Idzie nam to jak krew z nosa...Młody nie bardzo chce pozbyć się swoich przyzwyczajeń..chociaż mamy pierwsze sukcesy...pierwszy i najważniejszy to kupa do nocnika-od kilku dni (może nawet od tygodnia) Młody kupkę robi tylko do nocnika, woła "nania" gdy potrzebuje pomocy (zbytnio ubrany) lub sam siada na kaczkę i robi co ma robić...siku sam od siebie to rzadko zasygnalizuje,zwykle też obsika wszystko co popadnie,a na nocnik (często gęsto stojący krok od Niego!!) nie siądzie! Czasem mam wrażenie,że On to mi robi na złość! No ale nic, jestem cierpliwa,szczególnie,że i tak często siada na nocnik i zawsze z sukcesem...a dywan planuję (może w przyszłym tygodniu) uprać:) Obiadki je od dawna sam (kaszki,czy mleczko nadal daje sobie podać przez Mamusię czy Tatusia) z tym,że teraz idzie Mu to naprawdę sprawnie, już lepiej operuje łyżką czy widelcem, a jak zabawnie wygląda gdy je widelcem i pomaga sobie łyżką:)
Samodzielne zasypianie idzie zdecydowanie lepiej, zastosowana przeze mnie metoda przynosi spore rezultaty (przynajmniej dopóki coś nie popsuje nam szyków...ostatnio np w piątek Młody zasnął samodzielnie w łóżeczku w ciągu paru minut,bez protestów... A wczoraj równie szybko zasnął z Tatusiem na łóżku u Babci,bez noszenia ani innych metod..
Co uwieczniłam :)
Ostatnio z (i na) nasze 4te piętro wchodzi i schodzi sam-z (lub bez) asekuracji Mamusi:) (tzn Mamusia oczywiście wciąż w odpowiedniej odległości pozostaje).
Też musiałam uwiecznić :p
I jeszcze jedna (i ostatnia) fotka chwilę wcześniej na spacerze...swoją drogą to fajnie chwiejną mamy ostatnio pogodę w sobotę Młody latał w krótkich spodenkach i koszulce, nasmarowany (od stóp do głów) filtrem przeciwsłonecznym,a dziś wypróbować musiałam nowy puchowy bezrękawnik Młodego:
Tyle z Jego postępów na drodze do samodzielności...gadać jak nie gadał tak nie gada...ale ja póki co nadal się tym nie martwię,szczególnie,że wszystko umie przekazać w sposób niewerbalny :) (co niestety najczęściej rozumie tylko Mamusia :p ).
Coraz bliżej do urodzin Młodego,no i chyba przejdzie pomysł z kameralną imprezką wypadającą w dniu urodzin, Stary wciąż popiera:) Cieszę się strasznie,bo przecież to Młody jest najważniejszy tego dnia, a nie jak było na roczku...więcej tego błędu nie popełnię...a my nadal nie kupiliśmy prezentu dla Młodego-rowerek biegowy od dawna wybrany,z tym,że wciąż odkładamy na niego:( Jakby Stary nie był tak uparty,to już byśmy część pieniędzy mieli (nie wiem,czy wspominałam,że moja Siostra i Mama chcą się dołożyć,a Stary chory na ambicję nie chce się zgodzić-kupimy sami!)...cóż z tego,że wybrałam mega drogi rowerek i średnio nas na niego stać...mam nadzieję,że dziecko nie będzie musiało czekać na prezent zbyt długo...
A swoją drogą,to dziś Elutku(!!) załamałaś mnie ;) Wg tego co napisałaś w blogu, mój Kuba miałby w przyszłości nie mieć nawet 170 cm wzrostu:( Mam nadzieję,że to przytoczone przez Ciebie przysłowie ma się nijak do rzeczywistości:) Cytuję : "Stare przysłowie mówi, że ile mierzy wtedy, tyle będzie miał w przyszłości razy 2." A poważnie,to i tak za 2 tyg rozpocznę badanie Młodego w tym kierunku,więc póki co nie martwię się na zapas:) (chociaż nie powiem Elutku,że przez moment zaniepokoiłam się).
A skoro już wspomniałam (kilkukrotnie nawet) o Starym...to...ehhh nie wiem,czy pisać,jeszcze zapeszę...to powiem tylko,że ostatnio spędzamy dużo i mile czasu razem-w trójeczkę...weekend (kończący długi weekend majowy) spędziliśmy u mojej mamy,mimo,że plan był inny...pojechaliśmy w sobotę już w południe (moja Siostra była z rodziną),coby zdążyć zanim pogoda się spaprze...a plan był,że wieczorem wracamy do domu...pogoda się nie spaprała i do 21 siedzieliśmy na dworze,przy grilu,a my już nie pojechaliśmy do domu...mieliśmy wrócić do domu rano (tak Stary proponował,ale sam zdaje sobie sprawę,że to nierealne,bo Mama nie puściłaby nas przed śniadaniem, a potem przed obiadem...zresztą (nie wiem też,czy wspomniałam) ciężko nam z kasą,jednak jedna wypłata przy coraz to nowych podwyżkach to stanowczo za mało...co najbardziej odczuwamy w sklepie,gdy za prawie pusty koszyk w supermarkecie trzeba zapłacić tyle,co jeszcze nie tak dawno za znacznie więcej...ale co ma to do faktu,że zostaliśmy u Mamy w końcu do wieczora? Ano, bo jak pomyśli się,że w domu nie ma się za bardzo z czego ugotować obiadu,czy zrobić kolacji,to lepiej zostać u Mamy,gdzie wszystkiego będzie poooootąd...wieczorem tak strasznie chciałam jechać do ukochanej Częstochowy na jubileusz Muńka,ale nie udało się:( A o dziwo Stary nawet miał chęć...ale ostatecznie względy finansowe (jak ostatnio stanowczo za często bywa!)przeważyły,że nie pojechaliśmy,po prostu kolejny raz muszę powtórzyć,że niestety nie stać nas,szczególnie,gdy w perspektywie ma się kilka wciąż nieopłaconych rachunków:( Monika,wybacz:( Naprawdę chciałam i starałam się...nie pamiętam kiedy ostatnio tyle prosiłam Starego...ale ostatecznie sama przyznałam Mu rację...
Pewnie pomyślicie sobie,że skoro nam tak ciężko z kasą,to czemu drogi prezent dla Młodego wybraliśmy urodzinowy? Bo jak wspominałam,ja nie chciałam sama go kupować,a skoro Stary chce koniecznie żeby to było tylko od nas to trudno trzeba zacisnąć pasa...dla Młodego wszystko,co najlepsze:)No i w ogóle to my tak rzadko Mu coś kupujemy...zabawki to 1-2 do roku,a ubranka też nie za często,skoro nie rośnie tak szybko:( To można raz na jakiś czas wykosztować się. Zresztą Tatuś teraz ostro dorabia na boku (bokach nawet) więc może jakoś uciułamy :)
Aaaa! Poczułam się wywołana do tablicy z tymi zabobonami ;) Ale weź sama zobacz tu: http://www.edziecko.pl/male_dziecko/1,85614,4666056.html - pod koniec, w akapicie "Rady na ten miesiąc".
OdpowiedzUsuńPoza tym gdyby te wszystkie "voodoo" się spełniały, to dziś powinnam być zakonnicą (sięgnęłam po różaniec na swoim roczku), a mój Paweł pijakiem, także ten... Wiesz... Heh.
Buziaki!
Wiesz, Wasze "wróżby" jeszcze mogą się spełnić...jeszcze nic straconego :p
OdpowiedzUsuń