piątek, 28 stycznia 2011

Wszyscy biorą kredyty...a my?

Dziś Mąż mi oznajmił (z wyrzutem),że wszyscy biorą kredyty,Jego kuzynka,która wkrótce za mąż wychodzi już planuje kredyt na mieszkanie a my nie...no ale czy można mi się dziwić? W końcu nie ma dnia,żebym nie myślała,czy nasze małżeństwo da się uratować? A jeśli nie da się zmienić naszych relacji, spełnić naszych oczekiwań,to po co wiązać się kredytem? Podobno dziś kredyt łączy dwoje bardziej niż przysięga pod ołtarzem!
W dalszej części Mąż oznajmił,że zaplanował (?!) dla nas drugie dziecko (hahahaha...On zaplanował)...zaplanował, że skoro w styczniu wracam do pracy,to popracuję miesiąc,dwa i zajdę w ciążę ...ciekawa perspektywa,co;) I nie powiem,że tak w ogóle to byłaby do przyjęcia...ale jak wspomniałam wyżej-źle się dzieje w naszym małżeństwie..i miałabym unieszczęśliwiać drugie dziecko? Wystarczy,że po każdej kłótni (lub sytuacji w której denerwuję się bądź płaczę przez Męża) przepraszam ze łzami Synka,że taki los Mu zgotowałam:(


A tak na marginesie to mój Puchatek już całkiem ładnie raczkuje i nie może zagrzać miejsca w jednym miejscu (masło maślane:D ) Dziś w ekspresowym tempie przemieszczał się po całym pokoju i interesowało Go dosłownie wszystko...a do czego nie miał dostępu wcześniej, ba nawet nie wiedział o czegoś istnieniu :) Teraz nadrabia:) Ciekawe kiedy zaczną się straty z tego tytułu;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz