poniedziałek, 30 maja 2011

Imprezka, imprezka i po imprezce...

Przygotowań do sobotniej imprezki urodzinowej mojego Skarba było masę, masę nerwów, jeszcze więcej roboty i co? Zleciało jak z bicza strzelił....i chwała Bogu...dziękuję,że tak szybko zleciało-inaczej wykończyłabym się...Goście zaproszeni  byli na 16,ale moja mama z przygotowanym mięskiem wpadła wcześniej...tak się umówiliśmy...z Teściami (i całą rodziną Starego) nie byliśmy tak umówieni, a jednak przyszli o 15:30!! Jak tak można!! Dobrze,że chociaż ubrana byłam!!Ale jeszcze pozostało pokończyć parę rzeczy, a jak zobaczyłam Ich wszystkich ( 6 osób + dziecko) to mało nie padłam! Byłam taka zła,że aż ręce mi się trzęsły!! Teściowa pewnie miała szczere intencje,  bo chciała pomóc, ale nie przemyślała,że postawi mnie w niezręcznej sytuacji, więc kazałam Jej zająć miejsce za stołem, mówiąc, że poradzimy sobie..potem przybyli wszyscy pozostali...pół wieczoru spędziłam w kuchni, początkowo miałam nawet kłucie w serce z powodu,że moje dziecię zupełnie mnie nie potrzebowało,jakoś był wszystkimi zainteresowany i chętnie do wszystkich szedł...potem chwilę się zdrzemnął i jak wstał to chciał tylko Mamę (huuuura!!choć wiem,że to głupie:) )...impreza skończyła się (i chwała Bogu) ok 20, moi rodzice zostali nam pomóc i choć w przypadku Ojczyma to zbyt mocne słowo , bo głównie oglądał mecz i do wszelkiej pomocy trzeba było Go szczególnie namawiać o tyle moja mama baaaaardzo się napracowała...aż wstyd przyznać,że w sumie do całych urodzin przyłożyła się bardziej niż ja-zrobiła w domu i przywiozła nam kilka rodzajów mięsa i w trakcie imprezy się tym też zajmowała i ogólnie o wszystko dbała, a po imprezie zarządziła sprzątanie i mój Mąż (jak nikogo innego) Ją słuchał...ja musiałam zajmować się Małym,bo wciąż tylko Mamę uznawał...ja w całej imprezie miałam na głowie planowanie, zarządzanie wszystkim, zakupy, a cały piątek robiłam sałatki...moja Mama jak wspominałam bardzo się napracowała i bardzo jestem Jej za to wdzięczna...nie mogę też pominąć ile napracował się Stary (oj szybko tego pożałuję, że Go chwalę) w piątek i sobotę naprawdę miałam z Niego pomoc-praktycznie całe mieszkanie sprzątnął sam i to naprawdę dokładnie..byłabym niewdzięczny gdybym nie wspomniała,że i Teściowa pomogła-bo upiekła nam 2 ciasta...kurcze teraz jak tak myślę,to wychodzi,że ja nie napracowałam się a jednak i ja miałam masę roboty...w przyszłym roku urodzinki będą kameralne!! (a na nie 15 dorosłych osób+5 dzieci!!).
Dziś po południu pojechaliśmy do Mamy, bo umówiliśmy się u Niej z moją kochaną Babcią, która nie dałaby rady wdrapywać się na nasze 4 piętro...dlatego wzięliśmy kawałek pozostały tortu, dużo ciasta i spędziliśmy całe popołudnie na "wsi"...
Teraz czuję,że rozkłada mnie jakieś choróbsko-a dokładniej choróbsko, które przywlókł do domu Stary-zaraził mnie katarem!! Boże uchroń mojego chłopczyka...a właśnie, co u Niego?Jakie postępy?Chodzenie wychodzi Mu już całkiem ładnie-w naszym domu czuje się pewnie i przejść potrafi całe mieszkanie wzdłuż i wszerz na nóżkach, ponadto nauczył się ściskać Mamusię, Tatusia czy Babcię za szyję...zwykle oznacza to,że chce na ręce, czy chce  być gdzieś zaniesiony itd...a my dopowiadamy sobie,że to oznaka uczuć,tak czy inaczej jest to straaaaaaaaaaaasznie miłe:)
Rozumie często co się do Niego mówi, a niektóre rzeczy wyjątkowo lubi: "chcesz cycusia?" :)

1 komentarz:

  1. Już rok, to naprawdę niesamowite! Fajnie, że impreza się udała. No i najważniejsze, 100 lat dla Młodego :)

    OdpowiedzUsuń