sobota, 1 października 2011

Samotna matka?!czemu nie..

Że też kiedyś miałam inne podejście...gdy kolejny związek mi się rozpadał i co oczywiste ja nie stawałam się młodsza a wręcz przeciwnie to najbardziej obawiałam się że coraz później na dziecko...chciałam "po Bożemu" zaręczyny,ślub i dopiero dziecko...i co?Wychodzi mi dziś,że z moim Starym dziecko mogłam sprawić sobie a jakże ale bez całego cyrku zwanego ślubem czy małżeństwem..bylibyśmy fajną parą gdybyśmy spotykali się co jakiś czas dla dziecka czy to z innego powodu..ale głównie raczej dla Młodego (bo do tego,że Stary kocha Go jak nigdy nikogo to akurat nie mam wątpliwości). Gdybyśmy nie byli małżeństwem robiliśmy pewnie to co robimy teraz ale byłoby to (że tak powiem) normalne..Gdybyśmy nie byli małżeństwem i nie mieszkali z sobą, dziś gdy mam od cholery roboty (w związku z jutrzejszym weselem Caroline) nie oczekiwałabym na Jego pomoc bo jeśli szedł by że mną to raczej tylko jaka odobq towarzysząca..i wszystko co miałam dziś na głowie miałabym nadal ale wiedziałabym że nie mam od kogo oczekiwać pomocy...nie byłoby nic dziwnego w tym,że musiałam posprzątać sama.mieszkanie,wyprasować ciuchy dla siebie,dla nie-męża i kilka kompletów ciuszkow dla Młodego (na wszelki wypadek-czyt.na każdą ewentualną pogodę a także w razie "wypadku"),zrobić porządek z sobą (zabiegi na twarz-maseczki itd,kąpiel,prostowanie włosów,malowanie paznokci)i jeszcze z uwagi na moją wagę piórkową przeszyć guziki w nowokupionym. zakiecie coby był bardziej dopasowany...a wszystko to zajmując się przy tym dzieckiem (standardowy rytuał wieczorny: podanie leku minimum godzinę przed jedzeniem;inhalacja przed samym jedzeniem,zrobienie jedzenia-kaszki,podanie jej,wykąpanie Młodego,czytanie książek tak długo aż Młody zaśnie)...byłoby coś dziwnego w tym gdyby w tym czasie (gdy ja mam urwanie dupy )Stary był na urodzinach u bratanka?Nie,bo w zakładanej sytuacji niczego bym idzie Niego oczekiwała ..a z drugiej strony nie byłoby nic dziwnego w tym,że znów Stary idzie gdzieś sam..i choć oczywiście ją nie miałam z wielu różnorakich powodów ochoty iść z Nim to i On nie nalegał(wczoraj bąknął że IDZIE a nie idziemy do Matiego a dziś pyta czy idę z Nim więc wykrecilam się mówiąc że nie wiedziałam,że chce bym szła no i że ja nie gotowa (włosy niro umyte )no i że nie wyrobie się że wszystkimi zaplanowanymi robotami ...no więc poszedł sam.... Gdybym była tylko matką Jego dziecka nie.miałabym pretensji,bo.przecież wyrobilam się,nawet przed chwilą.skończyłam gotować zupę dla Młodego na jutro i to nawet bez stresów obyło się a i Mały nie przeszkadzal. bardzo..nie narzekam. że nie pomógł mi Stary a raczej że po co mi On gdy muszę sobie radzić (i doskonale sobie radzę) sama...nawet nie byłam zła gdy nawalony wrócił do domu i powiedziałam tylko "kiedyś Ci się odwdzięczę" i co również było.do.przewidzenia. nie.przejął sue tym..ale O DZIWO nie zależało mi na tym,by przejął się odwdzięczyć..w myślach (zanim przyszedł) widziałam różne moje zachowania-chciałam Go.ukarać jakoś ale wszelkie kary (po zastanowieniu) okazywały się być przeciwko mnie jak np "nie uprasuje Ci.koszuli"..dlatego obmyslilam że teraz zrobię co należy zrobić...a odwdzięczę się w swoim czasie...gdy np wyjde na chwilę (przed wieczornymi rytualami Młodego i.zostawię Go samego z wszystkim a sama najlepsze będę plotkowac z kumpela przy piwko...taki mam plan.. Czas uczy mnie spokoju,opanowania i trzezwego rozumowania (bez wpływu emocji)...tego.ostatnio uczę się przy Synu...gdy On jest nie znośnym ją staram się spokojnie mówić do Niego...skoro na Niego skoro(najczęściej ) działa y to może i z tym drugim podziała ... Godzina druga wybiła a ja obrobiona mogę.kłaść się spać...jutro będę miała zadbać o dziecko i swój wygląd . Dam radę...ją napewno ..a czy Stary teraz pijany jak bąk będzie mógł rano zrobić to co miał zrobić (przed moim wyjazdem do fryzjera wysprzatac auto)to już inna sprawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz