wtorek, 26 marca 2013

No jestem i co dalej?

No to się doczekał...2-giego lutego zrobiłam test i zaraz pojawiły się dwie grube krechy - od tamtej chwili wiem - będę znów matką, moje dziecię będzie miało rodzeństwo...ba nawet przez chwilę (przez jakieś 3 tygodnie!) myślałam, że wkrótce nasza rodzina dość znacznie się powiększy - do trójki dzieci...a skąd ten pomysł? Otóż pierwszy raz w życiu pomyślałam, zrobię badanie krwi na beta hcg no i wyszła mi meeeeeeeeeega duża jak na ten tydzień no i szperając w necie doczytałam się, że to może oznaczać ciążę mnogą! I niestety nie byłam tym faktem zachwycona...doszedł do głosu rozsądek, który mówił "jak Wy sobie poradzicie? finansowo i nie tylko" - BYŁAM PRZERAŻONA! Dotąd uważałam, że pojawienie się drugiego potomka nie będzie oznaczało zbyt dużych wydatków na wyprawkę - łóżeczko z wyposażeniem jest, wózek, sporo ubranek i dlatego tym bardziej chciałam dziecka JUŻ! I nagle pojawiła się myśl, a jeśli będzie Ich dwoje (albo nawet troje?) ...jakieś 2 tygodnie byłam przerażona, a potem przed samym terminem wizyty u ginekolożki zaczęłam oswajać się z myślą...i nawet znalazłam ewentualny wózek bliźniaczy :) W końcu chciałam powiększyć rodzinę,tak? A to,że nieco więcej się nas zrobi to już inna sprawa...starczy mi serca dla 4 (w najgorszym razie) dzieci :) A finansowo jakoś poradzimy sobie...w końcu musiałam zmienić nastawienie, bo przecież wszystkie dzieci powinny być przyjmowane na świat z otwartymi ramiona :) 20stego lutego była moja chwila prawdy - USG powiedziało "ciąża pojedyncza", podobnie jak kolejne (z 20.03)...ulżyło...
Tu 3 test w życiu, z czego drugi szczęśliwy Dobry bilans,co? :)

Pierwsza fotka Ono:

Druga fotka Ono:

No i co? tak doczekać się nie mógł?! Tak bardzo miłe dla ucha były teksty o tym jak to dorósł, jak to w tej ciąży będzie inaczej...i jak zwykle na słowach się skończyło...już nawet mamy za sobą pierwszą samowolkę - samotne wyjście - niby do sklepu na zakupy, a skończone jak zwykle - pijaństwem! Byłam naiwna wierząc? No byłam...no ale cóż...ja i mój syn bardzo cieszymy się z faktu posiadania przez Mamę "dzidzi" w brzuchu...Młody (a wkrótce starszy brat) czasem tuli się i całuje dzidzi...a skoro o całowaniu mowa, On tego strasznie nie lubi :) Ilekroć się Go pocałuje On się wyciera - dosłownie jakby to był u Niego odruch bezwarunkowy :) Może wtedy oglądać bajkę czy być czymś równie absorbującym zajęty a i tak natychmiast wyciera miejsce pocałowane :) On może całować,ale Jego całować nie wolno :) No trudno ;) A skoro jestem już przy moim Szczęściu, to jako, że od początku ciąży jestem na zwolnieniu to znów spędzamy mnóstwo czasu razem..a skoro o zwolnieniu mowa, to całkiem nieźle wyszłam na :układzie z Szefem" :) ...myślałam wcześniej, że może odblokuje się i zacznie gadać,ale nic z tego....ewidentnie idzie w ślady Mamy i nie gada :( Ja podobno do 3 roku w ogóle nie mówiłam...tak czy inaczej ja siedzieć z założonymi rękami nie będę i teraz czekają mnie dwie konsultacje lekarskie a obstawiam,że wyjdą ok i wtedy dostaniemy skierowanie do poradni psychologicznej (gdzie zajmują się tym) - a to pomysł mojej fantastycznej Pediatry więc cieszę się, że coś zaczniemy z tym robić :) Jak to Ona mówi, chce najpierw wykluczyć przyczyny zdrowotne nie gadania Młodego. Jutro neurolog :)
Co poza tym? Doszedł nam kolejny specjalista, do którego jeździć będziemy z Młodym do Łodzi, tym razem to okulista dziecięcy, swoją drogą bardzo miła pani profesor, przepisała nam okulary i chwała Bogu, Młody chętnie je nosi i wygląda boooooooooosko...jak na poniższym obrazku :)

Co poza tym? Właśnie oboje z Młodym dochodzimy do siebie po chorobie...On jak zwykle miał infekcje z obturacjami i dostaje antybiotyk i sterydy wziewne, a mnie w niedzielę wyszła sobotnia impreza ze znajomymi ze studiów...na szczęscie to tylko katar i już widać, jakby miał się kończyć...niedzielne leżenie w łożku cały dzień i poniedziałkowe nie wychodzenie z domu procentuje no i obyło się jak dotąd bez leków...w końcu teraz nie mam za dużo możliwości,coby Maluszkowi nie zaszkodzić...
A skoro znów jestem przy maluszku, to zaraz po świętach (w środę) jadę (ZNÓW) do łodzi, tym razem z sobą (i Młodego wizytę u specjalisty też zaliczymy przy okazji) na badanie USG genetyczne...po cichu liczę, że dowiem się płci, choć to dopiero będzie 13 tydzień, ale czytałam opinie,że ten lekarz ma możliwości (i spore szanse) na wydanie prawdziwej opinii co do płci...do niedawna nie miałam marzeń z tym związanych,ale ostatnio coraz częściej zdarza mi się przyznać przed samą sobą, że przydałaby mi się pokrewna dusza - córeczka :) Ostatnio nawet śniło mi się to...widać, podświadomie o tym marzę już dłużej niż na głos się przyznaję ;) Ale nadal jestem zdania - najważniejsze, by było zdrowe...szczególnie,że najmłodsza już nie jestem...
Byle do 11.10.2013....