piątek, 1 lipca 2011

Beznadziejny przypadek...

Ja to chyba nigdy nie pójdę po rozum do głowy...a co dopiero liczyć na cudowną przemianę Starego...dwa beznadziejne przypadki...
Stary wczoraj (na mój krótki wykład na temat Jego nieprzydatności) powiedział,że rano posprząta kuchnię (wspominałam,że sterty naczyń sięgają sufitu) a wcześniej zaoferował się,że rano (jako,że nie szedł do pracy) pójdzie po pieczywo na śniadanie..no więc wstał (a w zasadzie ja Go obudziłam) po 8,gdy ja ogarniałam z lekka nasz pokój przed przyjściem pielęgniarki....pielęgniarka przyszła ostatecznie o 9, a Stary zwlekł się parę minut później...najpierw musiał sam zjeść śniadanie (wczorajszą zupę)-nie ważne,że ja będę patrzyła głodna jak On je...mało tego - jak zjadł nie od razu wyszedł do sklepu, jak zwykle anemicznie poruszał się po domu po czym stwierdził,że ogoli się...i na nic moja mowa,że przecież jestem głodna-On wczoraj nie jadł wieczorem nic!!
W końcu pojechał do sklepu , gdy wrócił miał pretensje,że On pukał a ja nie otworzyłam Mu (a klucze miał,dodam) a na moje tłumaczenie,że wiecznie nie będę Mu otwierała, że nie jestem Jego odźwiernym i że przecież ma klucze,bo sam te drzwi zamykał powiedział,że On też nie jest od tego,żeby mi chleb kupować....czy to wymaga jakiegokolwiek komentarza? Raczej nie...
Zaraz (z bólem serca) poszedł z psem na spacer a potem oczekiwał,że ja jednocześnie zajmując się Małym (tzn trzymając Go na rękach,bo nie wyspany-obudzony przed przyjściem pielęgniarki-był marudny i podłoga Go parzyła) uszykuję sobie śniadanie i jeszcze je zjem,bo On już koniecznie się spieszył do wyjścia (a nie pamiętam,czy wspominałam,że jechał ze swoim Tatą na komisję do ZUSu do innego miasta-pewnie z 80km od nas oddalonego). Koniec końców wyszedł (ja kończyłam jeść z dzieckiem na jednej ręce i z kanapką w drugiej) i ani be ani me,że wychodzi,kiedy wróci itd...więc wyszłam za Nim do drzwi i tylko powiedziałam-może powiedziałbyś,że wychodzisz-to odburknął "wychodzę"...
Właśnie przed chwilą przypomniało mi się,że prosiłam Go wcześniej aby w z auta wyciągnął mi wózek bo będzie mi potrzebny,skoro mam iść na kontrolę do lekarza,a przecież wtedy auta (z wózkiem w środku) nie byłoby. Zadzwoniłam więc do Niego z pytaniem gdzie postawił ten wózek...no i odpowiedział "kurwa,zapomniałem" i jednym tchem dodał "no nieważne,coś mi si tu włączyło" [przyp. w nawigacji którą wziął!]...no kurwa,co mnie obchodzi Jego nawigacja?! krew się gotuje...powiedziałam więc,że teraz wszystko inne nie ważne,bo co mam zrobić skoro mam iść z dzieckiem do lekarza a daleko niby nie jest ale z 10 minut na pewno! A On mówi: "weź Małego na ręce"....krew już prawie mi wrzała...a już całkiem zagotowała się gdy spytałam ile zajęła Im droga do Tomaszowa,bo może poczekałabym jak wrócą [przyp. lekarz przyjmuje do 18] a On,że nie wie i nawet nie próbował zastanowić się (przypomnieć sobie) ile droga może Im zająć i choć w przybliżeniu określić czas powrotu...więc z gotującą się krwią podziękowałam ..i rozłączyłam się...miło wiedzieć,że dzielę życie z osobą, na którą mogę liczyć zawsze i w każdej sytuacji!
Miło też (naprawdę miło) wiedzieć,że są ludzie, na których naprawdę mogę liczyć-zgadałam się z koleżanką na GG i w luźnej rozmowie (gdzie nie prosiłam o pomoc a jedynie wyraziłam swoją złość na Starego...swoją drogą to Ona na moje stwierdzenie,że "Stary mnie wkurwia" spytała "jeszcze bardziej można niż ostatnio?" [na ostatnim wyjściu na "piwko"-kto pił ten pił-żaliłam Jej się] ).Tak czy inaczej Ona bez wahania zaproponowała swoją pomoc, natychmiast wręcz!A dodam,że Ona teraz jest w pracy i aby pomóc mnie wymyśli coś i wyrwie się na chwilę!! 
Gdy już umówiłyśmy się,że jak Młody wstanie,uszykuję nas i dam Jej znać,to nas podwiezie do przychodni, wtedy Stary napisał sms,żebym poczekała na Niego (a dodam,że po moim rozłączeniu się nie oddzwonił , co to to nie...On jest tego zdania-skoro rozłączam się to nie chcę rozmawiać, więc On nalegać nie będzie)...nawet nie dam Mu znać,że poradziłam sobie...dowie się po powrocie...

No to tyle w tym temacie...

Na koniec muszę pochwalić się czymś co niesamowicie ucieszyło mnie dziś (i przez co przedwcześnie pochwaliłam dzisiejszy dzień) , mianowicie dziś przyszły wylicytowane za 1zł/szt dwie par kąpielówek (nowych oczywiście!) dla Młodego..z przesyłką komplet kosztował 11zł....cieszę się tym bardziej,że zamówiłam znacznie mniejszy rozmiar niż obecnie nosi-takie były na aukcji i zaryzykowałam...no i opłaciło się,wygląda w nich boooosko:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz