czwartek, 22 maja 2014

Wszystkiego naj naj najlepszego Synuś :*

Moje Słoneczko skończyło dziś 4 latka...zrobiliśmy maluśką imprezkę..byliśmy my,moi rodzice i rodzice M..Tata M konsekwentnie nie wziął do ust niczego i od samego początku miałam zszarpany humor,nie to nie,nie jedz! Ale wiele razy miałam rzucić jakąś kąśliwą uwagę,że przecież to nic nowego,że On gardzi tym,co ja przygotowałam....aaaaaaale jak M wyjął 0,5l % to tym już nie pogardził,no baaa...Brat M nie przyszedł,bo wszyscy są u Nich podobno chorzy..nie wierzę,ale cieszę się...byłoby niezby ciekawie,gdyby trzeba było udawać,że jest OK...Kubuś był nieco niepocieszony,bo nic nie dostał :( Niestety to moja wina,bo powinnam była ja dopilnować, zaplanować co kupić i nawet kupić za wszystkich...a tak,każdy poszedł na łatwiznę i dał kasę,a wiadomo,że dziecko cieszyłoby się z prezentu ...ale niestety nie dłam rady wszystkiego ogarnąć...i nawet fakt,że planujemy za zebrane pieniądze zrobić Mu huśtawko-zjeżdżalnię pewnie nie cieszył Go tak jakby byle samochodzik zadziałał...no ale do wczoraj byliśmy u mojej Mamy,bo pojechaliśmy w poniedziałek wieczorek (zawiozła nas koleżanka M, a dokładniej Żona kolegi M,bo my mieliśmy znów samochód zepsuty) i we wtorek rano jechałam do Łodzi (a ostatecznie okazało się,że Zgierza) z Ojczymem i Kubusiem do elektromechanika z częścią do samochodu..ale fajnie było...byłam kierowcą nową furą Dziadka (pierwszy raz byłam jako kierowca w Łodzi...nie taki diabeł straszny jak go malują)a potem pognałam (oj to dobre określenie...to auto niewiadomo kiedy się rozpędza :P )do naszego mechanika i wczoraj M odebrał nasze auto...kolejne pół tysiaka poszło...chwilowo TYLKO pół tysiaka...wróciliśmy wczoraj wieczorem,po drodze zaliczyłam supermarket zrobiłam szybkie zakupy i jeszcze wieczorem upiekłam babeczki na dzisiejsze urodzinki Juniora Pierwszego..
A dziś od rana działoooooooo się...śniadanie moje, Kubusia, Igorka, ciasto pierwsze (sernik), ciasto drugie (keks),spagetti na obiad,sprzątanie,usypianie na drzemkę Igorka, kąpanie Kubusia, moja kąpiel...ale udało się wszystko,a M jak wrócił to posprzątał w kuchni i poodkurzał część mieszkania,bo w trakcie odkurzania (a czynił to w samych majtkach) przyjechali moi Rodzice wię musiał się schować i tyle :P
Kubuś jak zwykle pomagał,a i Igorek był kochany,bo albo nie przeszkadzał albo spał prawie 3 godziny :) Dzięki temu wszystko udało się zrobć...no może wszystko...


Ja już żyję jutrzejszym wytyczaniem fundamentów i zbliżającą się przeprowadzką do Mamy...a wczoraj właśnie odbyliśmy oficjalną rozmowę z moją Mamą na temat przeprowadzki do Niej...a dziś M spytał,czy nie powinniśmy odłożyć to na za miesiąc :/ Kurde,ja już tak strasznie źle się tu czuję,już nie czuję,że to nasz dom... Ale może jeszcze Go przekonam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz