wtorek, 4 listopada 2014

Dam radę...mimo wszystko :(

Będę się żalić teraz...i to duuuuuuuuużo żalu będzie...ale, żeby nie było - nie mam depresji!! Chyba :/
Co się dzieje?
Nadal nie mamy kredytu na dokończenie budowy,więc musimy martwić się,by na wszystko starczyło...na tę chwilę plan tegoroczony wykonany...dom przykry - choć narazie wstępnie papą,ale jednak póki co starczy...co widać na załączonym obrazku:
Żeby do tego stanu dojść musielismy się zapożyczyć...i tak mamy 30 tysięcy (bo na różnym etapie pożyczać już musieliśmy :() do oddania różnym ludziom :( A wiadomo,że gdy kasa potrzebna to na wszystko inne nie starcza i tym samym ja wciąż martwię się,że nie mam na to,czy tamto..czyt. jedzenie, rachunki :(
To raz..
Dwa - chłopaki często dają mi popalić a w szczególności gdy mamy gdzieś wyjśc i trzeba Ich obu wyszykować,a tatuś jeśli już wyjątkowo jest głownie siebie musi wyszykować (nie to co mama,bo Ona może wyjść jak dziad jakiś!)..albo wieczorem,gdy Młodszy zmęczony marudzi i tylko by na ręce chciał a trzeba przecież zrobić kolację dla naszej Trójki i kaszkę dla Najmłodszego i jeszcze zjeść, nakarmić Młodszego i nakarmić Starszego albo chociaż zadbać by sam zjadł...a niestety najczęściej trzeba podać do buzi,bo On albo nie ma czasu albo ochoty na jedzenie :/ Do tego trzeba potem pozmywać stooooooooooooosy naczyń - garów, talerzy, misek itd itp...później trzeba dzieciarne wykąpać i położyć spać...i o ile Starszy nie ma z tym problemu o tyle z Młodszym gorsza przeprawa...bo marudzi a zasnąć nie umie...i kto to wszystko robi? No ja! We własnej osobie...Stary wraca późno i zbyt zmęczony by kiwnąc palcem...a dodam,że ostatnio po pracy nie robi na budowie nic,ale jednak padnięty jak koń po westernie...nie to co ja...ja pełna sił do roboty wieczorem! Dobrze,że Hrabia chociaż zechce (po wielokrotnym nawoływaniu!) przyjść najpierw po jednego a potem po drugiego do łazienki...tyle z Niego pożytku...co gorsza nie tylko nie pomaga,ale i nie docenia mnie i tak często rani chamskim odzywaniem się do mnie...serce pęka :(
Wczoraj były moje urodziny...i spłakałam się jak nie wiem :( W niedzielę się zaczęło...jak zwykle On nie myśli do przodu,więc gdy kładałam do łóżeczka Juniora Młodszego na drzemkę przedpołudniową (nie mylić z usypianiem,bo to trwa jakąś godzinę ostatnil,bo Junior robi przemiał w łożeczku , wygłupia i dopiero zasypia...co masakrycznie wyprowadza mnie z równowagi) nie przewidział,że za chwilę będzie potrzebował kluczy na działkę z pokoju naszego...spotkałam się z Nim na korytarzu,gdy ja wychodziłam stamtąd a On mówi,że idzie do pokoju, mówię Mu,żenie może bo Ona wtdy wstanie na równe nogi (a chwilowo leżał) i nici z usypiania,a On po chamsku mi odpowiada,że musi i awanturuje się gdy ja mówię,że mógł wcześniej pomyśleć,że teraz musi poczekać..a On,że to On wejdzie..i tak od słowa do słowa (a On był jak zwykle bardzo niemiły i chamskim tonem mówił :( ) i tak posprzeczaliśmy się,że aż uderzyłam Go...Boże,ja wymiękam psychicznie,gdy On mi dokucza słownie :( Wtedy obraził się nie na żarty,bo nie pozwoli bym Ja podnosiła na Niego rękę...powiedzmy sobie szczerze,to nie był policzek ale machnięcię ręką w Jego rękę , z powodu bezsilności mojej :( Wczoraj po pracy przyjechał (a były moje urodziny) życzeń mi nie złożył, obiadem moim pogardził..chociaż nie,zupę zjadł sam, a potem gdy zrobiłam na kolację drugie danie i powiedziałam Mu,że może przyjść to nie przyszedł i tylko siedział w pokoju , udawał,że sprząta zabawki i lekceważąco gwizdał...w tym czasie ja walczyłam w kuchni z obiado-kolacją, z płaczącym juniorem Młodszym i marudzącym Starszym...a Najstarszy po "sprzątaniu" położył się i oglądał TV i niczym się nie przejmował,bo przeciez On ma prawo gniewać się na mnie,to ja najbardziej winna...weszłam za chwilę i mocno nakrzyczałam na Niego,popłakłam się...On powiedział "myślisz,że możesz na mnie rękę podnosić,bo jesteś u swojej Mamy?" i zostawiłam wszystko i wyszłam na spacer...bałam się,że nie mogę za siebie ręczyć w tym stanie :( Godzinę spacerowałam (do 21) i płakałam :( Tak mi minęły urodziny...dobrze,że na fejsubuku i inną drogą otrzymałam ok 50siu życzeń urodzinych,chociaż tyle miałam z tego dnia :(

Na deser Mama...Starszy w przedszkolu jest,dziś mam obiad z wczoraj, w kuchni posprzątane, w pokoju gorzej,ale i tak nie wejdę tam,bo Młodszy śpi...więc nie mam co robić (odkąd przyjechałam z budowy,gdzie wydałam ekipie od dachu Ich narzędzia i rusztowania)..no i siadłam do kompa..tak rzadko mogę sobie na to pozwolić i to poza nocą,gdy dopiero mam czas dla siebie...dosłownie chwilę siedziałam,gdy weszła moja Mamusia..coś tam mówiła,po krótkiej chwili mówi - wyłącz już ten komputer...no kuuuuuuuuuuuuuuurwa momentalnie nóż mi się w kieszeni otwiera! Jakim prawem mi Ona zwraca uwagę jak małolacie jakiejś! Krew mi zagotowała momentalnie! Ją boli,że ja siedzieć na chwilę mogę...tylko kurwa żebym ja w tym czasie miała syf a dzieci głodne płakały to zrozumiałabym jej potrzebe interwencji,ale ja do jasnej cholery nie mam teraz nic do roboty...w trakcie pisania tego postu włączyłam zupkę dla Juniora,którą mam z wczoraj, teraz gotuję ryż do zupy również z wczoaj...więc moge pozwolić sobie na względny relaks! I najgorzej,że tak jest często...Ona po prostu musi wszystkim i wszystkimi zarządzać...ale ja nie pozwolę sobie! Nie ma takiej potrzeby,ani mojego przyzwolenia...

Jak ja to wszystko znoszę? Nie wiem :(

Chyba moje Słoneczka dają mi siłę....

1 komentarz:

  1. Teraz jest najtrudniej, ale będzie lżej choć teraz wydaje się to niemożliwe. Niech moc będzie z Tobą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń