środa, 8 października 2014

rozważania nielekkie i nieprzyjemne późną porą :/

Od pewnego czasu brak mi czasu na cokolwiek...jak zwykle płynnie przechodzę z jednej czynności w drugą...wieczorem padam... o dziwo dziś nie padłam i mam chwilę tylko dla siebie...tzn za chwilę będę miała,bo jeszcze na podłodze w naszym pokoju walają się zabawki...jakoś same się nie chcą posprzątać...od wczoraj Starszy jest ZNÓW chory...zaczynam przyzwyczajać się - tydzien w przedszkolu,tydzień w domu...no więc doszło kilka czynności - jak podawanie leków, czyszczenie nosa i inhalowanie...a dzisiejsza noc była straszna...około 4 Kubuś obudził się z mega kaszlem i męczył się ok 2 godzin :( Dodam,że obudziliśmy się wszyscy (nasza 4ka i Babcia z Dziadkiem na dole!) ...Najmłodszy uznał,że czas wstać i gdy już Kubusiowi przeszedł atak i moglibyśmy iść spać,to okazało się,że nie da się..tzn kto mógł spać,ten mógł (znaczy Najstarszy i Starszy)..w najbliższy czwartek mamy długo wyczekiwaną wizytę u Immunologa (z Kubusiem) i nie ukrywam, martwię bardzo,by mi nie przepadł termin,jeśli Mu nie polepszy się na tyle,by móc jechać do łodzi...ważne to tym bardziej,że chcę dowiedzieć się jak teraz (gdy non stop przynosi wirysu z przedszkola) wygląda Jego odporność,kiedy zrobimy badania no i jak ewentualne wspomóc tę Jego odporność oraz jak radzić sobie w przypadku kolejnych infekcji.
Co poza tym u nas?
Kuba mocno się rozgadał,codziennie Jego słownictwo mocno się wzbogaca, uwielbia śpiewać piosenki - ciągle przynosi jakieś z przedszkola,ktorych Mama szuka na youtube i wałkujemy je tysiące razy :) Poza tym wydaje mi się,że śmignął w górę i nie mogę uwierzyć,jak On się zmienia :)
Ależ ten czas płynie...i tu płynnie (a jakże) przechodzę do tematu,który mocno zdominował ostatnio wszelkie media,w tym głównie odwiedzane przeze mnie strony internetowe - a mianowicie śmierć aktorki Ani Przybylskiej (swoją drogą,swego czasu ktoś mi powiedział mega komplement,że niby jestem do Niej podobna...co z tego,że to nie prawda,a przynajmniej,ja nie widzę takowego podobieństwa :) )..gdy się o tym fakcie dowiedziałam od razy przyszło mi do głowy: O matko,biedne Jej dzieci...i od tamtej pory każda kolejna wiadomość wywołuje u mnie większy stres i ścisk w żołądku...odkąd pamiętam bałam się śmierci..pewnie nie bez znaczenia jest fakt wczesnej straty Taty...duży wpływ na to (na ten mój mega strach of kors) miały pewnie zajęcia w kółku teatralnym w podstawówce...swoją drogą,to nijak nie przypominało to zajęć związanych z jakimkolwiek teatrem...pamiętam,że głównie gadalismy o pierdołach,jako,że zajęcia te prowadziła pani pierdoła :) i pamiętam,że tak wilokrotnie opowiadały inne dziewczyny o przypadkach obudzenia się w trumnie...masakra...zawsze chyba bardziej niż śmierci obawiałam się,że wcale nie umrę a mnie pochowają...do tej pory nie wyzbyłam się tego strachu...z tym,że teraz jest gorzej...odkąd mam swoich synków gdy myślę o śmierci martwię się głównie o Nich,co z Nimi by było po mojej śmierci,jak i kto by Je wychował...a jak słyszę doniesienia z mediów o kolejnym przypadku złego traktowania dzieci w domach zastępczych czy w innych miejscach to martwię się,coby było,gdyby zmarł również mój Mąż,co z naszymi Syneczkami? A jeśli Stary znalazłby sobie drugą Mamusię dla Chłopców,to czy byłaby Ona dla Nich dobrą Matką? MAsakra,ściska za żołądek na samą myśl...wiem sama jak to jest wychowywać się bez jednego z rodziców,nie życzę tego moim Dzieciaczkom :(
Ale wracając do Kubusia,jak już idzie do przedszkola to za serce ściska mnie,gdy widzę,że On stoi z boku a dzieci robią coś bez Niego i jak On nie umie do Nich dołączyć,zagadać,bawić się...choć czasem coś opowiada o kolegach,ale zwykle i tak dodaje,że bawił się sam,nikt z Nim nie rozmawiał itd itp...tak strasznie mi smutno i jednocześnie wiem,że to głównie moja wina...po pierwsze trzymam Go zdala od innych ludzi,w tym dzieci a jak już jesteśmy gdzieś wśród ludzi to sama nie daję najlepszego przykładu,sama jestem odludkiem,niepotrafiącym nawiązać kontaktu z innymi ludźmi...oszukuję samą siebie mówiąc,że np idąc na spacer nie potrzebuję nawiązywać kontaktu z innymi ludźmi...byłoby miło :( Jak mój Syn ma być inny jak głównie ja daję Mu przykład...chociaż musze przyznać,że coraz częściej zagadam do innych matek,ale to wciąż pozostawia wiele do życzenia...pominę fakt,że za to prawie do perfekcji opanowałam sztukę pyskowania,gdy jest taka potrzeba...jak np ostatnio w przychodni gdy Pani z rejestracji chciała obsłużyć kogoś,kto był za mną a nie mnie albo w Szpitalu,gdy stałam w kolejce po żeton za parking i jakaś Pani "Ona tylko chce żeton"...no nie ma co,walczyć się nauczyłam skutecznie...i obawiam się,że dopiero się rozkręcam :)
Ponadto z dnia na dzień przybywa osób,które delikatnie rzecz ujmując mogą mnie cmoknąć w d... (swoją dorgą to jedno z ostatnio ulubionych słów Kuby...w gronie ulubionych słów jest jeszcze głupi i głupek)..od pewnego czasu może nawet zbyt dużą lekkość mam w skracaniu listy znajomych...może wreszcie po prawie 34 latach nauczyłam się,by nie wchodzić nikomu w dupę? To nigdy nie kończy się dobrze...a osoby,które są warte by Im wchodzić w dupę zupełnie nie będą od nas tego wymagać! Tak więc jeśli jesteś moją koleżanką (kolegą),czy choćby znajomą i urwał się nam kontakt a Ty nie robiłaś nic absolutnie by temu zaradzić,a jedyny kontakt to ten z mojej strony,to możesz być pewna (pewny) - tak wiecznie nie będzie...dołączysz do grona osób z mojej przeszłości,zakmniętej grupy...i nawet możesz spodziewać się,że poza cześć ode mnie nie usłyszysz nic więcej...to tak na marginesie :)

Co jeszcze,wkrótce mamy zacząć ciąg dalszy budowy,a kasy brak...dziś okazało się,że chyba jest problem z naszym kredytem (znaczy z tym,czy przyznają go)...oj będzie problem,bo za tydzień ma wchodzić ekpia do dachu :/ Od jakiś 2 tygodni Teść ostro walczy z deskami na deskowanie...czyści je a od dziś impregnuje...nie powiem,żebym nie miała z tym problemu...kurcze,bo z jednej strony cieszę się,że ma nam kto pomóc,ale z drugiej strony,dlaczego On...dlaczego z M strony...tak strasznie mam problem z Nimi :/ ehhhh...wolałabym sama zakasać rękawy...ale niestety nie da się :( Notoryczne chorowanie chłopców sprawia,że nie miałabym kiedy :( A tak strasznie mam potrzebę robienia czegoś własnoręcznie tam...nawet przyjemnie było zamieść podłogi czy pousuwać wkrętarką śruby z desek - to była super zabawa :D i spędziliśmy w 4kę czas na budowie do wieczora...pominę fakt,że za dzień czy dwa chłopcy pochorowali się :/



...cholera trzeba wziąć się za to sprzątanie zabawek,bo ranek mnie zastanie..a tu by się chciało jeszcze poczytać nieco,poszperać itd korzystając z rzadkiej okazji..a jednocześnie głos sumienia mówi "idź spać,dbaj o zdrowie"...i znów przypomina się,że nie jestem niezniszczalna,nieśmiertelna itd...i znów ten znajomy ścisk za żołądek :(






No i pospane :/ A tu dalej nie posprzątane,a trzeba nakarmić Najmłodszego.

1 komentarz:

  1. Zdrówka dla małego zbója :)) Trzymam kciuki by szybko wyzdrowiał by wizyta mogła się odbyć planowo :)) Reszta też się na pewno ułoży, trzeba być dobrej myśli i nie szarżować z czarnymi myślami bo one lubią się przyciągać.. . Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń