niedziela, 12 grudnia 2010

Obojętność=agonia związku

Kompletny brak weny u mnie ostatnio ...bo cóż pisać...że Słońce moje zrobiło się mega absorbujące,że czasu na siku nawet nie mam? A może znów narzekać na Męża? Chociaż z tym drugim (Mężem) to jakiś postęp nastąpił...a mianowicie z dnia na dzień bardziej mam Go dość...nie dość,że nie pomaga mi (i zdziwiony,że ja oczekuję pomocy "przecież sobie radzisz"-ostatnio usłyszałam) to nie docenia tego co robię,a ja jak głupia czekając na Niego w domu robię wszystko-włącznie z gotowym obiadem dla Szanownego ! No i ostatnio doszedł inny problem-ma On problem z moją Mamą-niby nie mówi otwarcie o tym (to typ tchórza!)ale widzę,że boli Go,że moja mama mieszkając kilkanaście km od nas widuje wnuka częściej niż Szanowna Teściowa mieszkająca dwa bloki dalej!A po czym doszłam do takiego wniosku,że ma problem do mojej Mamy? Otóż nie spodobało Mu się ostatnio,a dowiedziałam się tego w ostatniej mega kłótni,że gdy moja mama była u nas któregoś dnia to ja z Nią wykąpałam Małego i zainhalowałam Go z Jej pomocą-a powinnam czekać na Niego,bo On tyle ma styczności z dzieckiem,co przy kapaniu itp-i na nic moje tłumaczenie,że czasem nie mogę czekać na Niego,bo jeśli Synuś jest śpiący to muszę przyspieszyć porę kąpania itd. Więc ostatnio wykrzyczałam Mu,że jest niewdzięcznikiem,bo tyle co moja mama nam pomogła..ile razy sypnęła groszem gdy było baaaaaaaaardzo ciężko, dołożyła nam do auta ot tak,tak że zaraz po sprzedaży starego kupić mogliśmy następne , i jeszcze wiele wiele wiele razy pomagała...a On co? "Jemu nikt nie pomaga,Twoja Mama pomaga Tobie"...Kur.. nóż się w kieszeni otwiera.I jeszcze wygarnęłam Mu,że wiem o co ma problem do mojej Mamy i że nie moja wina,że Jego Matka narobiła długów i musi zapier.. jak mały samochodzik od rana do nocy! I przez to nie ma czasu widywać wnuka..a swoją drogą to Szanowna Teściowa na Chrzcinach mojego Dziecka pożaliła się mojej siostrze,że do nas nie przychodzi,bo UWAGA ja Jej nie pozwalam nosić Małego! Hahaha...i choć to prawda,że nie pozwalam (bo po co uczyć tak,skoro potem ja będąc z Nim sama nie będę mogła non stop tego robić-chyba,że wszystko inne rzucę,całe sprzątanie,gotowanie itd..)to jednak nie ma to jak zwalić winę na Kogoś...ciekawe,czy gdyby mogła nosić Małego bywałaby częściej?Rzuciłaby zarobkowanie?No ale wracając do Jego czasu dla dziecka-jak wygarnął mi,że przez moją Mamę On nie miał możliwości zająć się dzieckiem to ja wygarnęłam,że jakoś ostatnio wolał pić z Bratem niż być w domu ze mną i z dzieckiem...a co On na to? A co masz za problem do mojego brata? Kur... na nic tłumaczenie,że nie czepiam się brata tylko stwierdzam fakt-piłeś z bratem! A On mówi,że przecież mógłby pić z kolegą czy moim bratem na co ja odrzekłam : to wtedy powiedziałabym "wolałeś pić z kolegą " (czy moim bratem!)..co i tak nie dotarło-ważyłam się czepić (Jego zdaniem)m Jego brata!
Kolejny (nowy=stary) problem-Mąż i Jego upór...ja mówię coś (jakąś zasadę wprowadzam dotyczącą Młodego) a On ją neguje...jak np dziś-Ja:nie włączaj Mu tej zabawki,bo jest za głośna i uszkodzi sobie słuch (przypadkiem chińszczyznę dostał od Szanownego Brata Męża i powinnam pewnie ukłony słać do tej zabawki a nie wymyślać jej wady) , albo mówię "jesteś przeziębiony,nie całuj Małego i najlepiej ogranicz zbliżanie się do Niego"......ale czy On to rozumie...nie,bo przecież ja na pewno mam jakiś ukryty podtekst-a przecież On chce i będzie robił co chce...dla mnie jest On zwykłym egoistą-Jego widzimisię jest ważniejsze niż dobro tak kochanego przez Niego Synka..

A już zapowiadało się ,że będzie prawdziwy postęp..po Jego zeszłotygodniowym wyskoku ja w piątek uśpiłam Słoneczko i poszłam do sklepu (po19) ...potem zahaczyłam (że niby nie planując wcześniej) do koleżanki i do domu wróciłam po północy i najpierw usłyszałam "gdzie kur.a łazisz" na co nie pamiętam co odpowiedziałam,bo nie chciałam dać się sprowokować,więc dzień skończył się nie odzywając się...a na drugi dzień zaczęliśmy rozmawiać..i jak zwykle od słowa do słowa i awantura gotowa...On powiedział mi parę nowości-wspomnianych wyżej czym zagotował mi krew tak,że wykrzyczałam Mu (poza tymi wcześniej wspomnianymi rzeczami),że nienawidzę Go i że mdli mnie na Jego widok! I choć nie myślę tak (choć czy aby na pewno?!) to UWAGA stał się cud...bo zwykle gdy mam napad szału (bo niestety tak to chyba należy nazwać) to On czuje się pokrzywdzony i wyzywając mnie od nienormalnej itp kończy się...a tu było inaczej bo UWAGA przeprosił mnie,że przez Niego płakałam...baaaaaa ja wyłam jak nie wiem,a potem w histerii siedziałam na krześle zatykając uszy (by nie słyszeć Go)...no więc koniec końców pogodziliśmy się i miało być pięknie...niestety tak nie było....i pewnie nigdy nie będzie..a najgorsze,że ja już sama nie wiem,czy zależy mi by było choć ładnie (nie musi być pięknie)...

A pomyśleć,że mogło być inaczej...i jak Mama moja kiedyś mi powiedziała-"miałaś tylu fajnych chłopaków-i każdy nosiłby Cię na rękach...to wybrałaś".....I tu powinnam zakończyć swoje rozważania...
A swoją drogą to wspomniana wyżej kumpela opowiadała o jednym koledze (z Nim też chwilę się spotykałam) no i dowiedziałam się,że i Jemu w małżeństwie się nie układa-żona niepracująca,bez urazy - Warszawianka (rodowita), siedząca w domu UWAGA nie gotuje (nie umie!?),nie sprząta-słowem nic pożytecznego nie robi! Dzieci nie mają (i Ona póki co nie garnie się).Prawo jazdy zrobiła,ale to Mąż (poświęcając inne sprawy) musi wozić Ją tu i tam...Pytam gdzie sprawiedliwość? Przecież Mój powinien nosić mnie na rękach!! Albo choć całować po stopach że ze wszystkim sobie radzę sama!

Tytułem zakończenia-kiedyś gdzieś słyszałam (czy czytałam) że obojętność jest gorsza niż nienawiść,bo oznacza to,że nie żywi się już żadnych uczuć do danej osoby...coraz częściej czuję,że nic nie czuję...obojętne jest mi jak jest między nami,czy widzimy się dłużej,czy krócej,czy pomoże mi w czymś czy nie,czy rozmawiamy czy nie...obojętne mi wszystko co z Nim związane... Tylko na moim Słoneczku mi zależy...a co ma być to będzie...nie myślę nad tym,choć to pewnie błąd...bo skoro to agonia to może jeszcze powinno się walczyć o wyjście z niej....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz