sobota, 28 kwietnia 2012

No i kolejny...

krótki wpis i to drugi w dniu dzisiejszym...rozmowy nie było dziś (i już raczej nie będzie), jutro też nikłe szanse są..Jeszcze gdy Młody spał, po "Tatusia" ktoś przyjechał...i tyle Go widzieli...dziecko nie widziało Go już od środy wieczorem!I o ile Synuś wciąż mówi Tata (czym strasznie mi ciśnienie podnosi), o tyle Tatuś ma gdzieś,że tyle już dziecka nie widział,mimo,że siedzimy w domu w zasadzie..A jutro (trochę w odwecie, a trochę coby sobie poprawić humor...i odpocząć)jedziemy rano autobusem z Kubusiem do Babci na cały dzień...Tamten oczywiście nie wie nic,bo niby kiedy miałby się dowiedzieć? Jeszcze , gdy pod wieczór informowałam Mamę,że Ją odwiedzimy to pewności nie miałam,bo wciąż po cichu liczyłam,że szybko wróci i wyciągnie z jakąś rękę na zgodę czy coś...ale nie, On konsekwentnie pokazuje mi,że dzieciak z Niego jeszcze...i chyba teraz to dopiero musi być w 7-ym niebie tyyyyyyyyyyyyle czasu spędzając z kolegami....bo zakładam,że jak i wczoraj tak i dziś jest z kolegą...obstawiam jednego,bo o czymś nie wspomniałam ostatnio-od kilku dni Jego najlepszy kolega pracuje z Nim - zresztą Stary go polecił,na stanowisko po Jego Szwagrze, który zrezygnował z pracy...no ale wracając do Przyjaciela (jak Go wręcz nazywa Stary),to obstawiam Jego i jeszcze innego Asa...pierwszy As to kawaler (bez perspektyw na zmianę tego stanu,bo On wciąż ma czas i wszystko ważniejsze i "zabawa" w związki...a ma 28 lat), a drugi to ok. 50-letni As w przeszłości nieźle ustawiony na pobliskiej Kopalni, ale przez pijaństwo zwolnili Go i teraz pracuje znacznie ciężej i za mniejszą oczywiście kasę,więc ostatnio zostawiła Go Żona i ten wynajmuje jakieś mieszkanie na mieście...obaj czasem zdarzało się,że chcieli Go wyciągać gdzieś,ale gdy między nami nie było najgorzej,to On nie poszedłby sam...a przynajmniej ja nic nie wiedziałam...ale teraz to ma pole po popisu...nie ma co, odpowiednie dla Młodego Ojca, który ma wiele do zrobienia w swoim małżeństwie...Już mogę chyba zaczynać pisać papiery rozwodowe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz