środa, 9 lipca 2014

Jak grochem o ścianę

Masakra ile się u mnie ostatnio dzieje...wciąż mieszkamy u mojej Mamy i wciąż się kłócimy...znaczy ja kłócę się z Nią...no nic nie poradzę,że MUSZĘ walczyć o naszą niezależność i samodzielność...cholera jasna, mam prawie 34 lata i chyba mogę sama decydować o sobie,no nie? A tymczasem moja mama na każdym etapie dnia MUSI mówić mi co robić,wciąż marudzi mi nad uchem...dostaję białej gorączki jak np dziś,gdy Stary jak co dzień przyjechał na obiad (od prawie tygodnia pracuje na naszej budowie...o czym szerzej później opowiem) i podałam Mu obiad na powietrzu (upały nieziemskie mamy!) i jak zwykle Mama nie opuszcza nas na krok i tak też ja wstałam (mając Igora na ręku) i właśnie miałam "sprzedać" Go Jej,by iść po coś do domu dla Męża...nie zdążyłam nic powiedzieć a Ona mówi "daj mi Igorka i idź do domu po 'coś' "...kurcze może to zły przykład,ale mnie szlag trafia jak Ona tak do mnie mówi,jakbym była niepoczytalna i Ona musiała mi mówić co mam robić...więc zaraz rzuciłam kąśliwą uwagę...niech no przypomnę sobie inną sytuację,coby przypadkowy czytelnik miał obraz sytuacji..kurcze mam w tej chwili dosłownie pustkę w głowie...ale wiele razy jest tak,że mówi zrób to czy tamto (dodam,że mówi o czymś co dotyczy moich dzieci a ja BYNAJMNIEJ WTEDY NIE LEŻĘ ale coś robię...tyle,że coś innego niż Ona uważa,że powinnam w danej chwili robić..generalnie najczęściej powinnam sprzątnąć coś co Jej akurat przeszkadza...co z tego,że ja robię coś równie ważnego,albo i wazniejszego w tej chwili!)...działa mi to masakrycznie na nerwy...ale kurcze to chyba najmniejszy mój z Nią problem...inny jest taki,że wciąż stara się mnie przekonać do swoich racji...jak np drugi dzień z rzędu mówi,żebym korzystała z innej kuchni , mama ma dwie i sama korzysta z tej na parterze a na piętrze jest wg Niej za gorąco...dodam,że wszystkie moje rzeczy (w tym lodówka, jedzenie, naczynia itd itp) są na górze w kuchni...nasz pokój również! Ponadto kuchnię dolną dzieli ze swoim Mężem, a z pewnych przyczyn (o których nie będę pisała) nie korzystam z niczego co jest Jego i tym bardziej wolę nie krzątać się tam,coby nie wziąz coś Jego,albo nie musieć się pytać,co jest Mamy a co Jego...Wolę więc znosić później RZEKOMY gorąc w domu spowodowany tym,że ugotuję sobie przez godzinę - dwie zupkę w kuchni górnej niż latać góra dół znosząc wszystko co potrzebne albo nie korzystać w wielu udognień jakie posiadam na górze (w formie różnych sprzętów kuchennych mniejszych lub większych)...ponadto śpiący dwa razy na dzień Igo jest pod ręką,gdy jestem przez ścianę i szybko zareaguję,gdy zapłacze czy coś...przesadzam? Nie wiem...wiem,że Ona gdy zamieszkaliśmy razem przez pierwszy chyba tydzień gotowała obiady dla wszystkich (zanim nie ogarnęłam się z rozpakowaniem nas) i wiele razy było tak,że lamentowała,że jeszcze nie idę na obiad a Ona cały dzień musi stać w kuchni...masakra...przecież gdy zupa jest raz ugotowana a ja w danej chwili zejść nie mogę bo ZNÓW ROBIĘ COŚ INNEGO, WAŻNIEJSZEGO NA TĘ CHWILĘ to mogę przygrzać sobie za jakiś czas, zjeść i pozmywać...czy to musi oznaczać,że ONA CAŁY DZIEŃ STAĆ MUSI W KUCHNI? Nie,to tylko oznacza,że Ona tak chce i nie przyjmuje do wiadomości,że ktoś (bynajmniej nie dziecko,czy ograniczona umysłowo osoba!!!) może mieć inny plan! Po takim tygodniu (gdy do tego problemem było,że Ona gotuje na swój sposób oczywiście a ja jakiś już czas temu odrzuciłam wszelkie przyprawy z glutaminianem sodu a tu znów musiałam zacząć go spożywać) postanowiłam,że trzeba przejść na osobne kuchnie i tak wg mnie jest najlepiej - gotuję co chcę, kiedy chcę, jak chcę...wydawać by się mogło,że jeden problem z głowy? Bynajmniej nie...Mama tego nie może ogarnąć więc co jakiś czas zadręcza mnie "czemu nie chcesz gotować na dole?" itd..przez ostatni tydzień u Mamy bawiła siostra z rodziną więc ustaliłyśmy,że coby nie robić zamieszania na ten tydzień wrócimy do wspólnego gotowania...no więc Mama chyba potraktowała,że moje samodzielne gotowanie to przerywnik...więc od wyjazdu siostry zaczęło się znów...a skoro o siostrze mowa...wiadomo, siostra ma mamę raz na miesiąc albo rzadziej więc jakoś znosi uwagi Mamy spokojniej...a na dodatek Mama Jej zawsze uwagę zwracała w inny sposób niż mnie...spokojniej,delikatniej...powiedziałabym po prostu po partnersku a nie jakby patrząc z góry jak na mnie....a zaznaczę,że między mną a siostrą jest tylko 2 lata różnicy (znaczy Ona jest starsza o te dwa lata...a jednak mnie wydaje się,że Ona zawsze była wg Mamy dorosła a ja do smierci będę dzieckiem :/ )..i na poczekaniu przyszedł mi do głowy przykład...pewnego dnia korzystając żenie muszę gotować obiadu (bo zupa jest z poprzedniego dnia a Igo wtedy miał słoiczki a drugie danie dopiero na wieczór będe robiła) a Igo śpi (a komp z kołysankami włączony) weszłam na neta (co zdarza mi się niezmiernie rzadko gdy chłopcy nie śpią,bo po prostu nie mam czasu!) chyba,żeby sprawdzić,czy kasa wpłynęła...bynajmniej nie by pierdołami się zająć...nagle słyszę jak po korytarzu maszeruje Mama i lamentuje "jestem taka zmęczona, już nie mam siły chodzić"...i wiem,doskonale,że to przytk,że JA SIEDZĘ! Nie długo musiałam zastanawiać się,bo weszła i dalej tym irytującym głosem pełnym lamentu mówi "zrobiłabyś 'coś' /nie pamiętam co/ bo ja już nie mam siły ...szlag mnie wtedy trafił,bo po 1 Ona gotując na dole praktycznie wogole nie musi wchodzić na górę (ale nie, MUSI bo musi mnie kontrolować non stop!),mnie nie gotuje więc czy ja siedzę na necie (wyjątkowo) czy akurat robiłaym swój obiad to Ona nie ma więcej czy mniej roboty...baaa odkąd tu mieszkam widzę ,że Ona prawie nie ma roboty bo przez większość czasu siedzi tu czy tam...no więc o co chodzi? No o to,że ZAWSZE miała alergię na mnie siedzącą przed kompem (co z tego,że odkąd odeszła na emeryturę i dostała lapka a ja zamówiłam Jej internet i teraz sama dużo siedzi na necie)...no więc wtedy posprzeczałyśmy się,bo wybuchłam i powiedziałam Jej to wszystko co tu w tym temacie napisałam a przy okazji dowiedziałam się,że nie będzie mnie na nic stać,bo nie marnuję prąd...a tymczasem gdy moja siostra przyjechała z rodziną i cała Jej rodzina prawie całe dnie spędzała na laptopie (którego w ogóle przez tydzień nie wyłączali), ipodach , komórkach i innych to OK...nawet gdy moja siostra całymi dniami zamykała się z najmłodszą córką (rówieśniczką Igo) w swoim pokoju,coby nie musieć pilnować Jej,podczas gdy Ona siedziała na komórce na FB i raz było,że Mama weszła i mówi do Niej nie z lamentem ale z uśmiechem na ustach (do całej Trójki-siostra i dwoje Jej starszych dzieci) "Wy cały dzień z tymi telefonami" ...o co jeszcze kruszymy kopie z mamą? Ja (pewnie z powodu odwiecznego przekonania,ze jestem w oczach mojej mamy nic nie warta i nic niepotrafiąca)koniecznie chcę sobie radzić ze wszzystkim sama...szczególnie,że jeszcze 1,5 miesiąca temu mieszkałam sama i w gruncie rzeczy wszystko było na mojej głowie i co? Dawałam radę! Dlatego dalej chcę sama wszystko robić,ale nie...nie mogę bo Mama MUSI narzucać mi swoją pomoc,ja mówię,że dziękuję poradzę sobie (bo chcę i potrafię poradzić sobie) a Ona obraża się...inna sprawa,że nie chcę przyzwyczajać Igo do tego,że wciąz się Nim ktoś zamuje bo potem sa takie kwiatki,jak teraz po tygodniowym pobycie mojej siostry (gdy musiałam odpuścić swoje zasady,coby nie kłócić się aż tyle co zawsze przy siostrze z Mamą,bo Ona nigdy nie zrozumie jak moje życie z Mamą wygląda),gdy ja chcę posadzić Igo na podłodze przy zabawkach bym mogła dajmy na to wstawić Kubie mleko na śniadanie a Ten (Igo) w ryk,bo jak to, On ma sam siedzieć? Po co,skoro Babcia weźmie...no i zaraz słyszę (co jest kolnym mega zaplnikiem dla moich wybuchów) "czemu Igorek płacze" ...kurrrrrrrrrr, setki razy na dzień to słyszę! No czasem dzieci płaczą,bo a to są głodne (a Mama w tej chwili musi coś skończyć robić), a to spiące (a Matka jak wyżej), a to najnormalniej domagają się uwagi (a Matka...)...a jeszcze w zeszłą niedzielę (w dniu przyjazdu familii Siostry) jemy wszyscy obiad (My z M i Kubusiem, Siostra z Mężem i z dwójką dzieci w wieku szkolnym i Dziadki) i Igo posadziłam na podłodze przy stole,przy zabawkach i pięknie się bawił...a tymczasem siostra zjeść spokojnie nie mogła bo Lenka (niespełna roczna) nie dała,musiał wciąż Ktoś Ją zabawiać...ja będąc matką po raz drugi wiem,że chcę by moje dziecko a w sumie dwoje dzieci byli bardziej samodzielni...uważam,że nie rodzice nie są po to by zajmować czas dziecku na 100% ale by pokazali jak dziecko może czas sobie zająć...już wystarczyże Kuba mój jest taki,że sam nic nie zrobi bo nie można Go na krok zostawić...teraz jestem mądrzejsza! Swoją drogą to o Kubę też potwornie często się kłócimy bo jak wyżej,chcę by coś sam robił,gdy ja robię obiad, zajmuję się Młodszym,czy sprzątam,piorę czy zmywam...ale nie, Mama by chciała zaraz Mu znaleźć zajęcie...więc (o czym chyba już pisałam) zaraz wymyśla,że pojedzie do tej czy tamtej i weźmie Go z sobą...co z tego,że dziecko będzie się nudziło,bo cóż może robić,gdy babcia rozmawia z równieśniczką koleżanką...wiem wiem,że Kuba lubi te wyjścia,ale czy to dobre dla Niego? Czy nie lepiej byłoby by zamiast stania pod siatką gdy Babcia rozmawia z Sąsiadką - dostał np propozycję "Kubusiu,może pomalujesz sobie kredkami, może poukładasz puzzle, etc etc"...co tu jeszcze działa mi na nerwy? Hmmm...z jednej strony pewne sprawy udało mi się względnie wywalczyć (choć to chyba przedwczesna radość,bo po tygodniowym roluźnieniu Babcia większości spraw zapomniała i chyba znów trzeba walczyć),a z drugiej jest masę takich, o które wciąz walczę a tu grochem o ścianę...jak np moje usypianie Igorka...jak już wspomniałam Młodszego inaczej wychowuję (nauczona doświadczeniem z Kubusiem) i tak np usypianie wygląda inaczej...Kubusia,gdy nie zasnął przy piersi do UWAGA 15 miesiąca nosiłam na ręku! Oj nie ważył mało,bo był podobnie jak Igo kluską..teraz wprowadziłam zasadę,że MUSI zasnąć sam w łóżeczku i są efekty,moja konsekwencja sprawiła,że nie protestuje a przynajmniej nie długo...rytuał jest taki - włączam kołysanki, dostaje mamusinego mleczko i najczęściej nie zasypia,więc biorę na ręce wkładam do łóżeczka (i tu zaczyna się protest) ale spokojnie mówię "Igorku teraz pójdziejsz spać" daję do rączek przytulanę lewka i czasem od razu przewraca się na bok a czasem musi dostać smoka i wtedy przewraca sie na bok i koniec protestu i wcześniej czy później ale już bez płaczu zasypia...Mama doskonale o tym wie,bo setki razy Jej mówiłam jaki jest schemat...ale notorycznie jest,że Babcia (gdy Ona jest z Nim,gdy ten zasypia lub zostaje z Nim już śpiącym) zabiera Mu lewka :bo Mu od niego gorąco", wyłącz kołysanki "przypadkiem" albo usiłuje mnie przekonać "ona uśpi Go na leżaczku, wózku czy inaczej"...zresztą Ona na każdym kroku (naprawdę nie przaesadzając!) ma dla mnie setki rad,jak Ona by to zrobiła,choć ja nie pytam...o i tu kolejny przykład...wczoraj robiłam prania (dwa) i rozwiesiłam na dworze na suszarce i czymś się zajęłam, za chwilę patrzę a wszystko poprzekładane bo Ona uznała,że inaczej będzie lepiej! Kurcze i znów MUSIAŁAM sprzeciw wnieść "czy ja wszystko robię źle,czy musisz wszystko poprawiać?" A może znów to nie ja mam rację? Może ja przesadzam..nie wiem,wiem jak się czuję...nic nie umiem,wszystko Ona zrobiłaby iaczej ("nie zmuszam,ale przecież oge powiedzieć"),mam w pokoju eeeeega bałagan więc Ona musi mi wciąż coś sprzątrnać, wywoetrzyć itd...ehhh

I już mi lepiej ...wygadałam się :D szczególnie,że ostatnio nie mam Komu :( Siostrze nie mogę,bo Ona nigdy nie zrozumie, Męża albo nie ma albo jest zmęczony, albo śpi a z nikim innym się nie widuję,bo najnormalniej nie mam kiedy i jak :(
Tak na marginesie, uprzedzając czyjeś pytania w stylu "czemu tego wszystkiego nie powiesz mamie,zamiast tu pisać...czemu nie porozmawiasz z nią" powiem WSZYSTKO CO TU PISZĘ MÓWIŁAM JEJ SETKI RAZY....bez skutecznie...jak grochem o ścianę





FOTORELACJA...miała być,ale sił mi brak..i czasu szkoda...ograniczę się więc do wylania żali :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz