środa, 30 października 2013

Zawsze gdzieś czeka ktoś...

Od poniedziałku zostaliśmy z chłopcami sami na polu bitwy....Tata po tygodniu od naszego wyjścia ze Szpitala wrócił do pracy. Jeszcze będąc w ciąży mówiłam,że nie chcę pomocy od mojej Mamy..nie żebym była niewdzięczna czy może przekonana o własnej samowystarczalności, ale dlatego,że znam siebie i znam moją mamę...skakałybyśmy sobie do gardeł a to nikomu nie jest potrzebne..ja jestem taka,że nie lubię gdy ktoś chce za mnie decydować, zmieniać moje reguły...nie lubię też gdy ktoś mi coś sugeruje, gdy ja wyraźnie mam inne zdanie...a tak zazwyczaj jest z moją mamą...wiem,że problem leży głównie w moim charakterze,ale nic na to nie poradzę...zakładałam,że poradzę sobie sama i w sumie tak jest...ale od początku...pierwszy tydzień od wyjścia ze Szpitala byliśmy w domu w czwórkę...Tata duuuuużo pomagał, głównie to On szykował jedzenie, robił zakupy i zajmował się Kubą...ja w sumie miałam również dużo do roboty, to nie te czasy, gdy będąc po narodzinach Pierwszego trzy pierwsze tygodnie nic poza zajmowaniem się dzieckiem mnie nie interesowało...teraz w zasadzie ciągle coś robiłam, choć jak wspomniałam Tata dużo pomagał...problem jednak w tym,że Kuba przyzwyczajony nieco ostatnimi czasy do towarzystwa Taty stał się nie do zniesienia...nieposłuszny, krnąbrny, wręcz złośliwy...i wciąż masę szumu w domu było...nie powiem, z wytęsknieniem czekałam na powrót Taty do pracy, cobym mogła znów być jedyną decydującą w domu!
Od poniedziałku tak też się stało...i o dziwo od razu nastał względny spokój w domu! Wstajemy rano przed 8 (po zmianie czasu Kubuś wcześniej sie budzi),bierzemy Igorka do nas na łóżko, gdzie Kubuś ogląda bajki a Igorek patrzy sie w sufit :) Ja tymczasem biegam miedzy kuchnią (gdzie przygotowuję śniadanie Starszemu) a pokojem,gdzie muszę doglądać co Chłopcy robią (choć Kuba jest bardzo troskliwy i cały czas leży obok Igorka i głaszcze Go po główce),potem decyduję Kim zająć się najpierw, a który musi czekać na swoją kolej...zawsze gdzieś czeka ktoś...niestety jak dotąd czekającym zwykle jest Młodszy..bo jakoś łatwiej Go przetrzymać...zwykle pomaga smoczek - uspokajacz, albo ostatnio leżaczek...ten drugi pomaga,bo gdy ja karmię K to nogą mogę bujać I na leżaczku...ręce przecież zajęte ;) Gdy już Starszy nakarmiony i np ogląda bajkę jest czas na zajęcie się Drugim...gdy ten Pierwszy jest w miarę spokojny to Drugi łatwo zasypia ...i 2-3 godziny nie ma dziecka...a wtedy my (ja ze Starszym) zajmujemy się sprzątaniem, praniem, gotowaniem i zabawą...potem (po tych 2-3 godzinach) z niani rozlega się płacz Drugiego i wtedy trzeba rzucić wszystko i iść do Niego...zwykle po przewinięciu i nakarmieniu zapada znów w sen a my z Pierwszym znów wracamy do swoich zajęć :) I tak do wieczora prawie :) Przed 19 zabieram się za kąpanie Młodszego i przed 20 zwykle już śpi...a w tym czasie Tatuś wykąpie Pierwszego, ewentualnie da kolację....koniec końców po 20 obaj (albo i wszyscy Trzej) śpią...najczęściej wtedy padam i ja...od wczoraj zdarza się,że nawet zasiadam do kompa wieczorem :)

Póki co nie narzekam, radzimy sobie...oby tak dalej :)

4 komentarze:

  1. zawsze wydawałaś się być dobrze zorganizowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kto by dał radę jak nie ty Aga :) jesteś perfekcyjną mamą :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Aguś podziwiam Cię:) Odkąd Cię poznałam uważam Cię za bardzo silną kobietkę, a teraz to już w ogóle:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczynki za tam miłe słowa :*
    Daję radę, bo nie mam innego wyjścia :) A i przyznam,że im więcej mam na głowie tym lepiej się czuję :D

    OdpowiedzUsuń