wtorek, 25 lutego 2014

styrana

Padam na twarz...niech nie zmyli fakt,że mamy północ a ja oczywiście nie śpię jeszcze...ja po prostu nie potrafię iść wcześnie spać, szkoda czasu na spanie...tyle spraw do załatwienia,tyle rzeczy do przejrzenia na necie (i przede wszystkim przemyślenia !)..Oj dzieje się, dzieje...załatwianie spraw związanych z planowaną budową domku w stoku...a dziś to już przeszłam samą siebie...ale od początku.
Dziś ok 10 wyjechałam z chłopcami autem z domu...i się zaczęło...najpierw pojechałam do Zakładu emergetycznego,gdzie miałam dowieźć do wniosku o warunki na prąd (najpierw na budowę a docelowo do naszego domku) nowy akt notarialny mojej działki...no właśnie,już nie mojej...od piątku to nasza działka...stanowi ona majątek wspólny mój i Męża...dacie wiarę? Zrobiliśmy to :) No ale wracając do dzisiejszego dnia...podjechałam pod Zakład Energetyczny i pomyślałam,że skoro po przeciwnej stronie ulicy ma sklep moja kumpela to podrzucę Jej Igorka,który i tak spał w foteliku...upewniłam się telefonicznie,że nie jest bardzo zajęta i wpadłam do Niej,a u Niej okazało się,że Starszy też chce zostać...no więc do ZE poszłam sama i poszło mi tam błyskawicznie i wtedy pomyślałam, trzeba załatwić warunki na gaz i znów upewniwszy się,że Żanka (której kolejny raz już jestem dozgonnie wdzięczna) nie ma nic przeciwko pojechałam do Biura PGNiG..tam najpierw naczekałam się na swoją kolej,by za chwilę odesłano mnie kilka ulic dalej do innej placówki...ostatecznie dowiedziałam się,co chciałam się dowiedzieć,zebrałam wnioski na gaz (dla siebie i sąsiadów,bo okazało się,że nie tylko nie ma na naszej ulicy jeszcze gazu ale także moi sąsiedzi dotąd otrzymali odmowę ale fakt,że i my budować się zamierzy zmienia sprawę i już są szanse :) a może też wpływa na to fakt,że sprawami warunków na nowe przyłącza zajmuje się jeden znajomy? (swoją drogą to Szwagier Bratowej Starego? Kto wie może nie jest to bez znaczenia).Potem pędem pojechałam po Chłopców i do Przychodni na szczepienie z Igorkiem...tam również nieco czasu zabawiliśmy,bo było mase dzieci do kłucia....pisałam już,że Kubuś dziś był wyjątkowo grzeczny, pomocny itp? Nie,bo dotąd nie dał mi tego odczuć...a więc w Przychodni zachowywał się jak prawdziwy starszy brat i pomocnik Mamusi...gdy weszłam do punktu szczepień i okazało się,że jest mega kolejka to zostawiłam chłopców i oddaliłam się do rejstracji po kartę Igorka,w tym czasie Kubuś zadbał,by Jego bracieszek nie zgrzał się :) Rozpiął Mu kombinezonik i juz zabierał się za czapeczkę...co z tego,że o sobie zapomniał i sam nadal był w kurtce i czapce :) Rozebrałam Ich obu i wydając dyspozycje Starszemu,by tylko pohusiał od czasu do czasu Młodszego i znów poszłam do rejestracji (bo poprzednim razem nie dostałam karty i zniecierpliwiona wróciłam do Chłopców)...nie od razu dostałam kartę ale tym razem stałam i z daleka obserwowałam Chłopców , chwilę potem wróciłam a w poczekalni Punktu ludzie byli pod wrażeniem troskliwości Kubusia :) Nawet jeden Pan pochalił Go :) I wszystko byłoby super gdyby nie fakt,że Kuba ostatnio nie lubi gdy obcy mówi coś do Niego i na swój sposób pyskuje...chwała Bogu,że ludzie nie wiedzą co On "mówi" a mowi : "nie podoba mi się Pan"...za to ton daje jasno do zrozumienia,że coś Mu nie pasi...masakra ile ja się natłumaczę Mu,że tak nie ładnie...ile razy stosuję szantaż emocjonalny i mówię "mamie jest przykro gdy jestes taki niegrzeczny, wstyd mi"...a na Niego powiedzenie,że sprawił mi czymś przykrość działa nawet...chociaż chwilowo :) Szczepienie i badanie przed przebiegło bez problemów...Igorek to już kawał chłopa: 8,5kg, 67cm i nawet nie zapłakał podczas kłucia a i Kubus był wyjątkowo grzeczny (co do znudzenia będe potwarzać: bardzo grzeczny dziś!)..z przychni pojechaliśmy do dwóch sklepów papierniczych i w drugim wreszcie kupiłam to i owo do projektu na nasz dom - jak papier do drukowania, mega teczkę na papiery i skoroszyty na projekty i na budowę, bo juz zakupiłam dziennik budowy i tablicę informacyjną :) a co, po co jeździć za jakiś czas znów :) A nawet zaproszenia na zbliżający się Chrzest Igorka :) a własnie, teraz gdy mam tyle na głowie (dotąd nie narzekałam na brak zajęcia przy obu chłopcach a co dopiero teraz gdy na głowie mam przygotowywanie do budowy to jeszcze Chrzest,oj jest o czym myśleć w nocy,gdy mam wreszcie spokój :/ Zaliczyłam też małe zakupy spożywczo kosmetyczne i pojechałam do Starostwa zgłosić zamiar budowy budynku gospodarczego na działce....naprawde nie liczyłam,że aż tyle dziś załatwię i to z dwójką dzieci u boku :)
"Znowu wracasz do domu styrana" ...oj zdecydowanie styrana, 5 godzin jeżdżenia tu i tam ale przeszczęśliwa,że tak gładko dziś to wszystko szło :D No i że coraz więcej spraw załatwić się udało związanych z tym i owym :D I oczywiście nie udałoby się to wszystko bez pomocy moich chłopców, którzy byli grzeczny, i w drugiej kolejności podziękowania należą się Żance i Pani Wandzie ze Starostwa, która również była baardzo pomocna i nawet zaniosła mi Igorka do auta,gdy Kuba zasnął mi u Niej w pokoju i musiałam Go nieść :)

Tyle :D I aż tyle :D w dniu wczorajszym (już) wydarzyło się :)



A tak na marginesie,to mamy wreszcie Chrzestnych dla Igorka :) Z matką nie było problemu,bo od zawsze wiedziałam,że chcę by tę rolę pełniła moja najbliższa kuzynka Marzenka, z którą przyjaźnię się od dzieciństwa...gorzej było z Chrzestnym ale wreszie udało się i dziś dostaliśmy potwierdzenie,że kuzyn M - Marcin będzie Ojcem Chrzestnym Igorka...cieszę się,bo przyznam,że miałam z tym problem, bo jakkolwiek to nie zabrzmi to prawie Nikogo z rodziny M nie chciałam widzieć w tej roli...oprócz własnie Marcina :)
Rodzina M będzie w szoku! Swoją drogą poza Teściem nikt nadal nie pofatygował się do nas,więc póki co zakładam,że z zaproszeniem M pójdzie sam!



No nic...ku pamięci wpisałam

niedziela, 9 lutego 2014

Tyyyyyyyyyyyyyyle się dzieje....

O rany rany ile się ostatnio dzieje....nigdy (a przynajmniej od 15stego października) nie narzekałam na brak zajęcia,ale teraz to już w ogóle mam urwanie głowy...bo jak nie pranie, sprzatanie,gotowanie (przy jednoczesnym zajmowaniu się Chłopcami) to jeszcze Igorkowi wyszły dwa pierwsze ząbki i jeste nieco bardziej marudny...choć mając świadomość jak niektóre dzieci przechodzą ząbkowanie (gorączka itd itp) to ja mogę Bogu dziękować,że jest lajtowo...oby było tak do ostatniego mleczaka....jak w przypadku Kubusia było :) Swoją drogą to Starszemu pierwszy ząbek wyszedł gdy Ten skończył 6 miesięcy...Młodszy znacznie wcześniej zaczął, bo w momencie przebicia się pierwszego ząbka Igorek miał tylko 3,5 mca...a za dwa dni przebił się drugi :)
Kubuś dalej mega absorbujący...no nie ma bata,by coś zrobił sam,chociaż ostatnio nawet zdarza Mu się coraz częściej,że jednak skusi się coś samemu zrobić,a to dlatego,że pomalutku przygotowuję Go do przedszkola...plan jest,by od września wreszcie poszedł do przedszkola i już dziś tłumaczę Mu "w przedszkolu nikt Cię sadzać na nocnik nie będzie,nikt nie będzie karmił, ani rozbierał czy ubierał" i coraz częściej radzi sobie sam....a pomyśleć,że rok temu był taaaaaaaki samodzielny..i co? Odmieniło Mu się jeszcze przed narodzinami Igorka...bo On Dzidzia!

No więc tak czas leciał sobie aż postanowiliśmy ze Starym,że będziemy się budować!! Dacie wiarę?! Tyyyyle lat o tym marzyłam, tyle razy oglądając projekty w pracy i rysując dla klientów marzyłam o takim swoim miejscu dla siebie i do niedawna M mówił absolutnie nie będzie mieszkał w K-sku (chociaż z tym to też różnie było...bywało,że Komuś mówił "myslimy o budowie" a za dzień czy dwa już w rozmowie ze mną wypierał się wszystkiego,normalnie humory jak baba w ciąży!) a teraz naprawdę o tym myślimy...ba, powiem więcej machina już ruszyła :) Projekt rysuję sobie sama i już w dużej mierze mam zrobiony,kilka poprawek nanieść,parę elementów dorysować i można drukowac...a skoro o drukowaniu mowa,to ukłon w stronę mojej koleżanki Żanki, która odostępniła mi swoje urządzenie wielofunkcyjne :) Niestety teraz chwilę mamy przestój,bo znajomy Geodeta zalecił mi by najpierw wykarczować działkę,coby nie było problemu z tym,że na mapę d/c projektowych naniesie mi drzewa,które mogłyby skompliować sprawę,dlatego też złożyłam już wniosek o wycinkę drzew, a w sobotę,korzystając z pięknej pogody wykarczowaliśmy co mogliśmy,a więc drzewa,których usunięcie nie wymaga zgody Miasta...było fantastycznie,razem z M, Młodszym i Dziadkiem (moim Ojczymem) napracowaliśmy się,ale przynajmniej ja byłam przeszczęśliwa,tak fajnie jest pracować na swoim :)
Lista spraw do załatwienia jest jeszcze baaaaaaaaaaardzo długa,co noc spędzam kilka godzin na necie szperając za tym i owym....jestem taaaaaaaaaaaaaaaaka podekscytowana :) Za 2 lata z kawałkiem powinniśmy skończyć :D