poniedziałek, 3 października 2011

Weselicho...i po weselichu

Jak zwykle czekania,szykowania jest masę..a wyczekiwane wydarzenie minie nie wiadomo kiedy...tak też było z weselem Caroline..było nadzwyczaj miło a Młody zadziwiał nas..i nie tylko nas...wytrzymał do 23.30 a potem spał NA SALI mimo wszechogarniającego hałasu do jakiejś 2-iej kiedy zebraliśmy się do domu. W niedzielę Mamuśka zaszalała ...a dziś leczy kaca...i obiecuje NIGDY WIĘCEJ!! A Młody przez te trzy dni był prawdziwym synusiem Tatusia...i o ile miło było,że nie przemeczalam się o tyle czasem było mi już przykro,że moje dziecko prawie wcale nie chciało do mnie..: -( Ponadto przejmuję się że siostrzeniec choruje i aż boję się...ale nie będę wywoływała wilka z lasu... A dziś gdy po trzech dniach pobytu u Mamy (wypełnionego niezliczonymi kłótniami z Mamą)wracaliśmy WRESZCIE do siebie dowiedziałam się że koleżanki Tata zmarł (Madzi T.).. Coś brak mi weny ...idę lulu...moi chłopcy śpią RAZEM (ciekawe czy już na dobre wrócił do.naszego łóżka czy to tylko na chwilę...póki nie naprawi swojego łóżka)..więc idę do Nich...Dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz