czwartek, 7 października 2010

Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B..

I zgodnie z tą myślą rano po wyjściu męża do pracy napisałam Mu sms (nie miałam okazji w oczy Mu powiedzieć,bo zanim się obudziłam to już tylko przekręcanie klucza  zamku usłyszałam) ,żeby pamiętał,żeby zjeść gdzieś,bo w domu na Niego obiad czekać nie będzie  i jeszcze,że zranił mnie jak zwykle...itd itp..a mąż tylko odpisał,że Om stracił żonę już 2 m-ce temu i że teraz Mu wszystko jedno liczy się tylko syn...swoją drogą nie mam pojęcia od czego liczy ten okres dwóch miesięcy..ale chyba powinnam wcześniej to wiedzieć, może wtedy nie robiłabym nadal wszystkiego w domu zaharowując się i przy tym nie prosząc o pomoc Nikogo...
Odpisałam Mu jeszcze raz na sms (telefon gdy zadzwoniłam do Niego odebrał mówiąc,że nie może rozmawiać) pisząc m.in. ,że tak to nigdy mnie nie zranił...
Serce pęka....ciekawe czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie...bo nie dość,że nie szanuje mnie, nie docenia wszystkiego co robię i jak zaharowuję się i nie proszę o pomoc i nie narzekam,to jeszcze ot tak mówi o rozstaniu...

A ja chyba nie mam za grosz honoru,że jeszcze tu tkwię;(

I chyba pora wyprowadzić się...i pewnie dziś to zrobię...jeśli starczy sił....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz