środa, 9 listopada 2011

Wojna wygrana

Warto znać swoje prawa i walczyć o nie do końca..ja przez swój własny upór wczoraj otrzymałam pismo ostatecznie rozwiązujące sprawę z "pomarańczą"...niechciany Aneks został anulowany, a umowa 28-ego bieżącego miesiąca przestanie wiązać mnie z tym operatorem...huuura!!
Aż z tej radości dziś poszłam pochwalić się sympatycznemu kierownikowi Salonu ...a zaraz stamtąd swoje kroki skierowałam ku Salonowi mojego operatora...ale byłam moooocno asertywna (choć nie musiałam,bo bardzo miły wręcz Pan nie namawiał mnie do niczego,a nawet radził,bym poczekała do grudnia,bo może będą z okazji świąt lepsze oferty)...tak więc póki co poczekam:)

A w rodzinnej wojnie,co nowego?
Bitwa za bitwą, czy wygrane to nie wiem...wczoraj znów odczułam jakie zasady panują w naszym związku....wieczorem koleżanka odezwała się,że może wpadłabym do Niej,jeśli mogę..Gdy Starego poinformowałam o tym fakcie od razu wyraził swoją dezaprobatę....dobitnie i podniesionym głosem!!M.in. usłyszałam, że "Ona odezwie się,a Ty już lecisz"..."czy Ona nie wie,że Ty masz małe dziecko?"..."aż wreszcie "idź w pizdu" Oczywiście między jednym a drugim Jego stwierdzeniem ja wtrącałam swoje racje...ale to chyba bez sensu...zresztą czego ja się spodziewałam?Dokładnie tego!!ZAWSZE będziemy tak rozwiązywać "problemy"....zawsze będę miała więcej obowiązków niż praw...ehhhh szkoda gadać...

A co ja dziś zrobiłam? Nie poszłam ZNÓW z Nim do Jego Taty..ale zamiast tego poszedł sam z Młodym....ehhhh ciężko to znoszę, nie umiem siedzieć sama bez mojego syneczka...dobrze,że z godzinę pluskałam się w wannie,to trochę czas zleciał...ohooo zaraz kres mojego dwugodzinnego rozstania z Synuniem....zrobię Mu kaszkę,niech ma jak zaraz wróci:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz