piątek, 7 stycznia 2011

To już jest koniec..nie ma już nic

Chyba nie uratuje się już naszego małżeństwa-po kolejnych kłótniach z Mężem w przeddzień sylwestra i w sylwestra spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy swoje i Maleństwa i wyniosłam się do swojej mamy-Mąż zaczął mówić o rozwodzie to na co było czekać...we wtorek (podobnie jak dziś) miałam wizytę u pediatry (Malutki choruje) i przy okazji zajrzałam do mieszkania po kolejne rzeczy dla nas...dziś pierwszy raz spotkałam się z Mężem...no i On chyba nigdy niczego nie zrozumie...zostawiłam na trochę Synka z Tatą a sama pojechałam po leki i obiadki dla Niego...wróciłam przed chwilą, Synuś uśpiony więc czekam aż obudzi się i jedziemy...Tata prawie nie zamienił ze mną słowa-mimo,że w tym samym pokoju siedzimy...On ogląda Adamka a ja w wolnym czasie siadłam do kompa...u mamusi jestem odcięta od neta:(

Sama nie wiem czy jest mi smutno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz