wtorek, 15 maja 2012

U Babci cd.

Ależ fajnie być tu...mogłabym być tu na stałe...nie wiem,czy gdyby była moja mama to tak samo bym mówiła-bo dość trudno nam się dogadać,ale w ogóle zamarzyło mi się mieć swój domek..jakaż do wygoda - ze wszystkim! Wyjście na dwór jakoś nie spędza mi snu z powiek jak to zwykle bywa u nas...wczoraj było całkiem ładna pogoda i aż szkoda,że musiałam zmarnować dzień na wyjazd do Rska do alergologa,ale mus to mus...do południa Młody stawiał babki z piasku na podwórku u Babci, a po obiadku poszliśmy z wizytą do prababci Irenki,godzinkę posiedzieliśmy a potem na autobus...wizyta u alergologa (jak zwykle z uwagi na fakt,że nasza pani dr jest jednocześnie naszą pediatrą) była formalnością...zupełnie niepotrzebną ...ale cóż zrobić...zaangażowałam w tę sprawę Starego,bo wiedziałam,że po wizycie będę mieć dużo czasu do autobusu z powrotem "do babci" więc zadzwoniłam,żeby przyjechał do nas (rzut beretem od naszego bloku jest przychodnia). "U Taty" nie zabawiliśmy długo,bo na autobus spieszyliśmy się , a Stary na trening...nawet chciał nas odwieźć do domu,ale po treningu- czyt, po 20...o tej porze to my byliśmy już po spacerze z psem i Młody jadł kaszkę , u Babci...a swoją drogą to w autobusie po raz pierwszy zdarzyło mi się,że ktoś ustąpił mi miejsca :) Miłe,ale jednak dziwne...aż taka stara już jestem :p Żart...wiem,że to ze względu na rzepika na rękach :)
A dziś?
Oj zakręcony (i dość nerwowy) dzień był...rano zamówiłam na allegro 2 prezenty (m.in. dla Kubusia) i okazało się,że jakiś problem mieli,bo nie działąłą usługa PayU...a tak liczyłam,że dziś paczki wyjdą..i wyszłyby,gdyby nie ta awaria...kilka godzin spędziłam przy kompie (albo dochodząc do niego),sprawdzając,czy ruszyło się coś...ruszyło się,ale o 16....mam nadzieję,że przesyłki zdąrzą dojść na czas...potem czekałam na kuriera z rowerkiem dla Młodego (aaaaaa właśnie,bo wczoraj zamówiłam będąc w kolejce do alergologa wymarzonego Stridera :) ) no i znów przyszło mi czekać i denerwować się,bo od rana czekałam...a kurier przybył po 19! Przed 16 przyszła moja koleżanka z dziećmi a ok 17 przyjechał Stary !! Nie że z własnej woli...wczoraj sugerowałam Mu mocno,a dziś ponowiłam "zaproszenie" i przyjechał na obiad i z myślą o zmontowaniu rowerka...i o mało nie doczekałby się,bo miał plan o 19 już jechać (Tatuś!! stęskniony tak a tylko 2 godziny wygospodarował!ehhh ale nie będę się denerwować, On i Jego organizacja czasu).A sam rowerek- fantastyczny!! Młody zachwycony...pierwsza próba była dość ciężka,bo jednak Młody nauczony jazdy na stablinych pojazdach,a tu trzeba wysilić się by utrzymać równowagę,ale drugą i kolejnymi próbami (a byłó ich setki, tysiące albo i miliony) było lepiej...myślałam,że nie będzie chciał iść spać w ogóle:)
Na szybko (i na ile możliwości pozwoliły) zrobiłam fotek parę telefonem,ale jedynie jedna nadaje się do pokazywania

Tyle z relacji z ostatnich dni...

A poza tym to pochwalę się,że coraz lepiej idzie nam odpampersowywanie...w zasadzie pampersy już zakładane tylko do spania i na spacer czy na podwórko (gdyby było ciepło,to na podwórko też wychodziłby bez pampersa,ale niestety przy ostatnich chłodach nie odważyłabym się) w domu chodzi w majteczkach i rajstopkach, bądź spodenkach...a jaka dupka jest zgrabna bez pampersa...zacałować :) A co najważniejsze Młody woła,że chce na nocnik "nania, nania"...Bogu dzięki,że ma swój sposób na "mówienie" o chęci siadania na nocnik,bo jako,że z mówieniem u Niego wciąż masakrycznie słabo,to gdyby nie to,że w domu tron jest w kształcie (i o odgłosach) kaczki to mówi na niego (i na wszystkie inne nocniki) też nania...aaaaaaaa i jeszcze coś...wczoraj w przychodni woła "nania" a oczywiście miał pampersa i oczywiście brak nocnika,bo skąd...więc mało myśląc (i chcąc pokazać Mu,że reaguję na Jego wołanie) zabrałam Go do ubikacji dziecięcej i pierwszy raz zrobił siusiu (i nawet małego bobka) na sedes....o jaki był szczęśliwy, a mama dopiero jaka dumna:) I jak pytałam gdzie zrobiłeś siusiu,to mówił "mama nania" co ja interpretuję "na mamy nocnik" :p Myślę,że jesteśmy blisko pożegnania wstrętnych pieluch, bo choć zdarza Mu się lekko zmoczyć majteczki,ale jest to widać kropla i ja myślę,że On wstrzymuje siusiu i wtedy woła Mamę,bo inaczej plama byłaby znaaaaaaaaacznie większa, no i do nocnika nic by nie poszło już...obym nie przechwaliła...

No a o usypianiu już chyba wspominałam,jak mam dobrze teraz? Warto wziąć sobie do serca rady specjalistów (tu mam na myśli książkę "Każde dziecko może nauczyć się spać") no i ja zgodnie z tym co się dowiedziałam wprowadziłam samodzielne zasypianie...no i zwykle 10 minut i po bólu...no i Mama ma czas dla siebie, Mamusine plecy odpoczywają a Młody śpi dłużej niż dotąd...dziś np spał 2,5h !Pominę fakt,że już marzyłam,żeby się obudził,żeby mogła kumpela z dzieciakami już przyjść...ale w sumie nie dziwię Mu się...włączyłam Mu starą płytę z intrumentalnymi wersjami siatowych hitów muzyki, to w tak miłej atmosferze spało się chyba super...zazdroszczę :)

1 komentarz:

  1. Bardzo dziękuje miło się czytało, pozdrawiam i życzę powodzenia, buziaki - masia

    OdpowiedzUsuń