niedziela, 8 maja 2011

I znów to samo...3

Aż nie chce mi się znów pisać , że u mnie ZNÓW to samo!! Zaczęło się miło...chyba to po to by bardziej czuć gdy będzie znów niemiło....wczoraj rano pojechalibyśmy do galerii zrobić zakupy z racji zbliżającej się komunii mojego Chrześnika.....priorytetową sprawą było kupno kiecki dla Mamuśki a obkupiliśmy głównie Puchatka.. kupiliśmy Staremu (a dodam,że to ja nalegałam!!-O JA GŁUPIA!!) 2 koszulki...w sumie na poczatku tylko za zakupami dla chłopaków chodziliśmy-potem Staremu spieszyło się i irytował się,że tak długo szukam sukienki....cóż tam sukienka?! Wybór t-shirta to dopiero problematyczna sprawa!! no więc zaczęliśmy sprzeczać się...było mi przykro,że moje potrzeby są mniej ważne...było mi tym bardziej przykro,że na co dzień nie mam się w co ubrać i gdy mam okazję coś kupić to Stary był taki nie miły...w końcu kupilam sobie baleriny do łażenia na co dzień....w drodze na parking był tak niemiły, że posprzeczalismy się w aucie i w momencie,gdy już byłam mega wyprowadzona z równowagi uderzyłam Go w twarz....byłam taka zła,że myślałam,że wyjdę z siebie słysząc jak zwraca się do mnie (strasznie chamsko)...więc jak uderzyłam Go,wściekł się i powiedział,że zaraz wyrzuci* mnie z auta,a że kilkakrotnie użył przerywnika kurde* to upominałam Go,że brzmi to jakby na mnie tak mówił...wiec sprzeczka przerodziła sie w mega darcie sie na siebie (a Puchatek-UWAGA!! spał!!)więc jeszcze raz dostał w twarz...i wtedy usłyszałam coś co przebrało miarkę- uderzę Cię*,kurde* uderzę Cię*! Wieczorem poszedł gdzieś na chwilę, wrócił podpity (i jeszcze bardziej chamski) i w kolejnej kłótni na moje pytanie jak mógł grozić,że mnie uderzy i czy naprawdę mógłby odpowiedział, że może i oddałby...
Nie odzywam się do Niego (poza tym kiedy muszę), obrączkę schowałam do szafki i chcę rozwodu!!! A dziś wszystko robiłam jakbym Go nie dostrzegała w naszym mieszkaniu-poszłam do kościółka tylko z synusiem (a jak zadzwonił przed Mszą jeszcze,żebym dała Mu znać po żeby poszedł z nami na spacer odpowiedziałam,że nie mam ochoty na wspólny spacer, udawać rodzinki), potem obiad zrobiłam tylko dla siebie (ku zdziwieniu Starego), a po południu poszłam znów na spacer-znów z Synusiem tylko-i znów Stary proponował wspólny spacer-i znów usłyszał to samo....szczególnie,że On nie rozumie sytuacji-Jego "tłumaczenie" (że tak powiem) wygląda tak,że mówi-nie pozwoli na to bym podnosiła rękę na Niego....wszystko inne nie ważne...albo mówi "a uderzyłem Cię kiedykolwiek?" ..no prawda,że nie, ale też nigdy tak nie mówił...więc co,może i do tego dojdzie...

* - przekleństwa, które zamieniłam na bardziej odpowiednie określenia (a niestety nie oddające dramaturgii!!)

A poza tym? Puchatek to moje szczęście, które rozwesela mnie zawsze gdy tego potrzebuję...tera nauczył się ściskać Mamusię za szyję...o jak mnie to rozczula...jakie inne postępy? Wchodzić i schodzić dosłownie z wszystkiego już od jakiegoś czasu potrafi:)A poza tym umie chodzić prowadzony za jedną rączkę-jeszcze trochę i będzie sam chodził-zresztą już zdarza Mu się zrobić kroczek sam, czy stać chwilę bez niczyjej pomocy. Ponadto nauczył się sam lokalizować potrzebne Mu rzeczy i potrafi je wyjąć spod szafki, łóżeczka itd...kładzie się przy tym na podłodze i potem grzebie tą małą rączką:) 
No i jak zwykle (nawet samo myślenie o Nim) poprawiło mi humor...i sprawiło,że zapominam o problemach i o tym,że leżącego w naszym wciąż jeszcze wspólnym łóżku Starego najchętniej zabiłabym!!! Wczoraj wieczorem gdy Mały zasnął wzięłam samochód i 1,5 godziny jeździłam to tu, to tam...tak by odreagować i nie zabić Ojca swojego dziecka...Boże,jeśli pomimo wczorajszych rewelacji nadal będę tkwiła w tym związku,stracę do siebie resztkę szacunku!!

2 komentarze:

  1. Chyba nie jestem w stanie tego skomentować... Widzę tylko, że naczynie zaczyna się przepełniać... Może faktycznie trzeba coś z tym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, kobieto trzymaj się! Myślę, że zmiany mogą przynieść tylko lepsze. Dla dobra Kubusia i Twojego :-*

    OdpowiedzUsuń