poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Poświąteczne...

Za nami pierwsze Święta Wielkanocne Igorka..pierwszy też raz Igorek choruje :( Zresztą nie On jedyny,bo wszyscy pochorowaliśmy się trochę...prawdopodobnie zaczęłam to ja...gdy kichając dookoła (i myśląc,że to alergia) zarażałam wszystkich,ale nie jest najgorzej,znaczy jakoś źle tego nie znosimy...dzielnie się trzymamy.
Ale może cofnę się nieco...jak pisałam ostatnio w Wielki Piątek miałam mase szykowania,bo w sobotę przyjść mieli Teście...kurcze,no i przyszli...no niestety nadal nie przepadam za TYMI spotkaniami,nic na to nie poradzę i ostatnia wizyta niczego nie zmieniła w moim nastawieniu...a może powinnam zmienić do Nich stosunek po tym jak Teściowa opowiedziała mi pewną historię jak to Jej Sąsiadka obrabiała mi dupę do Niej "Ta Twoja druga Synowa nie przychodzi do Ciebie, Ona jest jakaś INNA",swoją drogą to nie daje mi to spokoju od tamtej pory,jaki cel miała moja droga Teściowa mówiąc mi to? I na co drążyła ten temat,gdy ja wyraziłam swoje zdanie na ten temat najpierw mówiąc jak ja mam przychodzić do Niej,jak Jej nie ma,bo pracuje za granicą? Aż wreszcie na koniec dodałam ,że mam gdzieś co Pani K. sobie myśli o mnie...a może powinnam polubić Ich towarzystwo po gadce Teścia ,który ostatnimi czasy mocno odmłodził się przebywaniem w towarzystwie młodszego Syna do tego stopnia,że oglądając fotki z Chrztu Igorka skomentował moją kuzynkę a Chrzestną Igorka "niezła DUPA" (kurcze znów w jednym poście "dupa")...swoją drogą powtórzył to dwa razy, za pierwszym razem nie byłam pewna,czy dobrze słyszę (On delikatnie rzecz biorąc bełkocze!)no i nie byłam pewna o Kim mówi,ale gdy za drugim razem byłam na 100% pewna o Kim wyraża się w sposób jaki chyba jedynie nastolatkowi wypada (albo nawet nie!) przewróceniem oczami i ogólnie mina pokazałam swoje niezadowolenie...kurcze nie wiem,chyba naprawdę jestem inna,bo nawet dwie torby prezentów z Dojczlandu nie zmieniają mojego zdania na Ich temat...może dlatego,że o ile ze słodyczy jestem zadowolona o tyle ubranka dla dzieci czy kosmetyki jak zwykle są dla mnie kłopotliwym prezentem, bo ja po prostu nie kupuję badziewia i wręcz jestem na nie uczulona i za każdym razem dziwię się jaki sens wozić tyle kilometrów ciuszki z Lidla czy KIK które mamy także u nas w mieście? Choć w sumie dla Kuby kiepskiej jakości koszulki jakoś wykorzystam bo do Przedszkola nie będzie mi ich szkoda założyć,gdzie na pewno zniszczy...generalnie wolałabym jedną dobrej jakości bluzeczkę niż hurtowo szmat...

Niedzielę spędziliśmy u moich rodziców, był mój Brat z rodziną, dzieciaki ładnie bawiły się a Bobasy ładnie spały albo grzecznie dały posiedzieć rodzicom :) Ogólnie było miło..
W poniedziałek siedzieliśmy sami w domku i było miło...chociaż wieczorem zaczęło się smarkanie,kichanie i kaszel i całej naszej Czwórki...Do piątku sama nas leczyłam i jak poszłam w piątek do Pediatry z chłopcami to okazało się,że dobre leczenie zastosowałamjednakże Kubuś ma minimalne szmery na oskrzelach (a których ja nie słyszałam) więc trzeba było inhlacje włączyć Igorek nawet nie najgorzej znosi,pewnie przez to,że jest na Maminym mleczku...Kuba minął tydzień i prawie jest lepiej,ale do całkowitego wyleczenia daleko pewnie,bo katar nadal jest meeeega :(

A tak w ogóle,to w poniedziałek wielkanocny,z uwagi na fakt,że Igorek już ma skończone 6 miesięcy rozpoczęłam urozmaicanie Jego diety...idzie kiepsko...Kuba chyba chętniej jadł coś poza mleczkiem Mamy,a Igorek jak tylko dostanie łyżkę do buzi zaczyna pluć i tak przez cały posiłek...efekt? Wszystko jest w marchewce :) Pierwszego dnia nie było najgorzej Najmlodszy chętnie otwierał buzię na widok łyżki,nie krzywił się nie pluł...od wtorku podczas jedzenia cały czas robił "traktorek" :)

Poniedziałek przed jedzeniem:)
Pierwsze łyżeczki...idzie to nawet sprawnie :)
Po jedzeniu...oboje z Mamą jesteśmy zadowoleni :)

Od wtorku zaczęła się zabawa podczas jedzenia...

A co poza tym? W zeszłą środę uzyskałam podpisy pod własnoręcznie narysowanym projektem naszego domku a w czwartek złożyłam (a dokładnie to Mama mi złożyła, z uwagi na Jej znajomości) w Starostwie i UWAGA bardzo możliwe,że na dniach będzie pozwolenia na budowę...a dziś ma stanąć pierwszy "budynek" na naszej działce a mianowicie garaż stalowy jako budynek gospodarczy :) M z Teściem i moim Ojczymem w sobotę zalali wylewkę pod niego...a my znów nie byliśmy z Nimi,bo ani pogoda ani zdrowie nam nie pozwoliło...trudno,ale odijemy to sobie :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Już Święta...

Co za dzień!? Do dziś nie myślałam za bardzo o Wielkiej Nocy (poza tym,że wczoraj byłam w Kościele na Liturgii Wielkiego Czwartku...pominę fakt,że zostawiłam Chłopaków-całą Trójkę bez klucza do domu i musieli błąkać się tu i tam )..dotąd na głowie miałam a to Chrzest a to projekt a to tysiąc innych spraw...tak naprawdę dopiero dziś rano zaczęłam myśleć co nieco..wczoraj jedynie Mąż spytał kiedy jedziemy do mojej Mamy i ustaliliśmy,że w Pierwszy Dzień Świąt - w Niedzielę...o swojej rodzinie milczał - co nie wiem,jak mam odczytywać...a jako,że od pewnego (dłuższego czasu) nie poruszam tematu Jego Rodziny,coby być zdrowszym nerwowo, to zwykle do ostatniej chwili nie wiem nic...chociaż nie,zwykle od początku mówi - jeden dzień tu, drugi tam...a tym razem cisza o drugim dniu...nie płaczę z tego powodu...przyznam,że w tygodniu M pochwalił się Teściowej swojej,że Jego Mama przyjechała i dziś (w piątek) wpadnie do nas...od Niego nic nie wiem,że miała przyjść...a nie przyszła,ale za to zapowiedziała się na jutro..dzięki czemu dopiero się obrobiłam,bo tak myślałam,że na jutro część spraw zostawię,ale skoro mają po południu przyjść,to trzeba obrobić się dziś...a w ogóle to Kuba usłyszał,że ma przyjśc Dziadek i pyta który i jak M powiedział,że to "Dziadek z wąsami" to powiedział,że nie chce i że Go nie lubi...ups,chyba nie było to zbyt miłe :/ Ale takie dzieci już są,mówią bez ogródek,co myślą :/ Tatuś próbował tłumaczyć co nieco,ale czy polubi Dziadka? Kurcze,no Dziadek jest taki...taki...mało dziadkowy dla Niego,więc sam sobie jest winien....
Ale od początku...jak co dzień ostatnio, Igorex zrobił pobudkę przed i po 6...przed 6 dostał cyca i zasnął na chwilę...jako,że już nie spałam to zaczęłam myśleć,że dziś mam maaaaaaaaaaasę na głowie (a na dodatek wczoraj M oznajmił,że "On nie będzie szedł w te kilometrowe kolejki do sklepu i żebym sama co nieco kupiła") i od razu zaczęłam układać w głowie co zrobię...potem wyjęłam kartkę i spisałam,że jest plan: zrobić sałatkę śledziową, sałatkę jarzynową, keks upiec, sernik upiec i muffinki upiec...zaznaczę,że dwóch ostatnich nigdy wcześniej nie robiłam...a skąd pomysł na muffinki? Miałam wczoraj przymusowe wyjście wieczorne do sklepu,po Pampersy i spotkałam kumpelę,która kupowała formę do muffinek i pomyślałam "zrobię do koszyczka babeczkę"...a co? Mam czas ;)
Zaplanowałam również obiad dziś, jutro i poniedziałek, odszukałam na necie przepisów na sernik i babeczki, spisałam co będzie mi potrzebne do tego wszystkiego plus do obiadów i sprzątania jeszcze przed świętami(zrobiłam w międzyczasie syrop z cebuli,bo coś niedomagam po Chrzcie :( ),nawet ugotowałam warzywa i jajka do sałatki i po śniadaniu poszłam z chłopcami na zakupy....masakra,ile rzeczy nakupowałam i jak wyglądałam najpierw w supermarkecie z dwójką małych dzieci (w tym jednym baaardzo pomocnym i wzbudzającym powszechne zainteresowanie,że tak Mamusi pomaga w noszeniu zakupów czy pilnowaniu Braciszka,gdy Matka przeciskała się między półki sklepowe,gdzie z wózkiem i dwoma ! koszykami nie dało się przejść!) potem na bazarku,gdzie dokupowałam kilka pierdółek...ostatecznie ok 14 byłam w domu obwieszona siatkami jak nie wiem...i z portfelem znacznie uszczuplonym...do tego w ramach walki z kilogramami ;) pospacerowałam po schodach (na 4 i z 4 piętra) jakieś 4 czy 5 razy...znów Kubuś był pomocny,bo poprosiłam Go - Mamusia wskoczy szybciutko do domku zostawić zakupy i zaraz wracam do Was...i idziemy do drugiego sklepu..jakz wykle grzecznie stał przy wózku i pilnował :) Aż Sąsiad z dołu (za którymś razem) pochwalił,jaki On grzeczny...nie zaprzeczam,dziś był baaaaaaaaaaaardzo pomocny :* Aż w nagrodę dostał pistolet na wodę...o ja głupia! Mieszkanie nam pływa już :P
Przed powrotem Starego z pracy po 16 zrobiłam na szybko tę sałatkę śledziową a jak wrócił wspólnie zrobiliśmy obiad na dziś i ja odgruzowałam kuchnię ..po poobiedniej sjeście (jaka byłam zła,że marnujemy czas,to szkoda słów!) zabraliśmy się do roboty po kąpaniu Igorka i tak oto dopiero niedawno wyrobiłam się...Stary skroił mi wszystkie warzywa na sałatkę...i tyle Go widzieli, poszedł Kubę wykąpać i nie wrócił..ja zrobiłam te babeczki i 2 ciasta (ostatnie właśnie poszło do piekarnia)..norma wyrobiona :)
Mogę zacząć świętować :) Jutro tylko Święconkę szykować i żurek na niedzielny poranek,no i jajka malować...
Nie ma bata, jutro przed Święconką to Stary posprząta nieco mieszkanie,za karę,że ja tu ślęczę dalej,a On w kimono poszedł :)
A po południu wizytacja...i w sumie cieszę się z prawdopodobnego obrotu spraw...biorąc pod uwagę,że chyba ominie mnie wątpliwa przyjemność świętowania z Rodzinką M...jutro posiedzimy u nas , może tym razem Mąż pochwali Żonę,a nie przypisze sobie zasługi,że niby w żartach "no ja upiekłem, zrobiłem etc etc".
Za jakąś godzinkę powinnam już zupełnie obrobiona być i nawet moje długaśne włosy (które w tak zwanym międzyczasie umyłam :P ) powinny wyschnąć :) Sąsiedzi,Was z tego miejsca (jakbyście przypadkiem to czytali :P ) przepraszam za hałas jaki robił mikser do 23 :P


A tymczasem pochwalę się fotogalerią...ku pamięci..i dla moich Syneczków,którzy mam nadzieję,będą kiedyś czytelnikami Bloga :)

Muffinki przed wycieczką do piekarnika :)
Muffinki Nigeli upieczone :)
Mój Keks :)
Sernik czeka na pieczenie
I już w piekarniku



PS. Wczoraj M strasznie mnie zaskoczył..hmm,w sumie pozytywnie...chociaż nie wiem,jak to wszystko mam odczytywać? Bo czy to znaczy,że nadal ma żal do Rodzinki i dlatego nie wylądował u Nich? Ale do rzeczy...
Byliśmy u fotografa wybrać fotki z Chrztu (z sesji i odebrać fotki z Kościoła) i w drodze powrotnej wysiadłam pod Kościołem a Chłopcy do domu pojechali...taki był plan, M zaraz zorientował się,że ja mam klucz (ba nawet dwa komplety kluczy) niestety nie dało się do mnie dodzwonić,bo przecież jak miałabym nie wyłączyć głosu w telefonie na Mszy? Po godzinie coś mnie natchnęło i zerknęłam na telefon i od razu domyśliłam się...8 połączeń mówi same za siebie..byłam pewna,że poszedł do Swoich,co nie ukrywam,że nie spodobało mi się,bo przecież Oni mają nas gdzieś,co ostatecznie na Chrzcie Igorka (i wcześniej) pokazali ...wyszłam po 20 (po ponad 2 godzinach modlitwy) i okazało się,że M bardzo dobrze zajął się chłopcami...Igorek w wózku pod kocykiem i okryciem z wózka spał słodko, a Kubuś zobaczył mecz piłki nożnej na hali sportowej a wszystkow twoarzystwie kolegi M,który namawiał Go na piwo,ale On odmówił,że jak z dziećmi...za to zaprosił Go do nas i u nas kulturalnie wypili po 2 piwka, "HoHo" (jak nazywa Mikołaja Kubuś :P ) pograł w piłkę z Kubą,ja szybko wykąpałam Igorka, M pozmywał nieco zaległości,ja potem usmażyłam naleśniki (i skoczyłam szybko do tego Lidla i wczoraj TEŻ oczywiście zrobiłam dużo większe zakupy niż zakładałam...bo poszłam po mleko i pampersy...a wróciłam z mega zakupami,że M musiał zejść po nas...bo Kuba też oczywiście mi towarzyszł :) ). Ogólnie pozytywnie zaskoczona...no i mile czas spędziliśmy (choć ja raczej nie odpoczywałam odląd wróciłam z Kościoła)..swoją drogą Mikołaj to pierwszy przyjaciel M , którego poznałam,gdy zaczęliśmy spotykać się z M...i w sumie lubię Go...chociaż wciąż ubolewam,że M nie ma znajomych,że tak powiem w podobnej sytuacji życiowej...ehhh... Mikołaj to wieczny chłopiec,który pewnie długo nie ustatkuje się,choć ma już 3 dychy na karku...z kolei inny - Miron to niby żonaty facet (2 tyg. po nas ślubowali sobie) ale bardziej marzy o karierze rockmana niż o rodzinie itd...efekt? Jeśli koledzy sobie przypominają o M to by Go wyciągnąć na kawalerskie wyjście...na szczęście ostatnio M zna priorytety...a tak w ogóle,to ostatnio wciąz myślę o czymś (gdy patrzę na Niego i dzieci),że moje obawy co do tego,że Igorek będzie pokrzywdzony,bo M poświęcać będzie 100% uwagi Starszemu , były nieuzasadnione...ba, Kuba w tym wieku co Igorek teraz (a nawet wcześniej) nie miał tyle uwagi Taty :)

Obym nie musiała tych wszystkich pochwał pod adrem Starego JAK ZWYKLE odszczekać...



Kurde uciekaj Babo do kończenia robót,bo już zaraz wyciągać trzeba ciacho z piekarnika a kuchnia wciąż nie odgruzowana...i znów pójdziesz spać o 2 ...a o 6 pobudka!*


*Sama się sobie dziwię,że nie chodzę nieprzytomna,czy wręcz jak zombi,bo od pewnego czasu mój dzień trwa od 6-7 do 2 nastęonego dnia!






EDIT :P Ciacho gotowe :D...a ja nawet nieco sprzątnęłam w tym czasie :P

wtorek, 15 kwietnia 2014

Ty bab Izia, ja bab ty

No i po uroczystości Chrztu Świętego mojego Igorusia...
Buciki Igorka :)

Czekałam na ten dzień (nie ukrywam),ze sporym niepokojem,a jednocześnie tak strasznie nie mogłam doczekać się,kiedy będzie po ..tyle spraw ostatnio miałam na głowie,że marzyłam,żeby chociaż odeszły przygotowania do Chrztu a sporo było,bo na zakupach byłam 3 razy (nie wliczając internetowych zakupów szatki i świecy),z czego raz były zakupy w Łodzi,raz wymiana tych ciuszków w Częstochowie i raz bez efektu zakupy tu na miejscu...no i odeszły,ale czy czasu teraz mam więcej...hmmm...ostatnio mocno poluzowałam sobie i efekt taki,że w domu jest bałagan nie z tej ziemi,a wszystko nie w porę...projekt nadal nieskończony itd itp...czas się ogarnąć :/

Ale ale...wracając do Chrztu...pogoda była piękna (szczególnie jeśli dziś wyjrzało się przez okno doceniało się pogodę jaka nas uraczyła w sobotę) i w sumie humor też miałabym niezły...miałabym,ale nie miałam :(
Najpierw rano zdenerwowałam się po wizycie w salonie fryzjerskim...co innego miałam na myśli a z czym innym na głowie wyszłam...w drodze do domu tylko myślałam żeby puścić w kanał razem z wodą swoją fryzurę (i 50zł)- gdyby nie moje wrodzone skąpstwo ...no cóż,przebolałam to jakoś i w mega nerwach szykowałam się do wyjazdu do Kościoła...słyszałam,że łądnie wyglądałam,ale ja o sobie za nic bym tak nie powiedziała...no cóż...uroczystość w Kościele była bardzo miła,znaczy miejscowy Proboszcz bardzo fajnie poprowadził nabożeństwo...nasz fotograf zrobił nam masę fotek a dziś jeszcze odbyliśmy mini sesję w studio,już tylko we własbym,czteroosobowym gronie...z tego też powodu z kościoła nie mam żadnych fotek wykonanych własnym aparatem...z tego i innego powodu...i tu przechodzę do powodu nr 2, dla którego ten dzień nie był najmilszy...otóż rodzinka mojego M...ehhh...wspominałam coś,że delikatnie rzecz ujmując nie kwapili się do tego,by poznać naszego młodszego syna? No to do Chrztu z całej rodziny M Igorka widział TYLKO Teść...miał w sumie kilka okazji,ale widział tylko raz,gdy przyszedł do nas w odwiedziny bodajże dzień przed ukończeniem przez Maleństwo 3-ech miesięcy...potem wpadł po dniu Kobiet,ale miał pecha,bo Igor przespał całą Jego wizytę,więc siedzieliśmy w Kuchni...zresztą On nie wspomniał słowem o Igorku,więc chyba nie obeszło Go zbytnio,że najmłodszego wnuka nie miał okazji zobaczyć...bodajże tydzień temu w sobotę spotkaliśmy się na naszej działce,gdzie M z Teściem robili podkład pod wylewkę pod budynek gospodarczy...mimo fatalnej pogody zebrałam chłopców i poszliśmy na spacer..."Dziadziuś" nie doszedł nawet do wózka,a do Kuby chyba z raz przemówił..w sumie prawie nie oderwał się od zajęcia,no cóż trudno...nie narzekam :) Tyle o Dziadku,bo z resztą rodziny jest znacznie gorzej...jakoś w styczniu spotkaliśmy się przypadkiem z bratem M,który od razu zapowiedział - "wybieram się do Was,po ostatnim"....nie dotarł...wspominałam,że On (z rodziną) i Teście mieszkają rzut beretm od nas ,że wręcz widzimy z okien nasze bloki? W ubiegłą środę miałam wątpliwą przyjemność spotkać się z Nim...uprzedzam,nie byłam zbyt miła! Ale czy powinnam była być miła?! czas skończyć z kurtuazją! Z uwagi na zbliżające się Święto Igorka pojechałam z Kubusiem do nowootwartej Galerii (choć to słow,chyba mocno na wyrost! KICHA STRASZNA ta nasza "największa w mieście Galeria" nie sądzę,bym wybrała się prędko)...w drodze do domu zobaczyłam,że fryzjerka,u której ostatnio Kubę obcinałam a i sama swego czasu ścinałam włosy, nadal ma otwarte więc na najbliższym parkingu zatrzymałam się...no i wtedy dojrzałam Szwagra zmierzającego do domu...myślałam,może nie zauważy mnie,ale nie...nie omieszkał podejść...ja mocno zdenerwowana tym spotkaniem zajęłam się uwalnianiem Kubusia z fotelika a Tamten mówi "co,spotykamy się w sobotę?" na co ja: "no wiesz,jak dotrzesz?! o do ans nie dotarłeś!" a On "kurde, Agaaa.." na co ja wtrąciłam "wybacz Robert,ale ja nie znajduję wytłumaczenia...sorry,spieszę się do fryzjera", On dalej swoim głupkowatym sposobem: "a Ty będziesz?" na co odburknęłam już poirytowana Jego tupetem "nie,nie będę",spytał jeszcze dokąd się spieszę powiedziałam,że do fryzjera i poszłam ciągnąc Kubę z sobą...ostatecznie do fryzjera nie weszłam...pewnie dlatego,że cała trzęsłam się w środku...pokręciłam się i wróciłam do auta....w domu skręcało mnie,by powiedzieć Staremu,ale ostatnimi czasy nauczyłam się,że On nie wszystko musi wiedzieć...5 lat zajęło mi ułożenie sobie w głowie jak mam postepować z Nim...i w sumie chyba tak jest lepiej...a napewno spokojniej...prawdę powiem spodziewałam się,że w sobotę będzie ciąg dalszy ale nic z tych rzeczy...Brat M ewidentnie dał mi do zrozumienia,że jest obrażony ...a w najlepszym razie niezainteresowany moją (i nie tylko moją) osobą...głównie wódka Go zainteresowała...swoją drogą na spółkę ze swoim Tatą i Szwagrem swoim wypili cały przewidziany przez M zapas...symboliczny zapas...Siostra M równie olała nas i Igorka...zresztą Teśc podobnie...wszyscy ograniczyli się do złożenia prezentów dziecku i tyle "widzieli" dziecko...z akcentem na widzieli,bo co najwyżej rzucili maluśkie spojrzenie podczas życzeń...a tak nikt do nas nie doszedł..no cóż,nie płakałam...zaraz obok nas siadł Chrzestny Igorka (jedyny z rodziny M,który szczerze interesował się naszym Dzieckiemi swoją drogą,który fantastycznie się Nim zajmował) więc byłam odgrodzona od Tamtych...i chwała Bogu! Od czasu do czasu,gdy Chrzestny woził wózkiem Igorka podchodził Robert do Niego (co masakrycznie działało mi na nerwy)...ale na szczęście Tamci stosunkowo wcześnie się zwinęli do domu...i dopiero wtedy nerwy mnie opuściły...nawet dopiero wtedy przypomniałam sobie o aparacie...przypadkiem? Hmmm...nie wiem...wiem,że wcześniej byłam zbyt zderwowana...bo nie tylko Ich tupet (by dawać nam do zrozumienia,gdzie nas mają) działał mi na nerwy,ale całokształt...począwszy od zachowania Bratanka M, który w Kościele plątał się przy nas (swoją drogą nie pozwoliliśmy naszemu Synowi stać z nami,a Tamten zaplątał się przy nas :/ ),czy potem na sali,gdy wariował z Kubą i wielokrotnie przewracał Go z dużą siłą na kolanka...koniec końców musiałam interweniować i zabronić Kubie takich zabaw,bo Tamten (starszy o 3 lata) ewidentnie nie wyczuwał,że robi Mu krzywdę...a tradycyjnie NIKT nie zwracał Mu uwagi...baaa Jego rodzice nie zaniteresowani byli w ogóle dziećmi...Ich młodsze dziecko,niespełna dwuletnia córka chodziła po całej restauracji przez nikogo niepilnowana i robiła co chciała...m.in. demolował dekoracje...o rany,do tej pory trzęsie mnie jak sobie to wszystko przypomnę...jak wspomniałam jednak,koło 17 przyjechali "kierowcy" najpierw po jednych,potem po drugich...swoją drogą,tylko nieliczni się pożegnali z nami...no trudno,ja kultury uczyć Ich nie zamierzam...A czy ja mam sobie coś do zarzucenia? BYNAJMNIEJ! Mam prawo być obrażona,że mają gdzieś moje dziecko! A Oni nie mieli najmniejszych wyrzutów sumienia,że dopiero teraz zobaczyli naszego Młodszego!Ani nie udawali,że Ich obchodzi czy to Igorek,czy też my...Oni chyba w ogóle zapomnieli z jakiej okazji gościli się... No trudno! Swoją drogą to w noc po Chrzcie miała przyjechać Teściowa! Nie wiem,czy przyjechała,bo Ona nie odezwała się, Stary z Kimś rozmawiał przez telefon,ale byłam daleko od Niego (On w kuchni a ja pokoju,dość daleko oddalonym i z TV włączonym...no i z chłopcami),nie mówił,żebyśmy jak każe tradycja iść witać powracającą z obczyzny Mamusię! Więc nie wiem,czy wróciła...obstawiam,że tak,bo jak zwykle wtedy bywa tak i teraz w niedzielę pojawiło się dużo prania rozwieszonego na balkonie u nich...nawet początkowo miałam zamiar powiedzieć Staremu,by może Ją (czy raczej Ich,znaczy teściów) zaprosić do nas, na tort,pozostały po Chrzcie ale najpierw nie było okazji,a potem Stary rozkroił tort i zjedliśmy go...a po tym "głuchym" telefonie (znaczy o którym ja chyba miałam niewiedzieć,skoro nic nie powiedział że z kimkolwiek rozmawiał) wogóle odechciało mi się rozmowy na drażliwy temat...a już zupełnie później pomyślałam...Ona jest taka sama jak Oni! Jeśli przyjechała w noc z soboty na niedzielę a najmłodszego wnuczka nie widziała jeszcze to powinna chcieć od razu lecieć do Niego...no moja Mama by tak zrobiła na bank! Zresztą przy obu moich chłopcach była pierwszym Gościem w Szpitalu! Mało tego,Teściowa podobno bardzo często dzwoni czy to do Teścia (a tym samym i Młodszego Syna,jako,że mieszkają razem) czy to Córki,tylko do nas nie,więc tak pomyślałam,gdyby i Ona była w porządku,to zadzwoniłaby do mnie z gratulacjami czy coś...zadzwoniła dopiero przy okazji Świąt Bożego Narodzenia,nawet z prośbą o fotkę Igorka dzwoniła do Tamtych...o ironio! Jakby Oni mieli :D


Ale wracając do pozostałej części Chrzcin...gdy nerwy puściły już mnie było naprawdę miło i sympatycznie i trochę fotek porobiłam,a dzieci pobawiły się...znaczy mój Kuba ze swoim kuzynostwem - mojej siostry dziećmi i mojego brata córką...swoją drogą to Kuba ubóstwia najstarszą siostrę cioteczną Izunię i od dawna powtarza "Ty bab Izia, ja bab ty" co oznacza - jak Ty będziesz bił Izę to ja będę bił Ciebie...a tyczyło się to Szymka (mojego siostrzeńca a brata Izy) bo kiedyś bili się przy Kubie i od tamtej pory Kuba MUSI Ją bronić :D


FOTORELACJA Z CHRZCIN!

Od lewej: Natalka (bratanica), Izunia (siostrzenica) Kubuś mój, Szymek (siostrzeniec i mój Chrześnik)
wariacje...kontrolowane,bo gdy dzieci młodsze są pod obieką I&Sz to są bezpieczne :)
Igorek ze swoją Chrzestną,moją ulubioną kuzynką
Lenka,moja siostrzenica najmłodsza i jedna z Trójki nowoochrzczonych...a jednocześnie jedyna dziewczynka świętująca w ten dzień :)
Igorek z Rodzicami
Igorek z Mamą, Mamą Chrzestną i Babcią
Igorek z Mamą, Mamą Chrzestną, Mężem Chrzestnej i rodzicami Adasia (najmłodszego z Chrzczonych tego dnia) i Natalki

Igorek z kochanymi Dziadkami
Igorek z Chrzestnej Mężem...może skusi się na powiększenie rodziny,bo jednego tylko Synka mają..ale jak to On mówił,nie da rady,bo nie mają windy :D

Ja i siostra z naszymi Aniołkami
Chrzestna z Mężem zachęcani do powiększania rodziny :D Oj ubaw był nie z tej ziemi :D

My z siostrą i naszymi Aniołkami i z ukochaną Babcią (a dla dzieci Prababcią)
Wariacje z Izunią...Oni Ją zamęczą :D I taaaaaaaaaaaaaaaaaak Ją kochają :)
Mój przystojniak mały

Moi faceci :)

MY :D

M i mój Brat na spacerze wokół sali :)
Adaś i Igorek...najmłodsi w rodzinie :)





I coś z wczoraj, moi chłopci kochani :*
I Tatuś z chłopcami :)






A wogóle wgógle, to mam niusa :D Mój Kubuś od września zaczyna przedszkole w moim rodzinnym miasteczku...teraz tylko przeprowadzić się tam :D

A nisu nr dwa, Kuba ma kilka nowych "słów"
- hopa hopa :) Co to? Schody,czy chodzenie po schodach :)
- bab - bić, bić się :)
- bibab - mówić , śpiewać :)
Chwilowo nie pamiętam więcej,może dlatego,że już 2? Kurcze w piątek ostatni też tak siedziałam długo bo prasowałam,pastowałam nam buty...swoją drogą to tak wypucowałam buty nam,że wciąz nadziwić się nie mogłam jak ładnie mi to wyszło :D PS. Stary jak stał z innymi facetami to miał najlepsze buty :D
I tym akcentem kończę wywód :D






Jak nikt nie chwali ,to trzeba samemu się pochwalić :D