poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Usamodzielnianie...

Ostatnio rzadko mam czas na skrobanie na Blogu,w ciągu dnia ciągle mam coś do roboty a wieczorem padam z Młodym...ostatnio rozpoczęłam szeroko rozumiane usamodzielnianie Synusia..o odpamersowywaniu wspominałam już wcześniej,ale ciągle to temat otwarty...co prawda po zakupie wypasionego kaczego tronu postęp nastąpił ale miałam nadzieję na bardziej spektakularne zmiany...Młody siada na 'nanie' a jakże,ale wtedy kiedy On sam uzna to za konieczne-a dokładnie rzecz biorąc, to dzieje się to zazwyczaj wtedy gdy rozebrany do rosołu (przez samego siebie!!) biega po domu...wtedy często siada na nocnik...ale niestety równie często mokre plamy są dosłownie wszędzie...tak więc wciąż walczę i końca nie widać...
Ostatnio podjęłam też próbę (kolejną również) odzwyczajenia Młodego od usypiania przy mojej pomocy...przeprosiłam się z książką "Każde dziecko może nauczyć się spać" i zgodnie z przedstawioną tam metodą - uczę Młodego...efekty (ku mojemu wieeeeeeeeeeeelkiemu zdziwieniu) przyszły już drugiego dnia! Ale od początku...Metoda polega na wytłumaczeniu dziecku , że teraz musi nauczyć się spać samo, Mamusia jest w pobliżu i zostawieniu Go samego sobie:)Dziecko nie zostaje broń Boże samo bo po 3 minutach wraca się do dziecka,uspokaja i wciąż powtarza,że wszystko jest dobrze,ale musi spać samo...potem wychodzi się z pokoju na stopniowo dłużej 3-5-7-9. Pierwszego dnia usypianie trwało chyba z godzinę...i skończyło się moją kapitulacją,bo choć nie wzięłam Go z łóżeczka na ręce to jednak siedziałam obok łóżeczka aż zasnął i stwierdziłam "nic z tego"...ale następnego dnia (już w sumie nie pamiętam czemu) stwierdziłam "kontynuujemy" i wtedy o dziwo usypianie trwało już tylko (?!) 25 minut,ale już widać (słychać) było różnicę, płacz był mniej histeryczny i słychać było,że coraz częściej uspokaja się..odpuszcza..wczoraj (trzeciego dnia) też niby trwało to 25 minut ale płacz już był znacznie znacznie słabszy...a wieczorem (bo dodam,że mimo,że w książce opisane jest,że w nocy też powinno się w ten sposób usypiać to ja nie wprowadziłam nocnego usypiania w ten sam sposób) o dziwo sam chciał spać w łóżeczku:) Nie stało się tak jednak,bo potem zaczął wymyślać,że Mama ma siedzieć obok a jak Mama poszła (kilkadziesiąt centymetrów dalej ) do łóżka to był płacz...i Tata zmiękł...Mama chciała pokazać,że nie działa to...niestety (jak ostatnio coraz częściej się przekonuję) Mama z Tatą nie grają w tej samej drużynie...

A w ogóle to wysoce prawdopodobny jest szybki powrót Mamy do pracy i z uwagi na Babcię przydałoby się,żeby Młody był bardziej samodzielny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz