środa, 30 listopada 2011

Nuuuuda

Dni bez kłótni są nudne,aż nie ma co pisać...dzień płynie za dniem a w relacjach małżeńskich wręcz sielanka,a co mi tam-pochwalę się...i zapewne za dzień czy dwa wena wróci...wraz z koniecznością odwołania wszystkiego co napisałam...ale póki co jest dobrze...cały dzień zajmuję się Młodym, który przy mnie jest wymarzonym dzieckiem.Nie nalega na noszenie na rękach-wie od czego ma nóżki, pomaga Mamie we wszystkim-podaje marchewkę,ziemniaczki i inne, odnosi zużytą pieluszkę do kosza (nawet nie proszony) ładnie bawi się z Mamą, nie wymusza ciągłego oglądania TV,w ogóle z resztą rozumie wszelkie zakazy i nawet akceptuje...ogólnie jestem taka dumna i szczęśliwa...szkoda tylko,że gdy wraca Tatuś moje dziecię pokazuje swoje prawdziwe JA (?!)-wymusza wciąż coś na Tacie,a głównie tyczy się to noszenia na rękach (jakby był niemowlaczkiem i tylko tak mógł się przemieszczać po domu),czy oglądania TV (w szczególności bajek-spróbuj wtedy włączyć coś innego niż Disney Junior)...no i kto musi reagować wtedy-MAMA-Tatuś jest cacy a Mama be bo wciąż się czepia...kiedyś przeczytałam coś to naprawdę tyczy się mnie- "kocham=wymagam"...oj czuję, że na tym polu w przyszłości będą największe starcia między rodzicami Puchatka...ale póki co jestem pewna,że rację mam ja ;)

A co poza tym?

Weekend znów spędziliśmy na Śląsku-tydzień temu były urodziny mojego Chrześniaka Szymusia i wraz z moimi Rodzicami pojechaliśmy tam...w drodze powrotnej był sajgon...pokłóciłam się ze wszystkimi...no może prawie wszystkimi-Kubuś był poza wszelkimi kłótniami, podobnie jak Ojczym, który wciąż zachowuje do mnie dystans (podobnie jak ja do Niego)...długo by opowiadać o co były kłótnie-z Mamą jak zwykle,że wciąż mnie poucza (co było bezpodstawne,biorąc pod uwagę,że Ona-nie-kierowca zwracała uwagę mi-kierowcy!) i denerwuje tym (co było niewskazane,biorąc pod uwagę fakt,że siedziałam za kierownicą i przede mną droga ok 150km), Stary też dokładał swoje 3 grosze,komentując z tylnego siedzenia moją jazdę,czy krytykując mnie za kłótnie i grożąc (a to dobre!!),że zaraz On mnie zmieni...ehhh już bym Mu dała-z daleka czuć było od Niego wypity dzień wcześniej z moim Szwagier alkohol...a jak dodam,że w międzyczasie z uwagi na źle oznakowany remont drogi wjechałam skąd nie było drogi w naszym kierunku (a zupełnie innym) to można wyobrazić sobie jak zła byłam...no i Młody też przyczyniał się do moich nerwów-po ok 1 godzinie znudziło Mu się siedzenie w foteliku i darł się wniebogłosy skutkiem czego prawie całą drogę musiałam mieć zapalone światło w środku auta (i też usłyszałam,że nie wolno tak robić-ciekawe który przepis w kodeksie o tym mówi?)...koniec końców dojechaliśmy szczęśliwie-mimo,że w pewnym fragmencie drogi na jezdni leżał wielki krawężnik, który nie muszę chyba mówić jakim zagrożeniem byłby, tyle,że od niedzieli z Mamą nie mamy kontaktu-chyba obie mamy dość...ehhh że też Ona nie pamięta,że jak jedzie Stary a ja Mu zwrócę uwagę to Ona krytykuje mnie,że denerwuję Go podczas jazdy...co oczywiście musiałam Jej wykrzyczeć-tak wykrzyczeć, bo kłótnia z mojej strony skończyła się krzykiem...tyle w tym temacie

A co poza tym?
Poza tym znów martwi mnie coś związanego z Kubusiem Puchatkiem-otóż Jego wzrost-wg stronki www.rosne-zdrowo.pl na której regularnie zaznaczam wzrost Młodego wychodzi,że jest obecnie na 1 centylu-a to masakrycznie mało-bo poniżej 3 centyla i jest sprawą konieczną do skonsultowania ze specjalistą...zacznę więc od specjalistów w CZMP do którego w poniedziałek udajemy się na 2-3 dni badań i choć nie będą się tam tym zajmować (a Jego odpornością) to jednak nie zaszkodzi Im już zasygnalizować problemu...na pewno tak tego nie zostawię, mam w razie czego trochę możliwości i znajomości, które uruchomię...Stary mówi,że przesadzam,ale ja uważam,że od tego jestem by być czujną i teraz moja matczyna intuicja podpowiada-coś jest nie tak!
Kto wie,może będąc w CZMP poproszę swoją ciocię (fachowca w tym temacie i przypadkowo lekarza w tamtejszym szpitalu) o konsultację!Może nawet udałoby się od razu tam porobić odpowiednie badania i w tym temacie...nie mam problemu w tym,że będziemy leżeć w szpitalu-wszystko dla dobra mojego Syneczka...

1 komentarz:

  1. Hmmm, a czy na badaniach i bilansie lekarka nie zwróciła na to uwagi? Może zwyczajnie nie warto przesadzać... ?

    OdpowiedzUsuń