wtorek, 29 stycznia 2013

już nie mogę doczekać się jak będziesz w ciąży

Tak w dniu dzisiejszym (zresztą nie pierwszy raz) powiedział mi Mąż...ten sam, który tyle krwi mi dotąd napsuł...ten samiutki :)
Zresztą ostatnio nie mam powodów do narzekań na Niego...mogłabym rozpisywać się na ten temat, ale po co? jesteśmy szczęśliwi...po pracy spędzamy calutkie dni razem a weekend to w ogóle norma, że spędzamy w swoim gronie..chociaż ostatnio o dziwo zaczęliśmy widywać się z ludźmi - dwa weekendy z rzędy gościliśmy znajomych i raz byliśmy u jednych z Nich...
Młody ewidentnie poprawił się w kwestii odporności, zresztą dostałam jakiś czas temu wypis ze Szpitala i okazało się,że zgodnie z ustaleniami z naszą Panią Endokrynolog zrobili nam przy okazji badania odpornościowe (co prawda mieli zbadać dwie immunoglobuliny a nie jedną, jak zrobili, ale cóż zrobić, dobre i tyle, choć kilkadziesiąt złotych zaoszczędzone) no i zbadane IgG poszło w górę (ku mojemu zadowoleniu) i teraz jest już w normie...i myślę,że to widać, bo jakby było inaczej,to już pewnie chorowałby nie raz...a szczególnie po świętach! Co prawda jak dowiedziałam się wczoraj na wizycie u alergologa to nie ominie mnie badanie drugiej immunoglobuliny (IgA), bo ona dużo powie o odporności Młodego, a mianowicie czy jest to rzeczywiście zaburzenie odporności,a więc coś co będzie miał stale,czy jest szansa,że wyrasta z tego...OBY! W końcu planuję za 2 lata puścić Go do przedszkola.
Dziś Stary dostał od nas (ode mnie i Młodego) przedwczesny prezent urodzinowy (zegarek - drugi i ostatni! Jak kolejny zgubi to nic więcej nie dostanie!) i jeszcze bardziej jest kochany, hehehe.

Młody nadal "niegadający" i nie ukrywam,że zaczynam się tym nieco martwić... co prawda umie "rozmawiać" ale nie jest to typowa rozmowa, więc myślę,że czeka nas wizyta u specjalisty...zresztą ostatnio uznałam,że i do okulisty znów iść trzeba...więc zaczyna się znów tourne po lekarzach...jak będę już siedziała w domu i nie pracowała to zajmę się tym dobrze...póki co czekam na koniec miesiąca,ciekawa jestem jak wyjdę na "umowie" z Szefem...oj czarno to widzę...trochę już Go znam i wiem,mniej więcej czego się spodziewać...

Wciąż czekamy aż nie nadejdzie znienawidzona miesiączka i ja zatestuję i okaże się,że jestem w ciąży! Już doczekać się nie mogę...Młodemu też się przyda jak najszybciej rodzeństwo, bo zaczyna mieć "jedynackie" zapędy i trzeba wybić Mu to z głowy...właśnie trzeci cykl zbliża się do końca i mam nadzieję,że skończy się dopiero za 9 m-cy...
Już doczekać się nie mogę...

wtorek, 8 stycznia 2013

Noworocznie

łooo, wieki mnie tu nie było...ale jak zobaczyłam,że ostatni wpis naskrobałam 25-tego listopada to przeraziłam się, aż tak dużo czasu mnie tu nie było?! Szok!!
A co u nas...hmmm...w grudniu udało się zaliczyć pobyt w Szpitalu w związku z tym niedoborem wzrostu Młodego...swoją drogą to na samym wstępie okazało się,że nie jest z tym aż tak źle - Pani doktor jeszcze raz sama na swojej aparaturze zmierzyła Go (a On nawet współpracował chętnie) i okazało się,że chyba ostatni pomiar znów był zły (tym razem zaniżony),bo chyba przez ten miesiąc nie urósł chyba 3 cm? Tak czy inaczej 13-stego grudnia położyliśmy się na 2 dni do Szpitala...w sobotę wyszliśmy...część wyników już Pani Dr przekazała mi telefonicznie a na pozostałe jeszcze czekam...mając komplet będziemy decydować do dalej..ale najpewniej trzeba będzie wybrać się do gastroenterologa..będę martwiła się (ewentualnie) później..w Szpitalu mieli nam też wykonać badania odpornościowe (wielokrotne odkładane) i sama aż jestem ciekawa, czy je zrobili i jak wyszły, z wyoisu (na który wciąż czekam) myślę,że się dowiem...
święta minęły nawet miło, szybko i o dziwo ZDROWO i nawet obawiałam się,że po świętach dopadnie nas jakieś choróbsko (bo w święta mieliśmy do czynienia z kilkoma kichającymi i kaszlącymi dzieciakami) a tu nie! Może ten znienawidzony przez Młodego tran daje radę..
Sylwestra spędziliśmy we własnym (wciąż trzyosobowym) gronie..i nawet miło było...były tańce ;) i prażenie popkornu...którym Młody strasznie się zajadał - po raz pierwszy :)
A co poza tym? Kurcze do przedwczoraj napisałabym,że w życiu małżeńskim względna sielanka (bywały zgrzyty ale nawet szybko o nich zapominaliśmy)...niestety czas sielanki odszedł w niepamięć w niedzielę...ale na szczęście tylko na 2 dni...i teraz pomalutku znów odbudowujemy spokój...a ja odliczam dni do kolejnych staranek :) W końcu nie poddaję się! Dalej walczę o rodzeństwo dla Młodego... W pracy wywalczyłam układ z szefem...więc nie zwolnił mnie...na pewnych zasadach (o których na forum publicznym wolę nie pisać)...
kurcze, tyle pokrótce...