poniedziałek, 4 października 2010

Biała czekolada...

Czy biała czekolada to dobry pomysł dla matki karmiącej?! Hmmm...sama nie wiem, ale pomyślałam,że skoro nie zawiera kakao (a przynajmniej tak mi się wydaje) to może mniej szkodzi niż zwykła brązowa...tak czy inaczej kiedyś słyszałam jak jeden lekarz w TV mówił co wolno w ciąży i podczas karmienia a co nie...no i On stwierdził,że jak ma się na coś ochotę to w małej ilości to nie zaszkodzi to tak jak zaszkodziłoby złe samopoczucie z powodu braku tego czegoś...i tej wersji będę się trzymała...a potrzebowałam...trochę cukrów na poprawę humoru..może pomoże?!
A co z tym moim humorem?
A to samo...problemów małżeńskich ciąg dalszy...czy to nadal małżeństwo,czy czasem nie powinniśmy przyznać, że nastąpił trwały i zupełny rozkład pożycia?! (programy o sądach rodzinnych itp robią swoje;) )
Dziś byłam u mojej mamy (w dalszej części używam pieszczotliwie określenia na wsi,mimo iż moje kochane rodzinne miasteczko,ma prawa miejskie.:) ), zresztą przebywałam tam od wczoraj i dziś szłam na spacerek z Synusiem, który zasnął podczas mszy w kościele a ja nie chcąc budzić Go wchodzeniem do babci poszłam pospacerować, zebrać myśli...no więc szłam sobie z cmentarza (jakoś zawsze gdy jestem u mamy staram się odwiedzić miejsce spoczynku taty) i myślałam, przeanalizowałam wszystko...a mianowicie jak wygląda nasz dzień codziennie, jak od święta, jak kłótnie (bo przecież w każdym związku się zdarzają, są poniekąd częścią każdego związku,wg mnie) a jak godzenie...No i tak (teraz się zacznie wyliczanka!):
Co jest?
1. Dzień codzienny (czyt.gdy nie jesteśmy w stanie wojny) :
Mąż (zwany dziś Tatą-nie Tatusiem,jak zwykle!!jakoś nie mam chęci dziś zdrabniać) wstaje po 5, na 6 idzie do pracy-wstaje,robi sobie śniadanie (dopóki nie urodziłam dziecka robiłam to ja-wstawałam z Nim,mimo,że nie miałam potrzeby az tak wcześnie wstawać!),potem wyprowadza psa,jak wróci wchodzi do nas śpiących (syna i mnie) i całuje na do widzenia.Przez cały dzień Mamusia najpierw z rana sprząta bałagan powstały dnia poprzedniego,najczęściej powstały po powrocie Taty z pracy, zmywa po wspólnym obiedzie,gotuje obiad na dzień bieżący,czasem pierze, prasuje a oprócz tego zajmuje się naszym Niemowlęciem. Tata wraca albo normalnie po pracy tzn ok 16, obiad jemy, ja (zwana w dalszej części Mamusią-jakoś siebie mogę zdrobniale opisywać) czasem opowiem co robiłam w ciągu dnia (Tata najczęściej nie ma nic do powiedzenia, u Niego nic się nie wydarzyło nic nie wydarzy-tzn nic nie planuje...tylko dziwnym trafem Mamusia często o ważnych rzeczach dowiaduje się przypadkiem albo od osób trzecich...Tata jakoś zapomni czasem powiedzieć Mamusi coś), pooglądamy TV, potem nie wiadomo kiedy robi się wieczór, kąpiemy Małego, Tata idzie z psem na spacer i znów TV...tata zasypia(Mamusia idzie później spać bo nadrabia zaległości-np na Blogu)a gdy kładzie się koło Taty to zasypiają w swoich końcach łóżka,jak obcy ludzie...i widoków na rodzeństwo dla Synusia raczej brak...i dzień minął..gdy Tata dorabia na boku to dzień wygląda podobnie tyle,że powrót Jego jest później i Mamusia sama kąpie dziecko i już 100% rzeczy robi sama (a zwykle tylko 99%).Mamusia nie prosi Tatę o pomoc,bo On pracuje ciężko,niech więc w domu odpocznie (małe wyjaśnienie,kiedyś tzn gdy byliśmy w 2-kę i Mamusia pracowała staraliśmy się by był podział obowiązków,bo przecież Mamusia mimo,że nie pracuje fizycznie jak Tata to jednak też po 8h jest zmęczona).
2. Dzień gdy jesteśmy w stanie wojny-patrz pkt 1, z tą różnicą,że Tata mimo,że sytuacja (będąca powodem wojny czy choćby bitwy) nie została wyjaśniona (jak zwykle!) oczekuje,że wszystko będzie jak w punkcie 1 i zazwyczaj tak było, z tą różnicą,że mamusia dziwnie przygaszona podaje obiad, nie prosi o pomoc w niczym i jeśli Tata nie domyśli się to mogłaby sama przenosić setki kilogramów!No i nie opowiada co robiła.I choć wspólnie jemy,oglądamy TV, kąpiemy Małego (czyli wszystko jak w punkcie 1) to jednak jest to jakby z obcą osobą to robić.
3.Sobota dla Mamusi dzień podobny jak w pkt 1, z tym dochodzą rano zakupy,sprzątanie bardziej zaawansowane, chyba,że Tata nie pracuje to sprzątanie wspólne (gdy pracuje to Mamusia zostawia Mu odkurzanie mieszkania-co nie zawsze robi,albo nie zawsze Mamusia zostawia-często robi Ona i to). Wieczorami nie wychodzimy nigdzie,bo o 20 i tak pora kąpania , karmienie i spanie wiec często wychodzi na to,że nie warto...chyba,że jedziemy na wieś,wtedy jest inaczej bo gdy tam zostajemy na noc,to Synuś ma swoje łóżeczko (jeszcze po mamusi) i może iść o normalnej porze spać a rodzice mogą posiedzieć dłużej z gośćmi(czyt. Tata może, Mamusia jakoś zwykle przyśnie z Synusiem podczas karmienia ,ale chociaż jest to później niż o 20, a więc trochę dłużej Mamusia "zabaluje" niż gdyby trzeba było wracać do domu).
4.Niedziela-śniadanie (szykowane przez Tatę!) a po nim Mamusia szykuje siebie i Synusia do kościoła...Tata był chyba raz z nami...i choć uważa się za praktykującego katolika to jednak w niedzielę preferuje odpoczynek niż Mszę Św. Potem obiad i co? Oglądanie TV...reszta dnia jak w dzień codzienny patrz pkt 1.
5.Inne.
5.1. Kłótnie-zwykle zaczynają się od błahostek ale zwykle dają Mamusi powód do poważnych rozmów, na które Tata zazwyczaj nie ma ochoty,bo albo nie ma za dużo do powiedzenia, albo jest zbyt zły i zaczyna być opryskliwy, chamski-z czego jest dumny i każde dalsze zamieniane zdanie jest gorsze od poprzedniego i coraz bardziej niepotrzebne jest kontynuowanie rozmowy, (bo choć często On jest bardziej winny to jednak Mamusia będąc u kres wytrzymałości z powodu postawy Taty nie wytrzymuje i albo powie o słowo za dużo albo podniesie na Niego rękę,która spada na Jego biceps, czy klatkę i co choć nie boli Go fizycznie to jednak jest dla Niego nie do przyjęcia!I wtedy cokolwiek było powodem kłótni jest nieważne bo wybryk Mamusi przyćmił wadę Taty!).
5.2.Powrót do "normalności"-po kłótni, Mamusia chce rozmowy,wyjaśnienia wszystkiego,tak by zaistniała kłótnia wnosiła coś pożytecznego w Ich życie, Tata jeśli ma o co być zły to choćby pierwotnie to On zawinił  a potem Mamusia zrobiła coś niewybaczalnego (jak np powiedziała o jedno słowo więcej,podniosła rękę na Tatę czy jak wczoraj wyniosła się do Mamusi Mamy - w celu odreagowania, odpoczynku, przemyślenia - a tym samym nie poszła z Tatą gdzie miała iść) to ostatecznie najbardziej obrażony jest On i to On ma prawo mieć focha i tym samym zachowuje się już do reszty jak obcy człowiek-nie chce rozmawiać,a jeśli nawet pozornie chce to odpowiada w sposób tak niemiły,chamski...że serce pęka..Koniec końców,po wielu próbach rozmów powrót do normalności następuje w sposób umiłowany przez Tatę-a mianowicie gdy powód do kłótni rozchodzi się po kościach,a tym samym brak widoków na to by w przyszłości sytuacja miała się nie powtórzyć (Tata nie przejawia zrozumienia zaistniałych problemów,a jeśli zauważa to swoją winę znacznie zaniża).
5.3.Wyjście samotne-dla Mamusi oznacza to wszelkie wyjścia w ciągu dnia (gdy Taty nie ma) a więc zakupy (niezbędnych rzeczy), wizyta w przychodni z dzieckiem,laboratorium,czy w Banku,PZU itd i wiąże się z wysiłkiem fizycznym (jak pisałam w jednym z postów poprzednich) związanym z zejściem,wejściem na 4 piętro,gdzie mieszkamy i spacerem do i z miasta, do którego mieszkając dość daleko od centrum jest kawałek. Ponadto Mamusi zajmuje to tylko tyle czasu ile konieczne i szybko wraca,bo przecież czeka jeszcze tyle roboty,w tym szykowanie obiadu tak,by Tata miał gotowy jak wróci z pracy...tak wygląda to u Mamusi..a u Taty? Wyjście po zakupy zajmuje co najmniej kilka razy więcej czasu niż Mamie-jakoś dziwnie zwykle spotka się z Kimś, z Kim MUSI porozmawiać (do Mamusi spieszyć się NIE MUSI),lub dziwnie zahaczy o dom rodziców...a wyjście do fryzjera....to długaśny temat (i należy do najczęstszych powód kłótni-i obecna kłótnia właśnie z tego powodu jest) - patrz punkt kolejny.
5.4.Picie alkoholu przez Tatę. Fryzjer-brat Taty nie bierze pieniędzy za usługę...ale alkoholu nie odmówi...i jeśli na 1-2 browarach się skończy to cud...zwykle kończy się totalnym resetem..nie muszę dodawać,że wtedy wyjście Taty moooocno się przedłuża,wręcz Mamusia ma wrażenie,że Tata zapomniał o Mamusi istnieniu (i Syna chyba też) przez co Mamusia już na najmniejszą pomoc liczyć nie może (nawet wcześniej obiecywaną po stokroć)...Tata wracający pod wpływem alkoholu do domu przekracza próg z przekonaniem o braku jakiejkolwiek własnej winy i jeśli ktoś na kogoś jest zły to On na Mamusię...przynajmniej taki ma wzrok...Mamusia kiedyś wyrzucała z siebie co myśli(czyt.robiła Mu awanturę)..tak było kiedyś...teraz woli iść spać (skoro zguba znalazła się w domu to można już nie martwić się)a ewentualną rozmowę zostawić na rano...A na drugi dzień?! Tata nie ma za co przepraszać,a jeśli przeprasza to najczęściej chyba gdy Mamusia się upomina w bardziej lub mniej dosłowny sposób a w najlepszym razie gdy Mamusia zaczyna rozmowę. Reszta jak w punktach wyżej.

I tak na okrągło powtarzają się wymienione w punktach zdarzenia.

Czego chciałabym
Pkt 1 dla przypomnienia: Dzień codzienny (czyt.gdy nie jesteśmy w stanie wojny) -nie wiele da się zmienić,ale jednak zmiana (zdawałoby się nie tak wielka) byłaby dla mnie ogromna...rozmawiać rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać, a poza tym chciałabym czuć,że Tata docenia co robi Mamusia ,że widzi,że Ona nie leży przez cały dzień ,że wbrew temu co by się zdawało i dla Niej dzień jest męczący, mimo,że nie narzeka i nie oczekuje pomocy...ale usłyszeć dobre,miłe słowo,być przytuloną i czuć się docenianą i kochaną-tego oczekuje...
Pkt 2. (Dzień gdy jesteśmy w stanie wojny) Siąść wyjaśnić sobie co poszło nie tak,czego oboje oczekujemy,przeprosić i zapomnieć a poza tym jak w wyżej w  punkcie 1.
Pkt. 3. (Sobota) jak wyżej w pkt 1 a oprócz tego ,żeby Tata zrobił to niezbędne minimum jakie wyznacza Mu Mamusia,bez niepotrzebnego gadania a dając do zrozumienia-w tygodniu nie mogę Ci pomóc to pomogę teraz-Ty odpocznij! Po południu,czy wieczorem wyjście razem,choćby na głupi spacer z rozmową...
Pkt. 4. (Niedziela) Być razem! tylko tyle...wykorzystać ten czas jaki mamy dla siebie...nic poza tym...a najlepiej nie przed TV,a w jakiś sposób ciekawszy...a np ciekawsze dla mnie byłoby choćby posiedzieć pogapić się na siebie i pogadać...a przy okazji przytulić..
Pkt.5.1. (Kłótnie) Jeśli dochodzi do kłótni to,żeby Tata pamiętał jak łatwo zranić (słowami) osobę bliską i żeby tego nie robił, ugryzł się w język,a jeśli się nie da to choćby żeby umiał wiedzieć kiedy przestać być tak podły.
Pkt.5.2.(Powrót do "normalności")jak już wyżej ujęłam: "Mamusia chce rozmowy,wyjaśnienia wszystkiego,tak by zaistniała kłótnia wnosiła coś pożytecznego w Ich życie",a po tym przytulić się,przeprosić i zapomnieć...
Pkt. 5.3.(Wyjście samotne)-jeśli Tata idzie gdzieś sam to niech pamięta,że w domu została Mamusia,który całymi dniami ogląda TYLKO kilkumiesięczne dziecko i jeśli mówi to tylko do Niego a poza tym On (Tata) mógłby odciążyć Ją w czymś-np zająć się dzieckiem by Ona spokojnie mogła coś zrobić (niekoniecznie coś dla siebie,ale choć móc zrobić coś co ma zrobić bez odrywania się od tego zajęcia do dziecka,które potrzebuje akurat wtedy Jej uwagi).
Pkt. 5.4.(Picie alkoholu przez Tatę)-Tu najwięcej do poprawy....Mamusia chciałaby by Tata znał umiar i żeby umiał odmówić (bo póki co jest tak,że ile razy ma okazję tyle razy zdarza się,że pije....pozostaje mieć nadzieję na to że okazje będą sporadyczne)...bo w to,że Tata pod wpływem alkoholu będzie mniej "bojowy" to nie wierzę...ale gdyby mniej wypił to miałby większą kontrolę nad sobą,mniej złych (czy głupich) rzeczy by powiedział (czy zrobił), i więcej pamiętałby na drugi dzień.

Tyle oczekiwałabym zmian...Powtarzając za K.Kowalską "Czy to wiele czego chcę?" Zdaję sobie sprawę,że to nie mało...i też jestem świadoma,że ja idealna nie jestem...ale jestem otwarta na krytykę i gdyby tylko On chciał rozmawiać, mówić co czuje,co oczekuje,czego chce,a co Mu się nie podoba to ja wszystko przyjmę...Odrobinę dobrej woli z Jego strony...i wszystko będzie możliwe.

Podsumowując...wróciłam dziś od swojej mamy z mocnym postanowieniem-MUSIMY POROZMAWIAĆ, w końcu droga z cmentarza była owocna w przemyślenia i wartoby podzielić się Nimi z mężem...a On co odpowiada na moja propozycję rozmowy? "teraz? (a byla 20 godzina) nie będę rozmawiał,rano idę do pracy" a na moje pytanie czy zależy Mu aby nasze relacje poprawić odpowiada "nie wiem"....dalsza rozmowa przestała mieć sens...i choć niekoniecznie musiał tak myśleć (ma On wyjątkową zdolność mówienia w taki sposób i takich rzeczy ,że serce pęka-głównie odpowiadania na moje pytania np na pytanie: "chyba nie kochasz mnie" odpowiedź "nie" (i nie jest to na pewno forma przekomarzania się, On wyjaśnia,że mówi to co ja chcę usłyszeć !? Tylko czy ktoś chce takiej odpowiedzi na swoje retoryczne pytanie?! Bo ja chcę by wręcz przeciwnie, zaprzeczył moim stwierdzeniom.

I tak moje rozważania podczas spaceru z cmentarza póki co efekt miały w postaci tylu słów tu wylanych...i w postaci zjedzonych kilku tabliczek białej czekolady....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz