czwartek, 17 lutego 2011

Psychoterapia potrzebna od zaraz!

Kurcze,my to nie umiemy rozmawiać na spokojnie i ta terapia przydałaby się, póki co mnie..a z czasem może i Ślubnego namówiłabym...Ale jak może być spokojna rozmowa gdy temat (tak ważny,jak mieszkanie) poruszamy w drodze do domu, w aucie czy klatce schodowej bloku...No i jak ma być poważna, spokojna no i przede wszystkim prowadząca do jakiś sensowych wniosków gdy On używa argumentów-szukaj już ...w domyśle-masz tyle czasu...swoją drogą to ja uważam,że wieczorem gdy mam wreszcie wolne należy się coś i mnie!Więc wtedy zajmuję się "pierdołami" lub dość ważnymi sprawami, ale takimi, na które w ciągu dnia pozwolić sobie nie mogę...w ciągu dnia wolne mam kilka minut podczas gdy Młody chwilę zajmie się sobą i jeszcze nie wzywa Mamy albo dopóki Mama nie uzna,że już dłużej sam nie może być (bo już broi coś!) i wiadomo, że wtedy na zagłębianie się w poważne tematy nie ma sensu-nie przyniosłoby to efektów...Czas gdy Młody śpi zwykle pożytkuję na sprzątanie, gotowanie, pranie,prasowanie...i od czasu do do czasu czytanie tego czy owego na necie...i choć prawie codziennie obiecuję sobie, że i ja zrobię sobie drzemkę gdy On śpi..to jak przychodzi co do czego stwierdzam-nie mogę sobie na to pozwolić! Inaczej nie wyrobię się ze wszystkim...albo wszystko (a na pewno większość) będę robiła z Puchatkiem krzyczącym,żebym natychmiast się Nim zajęła!...i niestety często tak muszę:( dlatego tak ważne,by wykorzystać chwilę Jego snu na pożyteczne, praco- i czasochłonne zajęcia.
Tak na marginesie, to właśnie teraz Puchatek (od godziny śpi) a ja piszę jednocześnie gotując jajeczko dla Niego (zupka z wczoraj została w lodówce), jednocześnie gotuję makaron (do ugotowanej wczoraj zupki) a w międzyczasie myśli zbieram podczas zmywania, sprzątania kuchni...pisać w ten sposób mogę...skupić na czytaniu nie potrafiłabym..

Tyle tytułem wstępu ...bo dziś na spokojnie doszłam do wniosku, że rzeczywiście dalsze wzbogacanie właścicieli wynajmowanego przez nas mieszkania nie ma sensu...ale też nie do końca Mąż ma rację-bo On twierdzi,że powinnam interesować się JUŻ mimo,że wie, że jeszcze przez rok będę bez dochodu, On ma minimalne zarobki (przynajmniej na papierze) więc kto da nam kredyt? A jak znajdę interesujące mieszkanie to co z tego, skoro bez kredytu stać nas na nie, nie będzie...a przecież Sprzedający rok (czy więcej) nie poczeka!

Pomijam fakt,że proponowałam dawno temu (przed ciążą a zaraz po ślubie!!) żebyśmy zamieszkali z mimi rodzicami! Oszczędzilibyśmy sporo! Dokładając do tego pieniążki "czepkowe" trzymane na lokacie byłoby zawsze na początek...ale nie, skoro On był zbyt dumny na mieszkanie z moją Mamą... [ja mam dość ciężkie relacje z mamą, pewnie z uwagi na i mój i Jej wybuchowy charakter...ale przemęczyłabym się parę lat...skoro dzięki temu moglibyśmy odłożyć na coś swojego..]

Tak więc już poczyniłam pewne kroki w tym kierunku-tzn poszukałam w necie nadającego się fachowca (najlepiej z Częstochowy)...inaczej będę tkwiła (nieszczęśliwa) w martwym punkcie...


Eluniu,dziękuję za radę i broń boże nie gniewam się...zresztą sama doszłam przecież doszłam do podobnych wniosków!:)

1 komentarz:

  1. Aguś, wiesz... myślę, że mieszkanie z Mamą i z całą rodziną, to chyba nie najlepszy pomysł, konflikty będą narastać i psuć Wasze stosunki.

    Może zamiast płacić komuś za wynajem, faktycznie lepiej spłacać raty? A może traficie na jakąś super okazję, kiedy ktoś będzie chciał szybko sprzedać mieszkanie/dom za cenę do przełknięcia :-) Trzymam kciuki za Ciebie Super Womanko :-))

    OdpowiedzUsuń