piątek, 2 listopada 2012

Słowa...

Pierwszy raz od niepamiętnych czasów mam czas,żeby coś naskrobać no i nawet wenę jako taką posiadam...
No więc co u mnie działo się przez ten cały czas? A w sumie do co najmniej połowy października nic się ciekawego nie działo....od 8 do 16 (a dwa razy w tygodniu do 15) jestem w pracy a w tym czasie moje dziecię jest pod opieką Babci...z Babcią widzę się chwilę przed wyjściem do pracy i chwilę po powrocie z pracy,...i choć to nie za dużo czasu to jednak bardzo często zdążymy pokłócić się i tak..a to dlatego,że ja muszę czasem powiedzieć co mi nie leży, a Babcia nie chce albo nie może przyjąć tego do wiadomości i od razu wybucha więc oczywiście ja wtedy także wybucham...."Mamo,kładź Kubusia spać do łóżeczka, a nie na łóżko ,bo kilka miesięcy poświęciłam żeby nauczyć Go spać w łóżeczku i On to potrafi,a poza tym,chcemy wymeldować Go z naszego łóżka" (w nocy śpi z nami nadal), albo uwagi w stylu - Mamo nie wynoś mi ręczników na balkon, czy zmieniaj mi porządków tu czy tam, nie dawaj Młodemu do zabawy wszystkiego co chce, itd itp...nie wiem może to ja przesadzam...tyle w temacie moich relacji z Mamą...
Do około połowy października (bo potem trochę się pozmieniało,do czego dojdę później)po powrocie z pracy nic nie robiłam ,bo będąc w stanie wojny ze Starym po prostu nic mi się nie chciało...i nie powiem,by było miło:( ehhh...
W międzyczasie, a dokładniej na samym początku września,po tym, gdy nie udało mi się jechać do mojej Madzi na ślub (co strasznie przeżywałam:( ) zaczęłam planować zlot Bencowych Mamusiek...no i udało się:) 13 października rano pojechałam do Wrocławia,gdzie miałyśmy się spotkać z kilkoma Mamuśkami...przed wyjściem posprzeczałam się ze Starym (tak,że myślałam,że nie dam rady psychicznie:()...najpierw umówiłam się z Mamą,że przyjedzie Ona do mnie, w razie gdyby Stary na złość mnie nie wrócił w porę z pracy...wrócił i jeszcze miał ale,że śmiałam Mamę ściągać,jak On ma zajmować się dzieckiem...potem powiedział mi,że nie zawiezie mnie na stację PKP,bo pił dzień przed i jest wczorajszy...co z tego,że rano nie przeszkadzało Mu to,by jechać do pracy,ale podobno,to nie to samo,bo tam jedzie drogami bocznymi....efekt taki,że z wielką walizką (nie wiem, na cholerę tyle ciuchów i butów nabrałam na jeden dzień ;) ) miałam iść na PKP na pieszo (a to dobre 30-40 minut drogi) ale na szczęście okazało się,że jednak mam jakąś MZKę (wcześniej przeoczyłam ją na rozkładzie)...ale sprzeczka ze Starym skutecznie zepsuła mi humor:( Zlot Bencowy był super, świetnie było spotkać te wszystkie Mamuśki, z którymi już 3 lata piszemy a nigdy nie widziałyśmy się....oj fajnie było...oj jak głowa bolała na drugi dzień;)

Kolejno od lewej: ja, Aga (Agawka),Asia (Johaneska), Karola (Netolek) i Aga (Dida).
Aha i jeszcze coś, Mamuśki jesteś meeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeega!!
Po moim powrocie Starego i Młodego nie było w domu - byli u Starego Rodziców (czy raczej Brata!)..wrócili prze wieczorem,więc mogłam spokojnie zdychać na kanapie...Stary wpadł do domu i zaraz MUSIAŁ gdzieś pędzić..tego dnia już nie udało się porozmawiać "nie mam Ci nic do powiedzenia"...na drugi dzień to On miał potrzebę rozmawiać...ku mojemu zdziwieniu!! I choć nie mówił za dużo jak zwykle to jednak całkiem sporo się dowiedziałam, a m.in. że On pierwszy raz poczuł,że może mnie stracić (swoją drogą to dopytywał,czy na pewno byłam na Bencowym zlocie,bo to dziwne dla niego było,że można jechać taki kawał dla Kogoś,kogo się nie zna, poza tym powiedział,że nie zawiózł mnie,bo nie godził się na mój wyjazd i nie chciał przykładać ręki do tego, dowiedziałam się też że bardzo tęskni za mną i chce żebyśmy dali sobie kolejną szansę itd itp tak czy inaczej sporo miłych słów usłyszałam, a przede wszystkim deklarację "ZMIENIĘ SIĘ"...kurcze brzmi znajomo? Słyszałam to przecież nie raz? Tyle,że tym razem naprawdę coś się zmieniło...Stary wciąż przytulał mnie, całował i ogólnie był słodki i było tak jak być powinno - wspólne gotowanie obiadów, no i rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa...w tym czasie (przez te ostatnie 2 tyg. prawie nie sprzeczaliśmy się,a jak już zdarzyło się coś a'la sprzeczka to On dążył do godzenia się! SZOK!! I to skłoniło mnie do myślenia,że pora pomyśleć o drugim dziecku...szczególnie,że wszelkie znaki na niebie i na ziemi mówią,że jeśli nie teraz,to kiedy?! Zasięgnęłam informacji (m.in. u mojej siostry, która swoją drogą jest krytycznie do mojego planu nastawiona) i dowiedziałam się,że zajście w ciąże podczas okresu wypowiedzenia powoduje,że przestaje mieć istnieć - po prostu po dostarczeniu zaświadczenia pracodawcy,że jestem w ciąży wypowiedzenie przestaje być ważne, tak więc podczas całej ciąży i urlopu macierzyńskiego (a kto wie,może go wydłużą wkrótce?!) nie pozostałabym bez kasy...ale to nie tak (mimo,że na początku o tym wspomniałam),że ja myślę o kasie głównie...raczej zaczęło się od tego,że pomyślałam,że skoro od stycznia i tak będę bez pracy to może wykorzystam tę przerwę w pracy na ciążę i odchowanie nieco drugiego malucha,a i przy okazji pierwszego,bo nie ukrywam,że coraz gorzej znoszę fakt,że dziecko wychowuje mi Mama, z którą wciąż mamy różnice zdań,no i dodam,że wciąż uważam,że chciałabym,żeby różnica między dziećmi nie była za duża,szczególnie,że nie robię się młodsza i wkrótce obudzę się a będę miała prawie 40-stkę na karku :( ...powiedziałam o tym pomyśle Mężowi a On spytał,czy będę jakieś pieniądze otrzymywała na co musiałam zgodnie z prawdą odpowiedzieć,że od stycznia będzie przysługiwał mi tylko przez pół roku zasiłek dla bezrobotnych:( a potem nic ....ale postanowiłam poszperać w necie no i znalazłam tę informację o ciąży na okresie wypowiedzenia...no i uznałam,że to znak! (hmmm,ostatnio inaczej znaki odczytywałam)...bardzo chcę mieć drugie dziecko, a gdyby udało się do końca grudnia wyrobić się z tym,to na lato miałabym już dwoje dzieci i różnica między Nimi byłaby tylko 3 lata z kawałkiem, po Młodym mamy dużo rzeczy,które teraz przydałyby się (łóżeczko, wózek, sporo ciuchów - głównie na początek i to takich o uniwersalnych kolorach)...no i co? To nie znak? Jeśli teraz nie to kiedy? Obawiam się,że jeśli nie teraz to dopiero (ewentualnie) za 2-3 lata...a to dla mnie (i dla Młodego) dość dużo czasu:( No bo przecież zanim znajdę pracę nową, zanim odpracuję swoje,by dostać umowę na stałe (by móc pozwolić sobie na odejście na macierzyński i liczyć,że mam do czego wracać) to może minąć trochę...wygląda więc,że nic tylko starać się teraz...ale pozostaje jedno ale...co jeśli czar pryśnie:( W końcu może Stary zacznie znów zachowywać się jak wcześniej:(...dziś obiecuje,że zmienił się,że zrozumiał,że nie pomagał mi dostatecznie,że zrozumiał ostatnio (za sprawą swojego Brata),że Tamten nie rzuciłby dla Niego wszystkiego na jedno Jego skinienie, jak to zwykle mój Stary robił (poświęcając mnie i Syna), no i że teraz będzie inaczej....tylko,że to są tylko słowa i przeraża mnie,że nie mam czasu,żeby sprawdzić to w rzeczywistości:(

1 komentarz:

  1. Aguś, szczerze się dziwię, że chcesz świadomie się "wpakować" w drugie dziecko mając sytuację taką jaką masz...
    Oczywiście życzę Ci (Wam) jak najlepiej, ale i tak z podziwu wyjśc nie mogę..

    pozdrawiam
    kawcia_mielona

    OdpowiedzUsuń