu wyszedł do sklepu, jak zwykle anemicznie poruszał się po domu po czym stwierdził,że ogoli się...i na nic moja mowa,że przecież jestem głodna-On wczoraj nie jadł wieczorem nic!!
W końcu pojechał do sklepu , gdy wrócił miał pretensje,że On pukał a ja nie otworzyłam Mu (a klucze miał,dodam) a na moje tłumaczenie,że wiecznie nie będę Mu otwierała, że nie jestem Jego odźwiernym i że przecież ma klucze,bo sam te drzwi zamykał powiedział,że On też nie jest od tego,żeby mi chleb kupować....czy to wymaga jakiegokolwiek komentarza? Raczej nie...
Zaraz (z bólem serca) poszedł z psem na spacer a potem oczekiwał,że ja jednocześnie zajmując się Małym (tzn trzymając Go na rękach,bo nie wyspany-obudzony przed przyjściem pielęgniarki-był marudny i podłoga Go parzyła) uszykuję sobie śniadanie i jeszcze je zjem,bo On już koniecznie się spieszył do wyjścia (a nie pamiętam,czy wspominałam,że jechał ze swoim Tatą na komisję do ZUSu do innego miasta-pewnie z 80km od nas oddalonego). Koniec końców wyszedł (ja kończyłam jeść z dzieckiem na jednej ręce i z kanapką w drugiej) i ani be ani me,że wychodzi,kiedy wróci itd...więc wyszłam za Nim do drzwi i tylko powiedziałam-może powiedziałbyś,że wychodzisz-to odburknął "wychodzę"...
Właśnie przed chwilą przypomniało mi się,że prosiłam Go wcześniej aby w z auta wyciągnął mi wózek bo będzie mi potrzebny,skoro mam iść na kontrolę do lekarza,a przecież wtedy auta (z wózkiem w środku) nie byłoby. Zadzwoniłam więc do Niego z pytaniem gdzie postawił ten wózek...no i odpowiedział "kurwa,zapomniałem" i jednym tchem dodał "no nieważne,coś mi si tu włączyło" [przyp. w nawigacji którą wziął!]...no kurwa,co mnie obchodzi Jego nawigacja?! krew się gotuje...powiedziałam więc,że teraz wszystko inne nie ważne,bo co mam zrobić skoro mam iść z dzieckiem do lekarza a daleko niby nie jest ale z 10 minut na pewno! A On mówi: "weź Małego na ręce"....krew już prawie mi wrzała...a już całkiem zagotowała się gdy spytałam ile zajęła Im droga do Tomaszowa,bo może poczekałabym jak wrócą [przyp. lekarz przyjmuje do 18] a On,że nie wie i nawet nie próbował zastanowić się (przypomnieć sobie) ile droga może Im zająć i choć w przybliżeniu określić czas powrotu...więc z gotującą się krwią podziękowałam ..i rozłączyłam się...miło wiedzieć,że dzielę życie z osobą, na którą mogę liczyć zawsze i w każdej sytuacji!
Miło też (naprawdę miło) wiedzieć,że są ludzie, na których naprawdę mogę liczyć-zgadałam się z koleżanką na GG i w luźnej rozmowie (gdzie nie prosiłam o pomoc a jedynie wyraziłam swoją złość na Starego...swoją drogą to Ona na moje stwierdzenie,że "Stary mnie wkurwia" spytała "jeszcze bardziej można niż ostatnio?" [na ostatnim wyjściu na "piwko"-kto pił ten pił-żaliłam Jej się] ).Tak czy inaczej Ona bez wahania zaproponowała swoją pomoc, natychmiast wręcz!A dodam,że Ona teraz jest w pracy i aby pomóc mnie wymyśli coś i wyrwie się na chwilę!! 
Gdy już umówiłyśmy się,że jak Młody wstanie,uszykuję nas i dam Jej znać,to nas podwiezie do przychodni, wtedy Stary napisał sms,żebym poczekała na Niego (a dodam,że po moim rozłączeniu się nie oddzwonił , co to to nie...On jest tego zdania-skoro rozłączam się to nie chcę rozmawiać, więc On nalegać nie będzie)...nawet nie dam Mu znać,że poradziłam sobie...dowie się po powrocie...

No to tyle w tym temacie...

Na koniec muszę pochwalić się czymś co niesamowicie ucieszyło mnie dziś (i przez co przedwcześnie pochwaliłam dzisiejszy dzień) , mianowicie dziś przyszły wylicytowane za 1zł/szt dwie par kąpielówek (nowych oczywiście!) dla Młodego..z przesyłką komplet kosztował 11zł....cieszę się tym bardziej,że zamówiłam znacznie mniejszy rozmiar niż obecnie nosi-takie były na aukcji i zaryzykowałam...no i opłaciło się,wygląda w nich boooosko:)

Równowaga w przyrodzie musi być

Skoro Puchatek (nie zapeszając) zaczął już powolutku dochodzić do siebie (co mam nadzieję jutro potwierdzi się na kontroli u Pani doktor) to Stary musiał przypomnieć mi za co tak często Go nie cierpię !
Ale od początku..
Stary wrócił z pracy nieco wcześniej,gdyż na 17 miał wrócić tam znów...Od progu "biedactwo" narzekało jaki to On chory, wręcz umierający-humanitarnie byłoby Go wtedy dobić coby nie cierpiał!! Więc poszedł położyć się...a Żonka dalej zajmowała się dzieckiem a do tego przygrzała wcześniej ugotowaną (przez nią oczywiście) zupkę, nałożyła na talerze i zaprosiła Mężusia...ten przyszedł łaskawie,nie powiem bo nawet chwalił jaka to super smaczna zupka (chyba rzeczywiście miał gorączkę,bo to dość niespotykane zjawisko u Niego!!szczególnie,że zupa nie była wyjątkowa,nie raz bywało,że danie było mega wymyślne jak na Żonki możliwości i takich ochów i achów nie było)...i poszedł znów do "swojego" pokoju...My poszliśmy do naszego..zaraz przyszła pielęgniarka dać zastrzyk Młodemu i oczywiście też musiałam wszystkim zająć się sama-chorego nie fatygowałam nawet żeby drzwi otworzył!
Przed 17 pojechał do pracy...było parę minut po 18 gdy zadzwonił po instrukcje co ma kupić w drogerii (na co wcześniej umówiliśmy się)...do domu wrócił przed 20,gdy my z Puchatkiem byliśmy w łazience gdzie Młody nurkował w wanience,więc nawet nie widziałam Go,bo zaraz złapał smycz i psa i poszedł na spacer...i choć zajęło Mu to chwilę dłużej niż zwykle to nie dzwoniłabym by Go pospieszać (w końcu od dawna nauczyłam sobie radzić bez Niego a przecież On chory i tak nie był żadną pomocą!) ale do pokoju wpadł mi chrabąszcz (a na marginesie to drugi przypadek w tym tygodniu gdy taka bestia mnie terroryzuje) i ja w tych warunkach nie mogłam usypiać Młodego...więc zadzwoniłam po pogromcę bestii i już wkurwiłam się, bo usłyszałam po głosie,że leczy się niekoniecznie tradycyjnymi lekami (a swoją drogą to jak zwykle po powrocie, a nawet jeszcze przez telefon, spytałam "piłeś" a On w żywe oczy kłamie,że nie...a ja widzę i czuję że jest tak jak mówię-jak ja nie znoszę gdy robi ze mnie idiotkę!!)...za chwilę wrócił,unieszkodliwił owada i poszedł do siebie...jak rano przyjdzie pielęgniarka to mam nadzieję,że przechodząc do łazienki nie spojrzy do kuchni bo jest tam jedno wielkie pobojowisko-nie będę sprzątała-co to to nie, jestem idiotką ale nie do tego stopnia by już w ogóle wszystko robić za Niego,szczególnie,że aż tak obłożnie chory nie jest (co udowodnił)...znów okazało się przecież,że On robi co chce i kiedy chce i nie myśli o mnie (o nas?)....ale cóż się dziwię...powinnam była się już przyzwyczaić...
Przyzwyczaiłam się na pewno do tego,że co by się nie działo ja mam dziecko,jestem za Niego odpowiedzialna i dla Niego muszę zapomnieć o swoich potrzebach i dlatego np dziś kolację jadłam o 22:30 gdy Młody WRESZCIE zasnął...a myślałam,że padnę z głodu!!

A z nowości (bo do sytuacji ze Starym powinnam już przywyknąć) to tyle,że Mały coraz bardziej kumaty-dziś jak nakręcony gadał po swojemu i nawet zaczął mówić "tata" , nauczył się kiwać głową na "nie", a słowo "nie" to w ogóle chyba Jego ulubione...gdy ja objaśniam Mu,że teraz np zmienimy pieluszkę,co słyszę? NIE i choć nie ucieka czy coś to jednak odpowiedzieć swoje musi. Nauczyłam Go wreszcie pokazywać gdzie "mama ma oko?" (choć nie wiem czy dobrze,bo robi to tak drastycznie,że boję się,że oko mi wyłupie!) ...hmmm co jeszcze przychodzi mi do głowy? aha..np wie czego Mu nie wolno-np wyłączać wtyczki z kontaktu (np od laptopa),czy wyrzucać rzeczy z szafek to zanim to zrobi upewnia się (z rozbrajającym uśmiechem) czy Mamusia widzi,bo przecież nie na darmo się męczy:) 
I tym sposobem przed pójściem spać poprawiłam sobie (myśleniem o moim ukochanym Synuniu) humor...teraz mogę położyć się koło Niego spać...a śpimy znów sami bo obłożnie chorego Tatę wymeldowałam do "Jego pokoju" (o czym wspominałam)....i ani Mamie ani Tacie ten fakt nie przeszkadza....