piątek, 21 stycznia 2011

Imieninowo...czyli postępowo:)

Dziś z okazji swoich imienin będzie radośnie a przynajmniej nie tak smutno jak zwykle.. A będzie to za sprawą mojego Synusia (zwanego dalej Puchatkiem) - mojego najlepszego prezentu od życia na wszelkie możliwe okazje..a więc także i z okazji dzisiejszych imienin.
Tak więc będzie o Puchatku i Jego postępach,bo jako prawie ośmiomiesięczny Facet wciąż czymś nowym zaskakuje swoją Mamusię i bardzo wzrusza każdą nowo nabytą umiejętnością...a u takiego Malucha każdy dzień przynosi coś nowego ...tyle tytułem wstępu:)
Mój Puchatek jak przystało na poważnego Faceta nauczył się trzymać pion...i o ile trzymany na rękach przez Mamusię zwykle trzymał sztywno nóżki,co sprawiało wrażenie,że "sam" stoi, o tyle teraz nauczył się wstawać sam na nóżki siedząc, bądź leżąc w łóżeczku,co robi bardzo chętnie i zazwyczaj zaraz po wstawieniu (położeniu,bądź posadzeniu) do łóżeczka ..a skoro jesteśmy przy łóżeczku to niestety muszę przyznać,że mimo,że zarzekałam się (będąc wyedukowana przez zajęcia w Szkole Rodzenia), że u nas Maleństwo będzie spało tylko i wyłącznie w swoim własnym łóżeczku, wyszło inaczej...od początku (a więc od czasów gdy byliśmy w Szpitalu na oddziale Neonatologicznym) było to trudne..w Szpitalu w drugiej dobie życia mojego małego Mężczyzny pewna położna powiedziała,że zmarzł leżąc sam w "łóżeczku" i żebym zabrała Go do siebie...i potem spodobało się to nam obojgu:) A listopadowa infekcja Puchatka sprawiła,że na dobre zagościł On w małżeńskim łożu Rodziców..co nie jest niczym dziwnym dla żadnego z nas i mało tego-pewnie żadnemu z nas to nie przeszkadza, jak też pewnie nikogo, kto czyta  mojego Bloga nie dziwi (biorąc pod uwagę wszystkie moje dotychczasowe wpisy).
A ponadto Puchatek nauczył się siadać,do niedawna posadzony dzielnie sobie radził i bardzo to lubił, mimo,że zgodnie z wiedzą jaką ostatnio nabyłam nie powinno się sadzać dziecko,ale poczekać aż zrobi to sam..i otóż robi to teraz sam-potrafi siąść leżąc na plecach-zwykle gdy ma się za co podciągnąć-np na łóżku za kołdrę, czy na leżaczku podciągając się za pałąk z zabawkami, gdy leży na lekkim podwyższeniu np na poduszce-te zdolności opanował jakiś czas temu, ostatnio ewoluował i potrafi podnieść się zupełnie nie trzymając niczego (choć widać,że sprawia Mu to pewien problem to jednak walczy dzielnie:) ), zupełnie nową zdolnością jest siadanie z leżenia na brzuszku. Inną nie mniej ciekawą (i dość zabawną) nowo nabytą umiejętnością jest pełzanie-a właściwie jak ja to mówię pół raczkowanie (pół pełzanie) i polega na tym,że Puchatek rączkami przebiera dokładnie tak jak przy raczkowaniu,ale dupci nie podnosi do góry tak więc nóżki ciągnie za sobą:)
Tak na szybko tyle udaje mi się przypomnieć z nowych-pożytecznych umiejętności...No może warto jeszcze wspomnieć,że nauczył się świadomie śmiać-co robi bardzo chętnie i bardzo często-na widok aparatu skierowanego w swoją stronę praktycznie zawsze się uśmiecha prezentując uzębienie (2 bielutkie ząbki), ale nową sprawą jest,że nauczył się śmiać w głos, gdy np robi coś co Mu się podoba (np wstanie sam na nóżki w łóżeczku trzymając się szczebelków, bawi się z Nim w akuku, czy w inny sposób się z Nim wariuje)Ale jednak najbardziej śmieje się, gdy Mamusia się śmieje - co po chwili przeradza się w dwugłosowy chichot-u Mamy wywołujący aż ból brzucha ze śmiechu:)
Prócz tego posiada inne zdolności odróżniające Go od noworodka,a mniej miłe dla Mamusi-jak np ciągnięcie za włosy (nie tylko mamusine włosy,choć głównie), gryzienie (Mamę gryzie w co popadnie i bardzo często,żeby nie powiedzieć przy każdym kontakcie buzi z Mamą),drapanie (co akurat jest w głównej mierze Mamy winą i nie zawsze obciętych paznokci). Ponadto od jakiegoś czasu Puchatek (odkrywszy,że ma ciekawy głos) bada wytrzymałość Mamy i Taty (i nie tylko,bo obawiam się,że sąsiadów też) na takie ilości decybeli..

W dniu imienin życzę sobie,by Synuś dalej dawał mi tyle radości co dotąd, by nie przysparzał smutków chorując...piski, krzyki, gryzienie i drapanie zniosę:)
I tym miłym akcentem kończę wpis o postępach Kubusia Puchatka. 
A podsumowanie niech będzie, że mimo, iż mój dzień teraz głównie jest wypełniony karmieniem, przewijaniem, usypianiem, bawieniem się z Synkiem i nieustanną o Niego troską i wciąż  nieodpartym wrażeniem,że ledwo dzień się zaczął a za chwilę się kończy i już nie wiadomo kiedy przychodzi pora wieczornego kąpania to jednak są to najszczęśliwsze dni w moim życiu i nieważne jak bardzo przykro by mi było przez, delikatnie mówiąc, nienajlepsze pożycie małżeńskie, to dla Puchatka (i dzięki Niemu) wstaję codziennie z łóżka. 

1 komentarz:

  1. Powiało radością - super! Jeszcze chwila i będziesz opisywać jak Puchatek ucieka przed Tobą po parku :) Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń