wtorek, 3 lipca 2012

II dzień pracy...

Oj no dziś już nie było tak różowo...Młody nie wstał razem ze mną,więc mogłam szykować się spokojnie,ale za to, później wstał gdy już niewiele czasu miałam...no i On rozkleił się, tyko do Mamy na ręce i już,więc już bałam się,że ciężko będzie mi wyjść z domu..na szczęście nie było tak źle...potem w pracy nie leciał mi czas już tak szybko jak wczoraj...baaa dziś o 10 myślałam,że już wytrzymam, a gdzie tu do 16!Niby miałam trochę zajęcia,ale bez zapału ciężko było...ale chociaż dziś ustaliłam z Szefem termin urlopu:) Tzn zgodził się na mój termin,więc teraz mogę pochwalić się-jedziemy tu:
http://pokojewest.pl/
Po 16 byliśmy (ze Starym) w domu,zanim zjedliśmy obiad (a wcześniej zanim skończyłam spagetti) zanim uszykowaliśmy się (a Młody odkąd dziś wróciłam do domu był mega marudny i tylko Mama i Mama....aż Babcia powtarzała,że Go nie poznaje) to było po 17...a na 18:40 mieliśmy dotrzeć do Bełchatowa do Ginki na zabieg usuwania nadżerki...w drodze do już pokłóciliśmy się ze Starym...zadzwoniłam przy Nim,do kuzynki,która poleciła tę Ginkę i która mieszka dosłownie minutkę od przychodni...no i zaczęło się- Stary zrobił mi jazdę! Po co dałam Jej znać, przecież nie spytałam czy ON chce się z Nią spotkać i czemu za Niego decyduję! Więc mówię - nie zmuszam Cię do niczego sama chciałam się z Nią spotkać, z tego powodu dałam Jej znać...ja powtarzałam wciąż to samo,a On swoje - czemu decyduję za Niego i dlaczego On miałby z Nią się widzieć (swoją drogą to nie wiedziałam dotąd,żeby on coś miał do Niej)...w końcu dotarło,co powtarzałam po tyle razy więc jeszcze musiał rzucić uwagę,że to bez sensu przyjechać do lekarza a chcieć się spotkać z Kimś....Jezuuuuuu,On mnie wykończy psychicznie...koniec końców pod gabinetem rozstaliśmy się - Oni (chłopaki ) na plac zabaw a ja na zabieg...w drodze powrotnej wjechaliśmy do mojej Mamy na kolację a Stary pojechał do klientki...w czasie Jego nieobecności zaczęła się mega burza...moje Słoneczko wtuliło się w Starego ramię..i zasnęło...a nam przypomniało się,że w domu zostawiona pościel na balkonie, a wszelkie okna i drzwi balkonowe pootwierane...ja już widziałam to zalane mieszkanie a pościel porozrzucaną po osiedlu...zaczęłam myśleć i wymyśliłam,że zostawimy Młodego u Babci bo nie wiadomo co nas czeka w mieszkaniu...a poza tym,skoro już śpi,po co go budzić i po co narażać na rozchorowanie się...Stary nawet nie chciał o tym słyszeć, początkowo zgadzał się jedynie bym i ja została z Nim,ale ja nie chciałam,bo martwiłam się o mieszkanie...koniec końców powtarzał,że nic w domu na pewno się nie stało i nie chciał słyszeć,że Młodego zostawimy...Jezu co za egoista! Ja myśląc o dziecku chciałam Go zostawić,bo nie było sensu Go budzić i wieść do nie wiadomo czego....chodziłam nerwowo po domu, bojąc się burzy jaka waliła ze wszystkich stron, martwiąc się o nasze mieszkanie no i denerwując się z powodu Starego....jak zwykle mamy inne podejście do wszystkiego, jak zwykle neguje absolutnie wszystkie moje pomysły..czy naprawdę nie miałam racji? Wreszcie moja Mama zaczęła Mu tłumaczyć,ale otwarcie pokazywał,że ma w dupie to co Ona Mu mówi...dosłownie jakby bał się,że coś Mu się stanie u Babci...a tak naprawdę to wiem o co chodzi - miejsce dziecka jest w domu! (to jego słowa) choćby nie wiem co MUSI być w domu!Braaaaaaaaak mi słów...Na koniec odpuściłam (tzn siedziałam w innym pokoju i byłam załamana wszystkim) ale wreszcie Stary przeniósł Młodego do innego pokoju do łóżka (wcześniej zdążyłam jeszcze Go przebrać w świeże body i tak poszedł spać)...w domu okazało się,że tylko pościel ucierpiała a i tak w sumie nie tak bardzo jak ja tego oczekiwałam...ale i tak czułam,że dobrze zrobiłam zostawiając Młodego, w końcu od dawna śpi słodko u Babci, od rana będzie u Babci na podwórku a do domu wróci po obiadku po południu,gdy Mamusia wróci z pracy..no a ja zabrałam się za pościel - zaraz uprałam przemoczone poszewki a nam wyciągnął Stary pościel z drugiego pokoju...nie wracaliśmy już do tematu Młodego...zresztą żadnego tematu nie poruszaliśmy już...pora spać,choć bez Młodego między nami śpiącego będzie dziwnie...już nie będzie pretekstu by spać tak daleko od siebie...zresztą On już dawno śpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz