wtorek, 15 kwietnia 2014

Ty bab Izia, ja bab ty

No i po uroczystości Chrztu Świętego mojego Igorusia...
Buciki Igorka :)

Czekałam na ten dzień (nie ukrywam),ze sporym niepokojem,a jednocześnie tak strasznie nie mogłam doczekać się,kiedy będzie po ..tyle spraw ostatnio miałam na głowie,że marzyłam,żeby chociaż odeszły przygotowania do Chrztu a sporo było,bo na zakupach byłam 3 razy (nie wliczając internetowych zakupów szatki i świecy),z czego raz były zakupy w Łodzi,raz wymiana tych ciuszków w Częstochowie i raz bez efektu zakupy tu na miejscu...no i odeszły,ale czy czasu teraz mam więcej...hmmm...ostatnio mocno poluzowałam sobie i efekt taki,że w domu jest bałagan nie z tej ziemi,a wszystko nie w porę...projekt nadal nieskończony itd itp...czas się ogarnąć :/

Ale ale...wracając do Chrztu...pogoda była piękna (szczególnie jeśli dziś wyjrzało się przez okno doceniało się pogodę jaka nas uraczyła w sobotę) i w sumie humor też miałabym niezły...miałabym,ale nie miałam :(
Najpierw rano zdenerwowałam się po wizycie w salonie fryzjerskim...co innego miałam na myśli a z czym innym na głowie wyszłam...w drodze do domu tylko myślałam żeby puścić w kanał razem z wodą swoją fryzurę (i 50zł)- gdyby nie moje wrodzone skąpstwo ...no cóż,przebolałam to jakoś i w mega nerwach szykowałam się do wyjazdu do Kościoła...słyszałam,że łądnie wyglądałam,ale ja o sobie za nic bym tak nie powiedziała...no cóż...uroczystość w Kościele była bardzo miła,znaczy miejscowy Proboszcz bardzo fajnie poprowadził nabożeństwo...nasz fotograf zrobił nam masę fotek a dziś jeszcze odbyliśmy mini sesję w studio,już tylko we własbym,czteroosobowym gronie...z tego też powodu z kościoła nie mam żadnych fotek wykonanych własnym aparatem...z tego i innego powodu...i tu przechodzę do powodu nr 2, dla którego ten dzień nie był najmilszy...otóż rodzinka mojego M...ehhh...wspominałam coś,że delikatnie rzecz ujmując nie kwapili się do tego,by poznać naszego młodszego syna? No to do Chrztu z całej rodziny M Igorka widział TYLKO Teść...miał w sumie kilka okazji,ale widział tylko raz,gdy przyszedł do nas w odwiedziny bodajże dzień przed ukończeniem przez Maleństwo 3-ech miesięcy...potem wpadł po dniu Kobiet,ale miał pecha,bo Igor przespał całą Jego wizytę,więc siedzieliśmy w Kuchni...zresztą On nie wspomniał słowem o Igorku,więc chyba nie obeszło Go zbytnio,że najmłodszego wnuka nie miał okazji zobaczyć...bodajże tydzień temu w sobotę spotkaliśmy się na naszej działce,gdzie M z Teściem robili podkład pod wylewkę pod budynek gospodarczy...mimo fatalnej pogody zebrałam chłopców i poszliśmy na spacer..."Dziadziuś" nie doszedł nawet do wózka,a do Kuby chyba z raz przemówił..w sumie prawie nie oderwał się od zajęcia,no cóż trudno...nie narzekam :) Tyle o Dziadku,bo z resztą rodziny jest znacznie gorzej...jakoś w styczniu spotkaliśmy się przypadkiem z bratem M,który od razu zapowiedział - "wybieram się do Was,po ostatnim"....nie dotarł...wspominałam,że On (z rodziną) i Teście mieszkają rzut beretm od nas ,że wręcz widzimy z okien nasze bloki? W ubiegłą środę miałam wątpliwą przyjemność spotkać się z Nim...uprzedzam,nie byłam zbyt miła! Ale czy powinnam była być miła?! czas skończyć z kurtuazją! Z uwagi na zbliżające się Święto Igorka pojechałam z Kubusiem do nowootwartej Galerii (choć to słow,chyba mocno na wyrost! KICHA STRASZNA ta nasza "największa w mieście Galeria" nie sądzę,bym wybrała się prędko)...w drodze do domu zobaczyłam,że fryzjerka,u której ostatnio Kubę obcinałam a i sama swego czasu ścinałam włosy, nadal ma otwarte więc na najbliższym parkingu zatrzymałam się...no i wtedy dojrzałam Szwagra zmierzającego do domu...myślałam,może nie zauważy mnie,ale nie...nie omieszkał podejść...ja mocno zdenerwowana tym spotkaniem zajęłam się uwalnianiem Kubusia z fotelika a Tamten mówi "co,spotykamy się w sobotę?" na co ja: "no wiesz,jak dotrzesz?! o do ans nie dotarłeś!" a On "kurde, Agaaa.." na co ja wtrąciłam "wybacz Robert,ale ja nie znajduję wytłumaczenia...sorry,spieszę się do fryzjera", On dalej swoim głupkowatym sposobem: "a Ty będziesz?" na co odburknęłam już poirytowana Jego tupetem "nie,nie będę",spytał jeszcze dokąd się spieszę powiedziałam,że do fryzjera i poszłam ciągnąc Kubę z sobą...ostatecznie do fryzjera nie weszłam...pewnie dlatego,że cała trzęsłam się w środku...pokręciłam się i wróciłam do auta....w domu skręcało mnie,by powiedzieć Staremu,ale ostatnimi czasy nauczyłam się,że On nie wszystko musi wiedzieć...5 lat zajęło mi ułożenie sobie w głowie jak mam postepować z Nim...i w sumie chyba tak jest lepiej...a napewno spokojniej...prawdę powiem spodziewałam się,że w sobotę będzie ciąg dalszy ale nic z tych rzeczy...Brat M ewidentnie dał mi do zrozumienia,że jest obrażony ...a w najlepszym razie niezainteresowany moją (i nie tylko moją) osobą...głównie wódka Go zainteresowała...swoją drogą na spółkę ze swoim Tatą i Szwagrem swoim wypili cały przewidziany przez M zapas...symboliczny zapas...Siostra M równie olała nas i Igorka...zresztą Teśc podobnie...wszyscy ograniczyli się do złożenia prezentów dziecku i tyle "widzieli" dziecko...z akcentem na widzieli,bo co najwyżej rzucili maluśkie spojrzenie podczas życzeń...a tak nikt do nas nie doszedł..no cóż,nie płakałam...zaraz obok nas siadł Chrzestny Igorka (jedyny z rodziny M,który szczerze interesował się naszym Dzieckiemi swoją drogą,który fantastycznie się Nim zajmował) więc byłam odgrodzona od Tamtych...i chwała Bogu! Od czasu do czasu,gdy Chrzestny woził wózkiem Igorka podchodził Robert do Niego (co masakrycznie działało mi na nerwy)...ale na szczęście Tamci stosunkowo wcześnie się zwinęli do domu...i dopiero wtedy nerwy mnie opuściły...nawet dopiero wtedy przypomniałam sobie o aparacie...przypadkiem? Hmmm...nie wiem...wiem,że wcześniej byłam zbyt zderwowana...bo nie tylko Ich tupet (by dawać nam do zrozumienia,gdzie nas mają) działał mi na nerwy,ale całokształt...począwszy od zachowania Bratanka M, który w Kościele plątał się przy nas (swoją drogą nie pozwoliliśmy naszemu Synowi stać z nami,a Tamten zaplątał się przy nas :/ ),czy potem na sali,gdy wariował z Kubą i wielokrotnie przewracał Go z dużą siłą na kolanka...koniec końców musiałam interweniować i zabronić Kubie takich zabaw,bo Tamten (starszy o 3 lata) ewidentnie nie wyczuwał,że robi Mu krzywdę...a tradycyjnie NIKT nie zwracał Mu uwagi...baaa Jego rodzice nie zaniteresowani byli w ogóle dziećmi...Ich młodsze dziecko,niespełna dwuletnia córka chodziła po całej restauracji przez nikogo niepilnowana i robiła co chciała...m.in. demolował dekoracje...o rany,do tej pory trzęsie mnie jak sobie to wszystko przypomnę...jak wspomniałam jednak,koło 17 przyjechali "kierowcy" najpierw po jednych,potem po drugich...swoją drogą,tylko nieliczni się pożegnali z nami...no trudno,ja kultury uczyć Ich nie zamierzam...A czy ja mam sobie coś do zarzucenia? BYNAJMNIEJ! Mam prawo być obrażona,że mają gdzieś moje dziecko! A Oni nie mieli najmniejszych wyrzutów sumienia,że dopiero teraz zobaczyli naszego Młodszego!Ani nie udawali,że Ich obchodzi czy to Igorek,czy też my...Oni chyba w ogóle zapomnieli z jakiej okazji gościli się... No trudno! Swoją drogą to w noc po Chrzcie miała przyjechać Teściowa! Nie wiem,czy przyjechała,bo Ona nie odezwała się, Stary z Kimś rozmawiał przez telefon,ale byłam daleko od Niego (On w kuchni a ja pokoju,dość daleko oddalonym i z TV włączonym...no i z chłopcami),nie mówił,żebyśmy jak każe tradycja iść witać powracającą z obczyzny Mamusię! Więc nie wiem,czy wróciła...obstawiam,że tak,bo jak zwykle wtedy bywa tak i teraz w niedzielę pojawiło się dużo prania rozwieszonego na balkonie u nich...nawet początkowo miałam zamiar powiedzieć Staremu,by może Ją (czy raczej Ich,znaczy teściów) zaprosić do nas, na tort,pozostały po Chrzcie ale najpierw nie było okazji,a potem Stary rozkroił tort i zjedliśmy go...a po tym "głuchym" telefonie (znaczy o którym ja chyba miałam niewiedzieć,skoro nic nie powiedział że z kimkolwiek rozmawiał) wogóle odechciało mi się rozmowy na drażliwy temat...a już zupełnie później pomyślałam...Ona jest taka sama jak Oni! Jeśli przyjechała w noc z soboty na niedzielę a najmłodszego wnuczka nie widziała jeszcze to powinna chcieć od razu lecieć do Niego...no moja Mama by tak zrobiła na bank! Zresztą przy obu moich chłopcach była pierwszym Gościem w Szpitalu! Mało tego,Teściowa podobno bardzo często dzwoni czy to do Teścia (a tym samym i Młodszego Syna,jako,że mieszkają razem) czy to Córki,tylko do nas nie,więc tak pomyślałam,gdyby i Ona była w porządku,to zadzwoniłaby do mnie z gratulacjami czy coś...zadzwoniła dopiero przy okazji Świąt Bożego Narodzenia,nawet z prośbą o fotkę Igorka dzwoniła do Tamtych...o ironio! Jakby Oni mieli :D


Ale wracając do pozostałej części Chrzcin...gdy nerwy puściły już mnie było naprawdę miło i sympatycznie i trochę fotek porobiłam,a dzieci pobawiły się...znaczy mój Kuba ze swoim kuzynostwem - mojej siostry dziećmi i mojego brata córką...swoją drogą to Kuba ubóstwia najstarszą siostrę cioteczną Izunię i od dawna powtarza "Ty bab Izia, ja bab ty" co oznacza - jak Ty będziesz bił Izę to ja będę bił Ciebie...a tyczyło się to Szymka (mojego siostrzeńca a brata Izy) bo kiedyś bili się przy Kubie i od tamtej pory Kuba MUSI Ją bronić :D


FOTORELACJA Z CHRZCIN!

Od lewej: Natalka (bratanica), Izunia (siostrzenica) Kubuś mój, Szymek (siostrzeniec i mój Chrześnik)
wariacje...kontrolowane,bo gdy dzieci młodsze są pod obieką I&Sz to są bezpieczne :)
Igorek ze swoją Chrzestną,moją ulubioną kuzynką
Lenka,moja siostrzenica najmłodsza i jedna z Trójki nowoochrzczonych...a jednocześnie jedyna dziewczynka świętująca w ten dzień :)
Igorek z Rodzicami
Igorek z Mamą, Mamą Chrzestną i Babcią
Igorek z Mamą, Mamą Chrzestną, Mężem Chrzestnej i rodzicami Adasia (najmłodszego z Chrzczonych tego dnia) i Natalki

Igorek z kochanymi Dziadkami
Igorek z Chrzestnej Mężem...może skusi się na powiększenie rodziny,bo jednego tylko Synka mają..ale jak to On mówił,nie da rady,bo nie mają windy :D

Ja i siostra z naszymi Aniołkami
Chrzestna z Mężem zachęcani do powiększania rodziny :D Oj ubaw był nie z tej ziemi :D

My z siostrą i naszymi Aniołkami i z ukochaną Babcią (a dla dzieci Prababcią)
Wariacje z Izunią...Oni Ją zamęczą :D I taaaaaaaaaaaaaaaaaak Ją kochają :)
Mój przystojniak mały

Moi faceci :)

MY :D

M i mój Brat na spacerze wokół sali :)
Adaś i Igorek...najmłodsi w rodzinie :)





I coś z wczoraj, moi chłopci kochani :*
I Tatuś z chłopcami :)






A wogóle wgógle, to mam niusa :D Mój Kubuś od września zaczyna przedszkole w moim rodzinnym miasteczku...teraz tylko przeprowadzić się tam :D

A nisu nr dwa, Kuba ma kilka nowych "słów"
- hopa hopa :) Co to? Schody,czy chodzenie po schodach :)
- bab - bić, bić się :)
- bibab - mówić , śpiewać :)
Chwilowo nie pamiętam więcej,może dlatego,że już 2? Kurcze w piątek ostatni też tak siedziałam długo bo prasowałam,pastowałam nam buty...swoją drogą to tak wypucowałam buty nam,że wciąz nadziwić się nie mogłam jak ładnie mi to wyszło :D PS. Stary jak stał z innymi facetami to miał najlepsze buty :D
I tym akcentem kończę wywód :D






Jak nikt nie chwali ,to trzeba samemu się pochwalić :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz