piątek, 11 marca 2011

Skoro już wróciłam to na dobre...

Dlatego nie mogę nie napisać czegoś nowego...a szczególnie,że znów Mąż zadbał o to bym miała o czym myśleć i czym się denerwować i dołować...
Otóż wrócił z pracy o17 (a normalnie pracuje do 16), wpadł na sekundkę i mówiąc "wrócę za 0,5-1godziny" pognał....wrócił przed 20....w stanie wskazującym...
No cóż...przywykłam już,że wszystko muszę robić sama...i nie narzekam...nie narzekam,bo radzę sobie.
Powód do narzekania mam inny...jak wraca w takim stanie to lepiej nie zbliżać się do Niego,bo jest chamski...a musiałam się zdenerwować,bo chciałam pozbyć się Go z naszego pokoju,bo nie chciałam by Mały musiał wdychać te opary...no i nerwy mi puściły i szarpnęłam Go za rękę,przy okazji drapiąc nieco...a że On wrażliwy,to tak zdenerwował się,że zamachnął się na mnie wrzeszcząc,że następnym razem poczuję...Mały (będący u mnie na rękach) zaczął płakać...ale i to nie bardzo Go obeszło...Mało tego zamówił sobie pizzę, sam usnął i musiałam dobudzać Go,by odebrał i zapłacił...a przy tym by pies nie obudził swoim szczekaniem Małego...Ale to jeszcze nie wszystko,bo odebrał pizzę i położył się dalej...ja chociaż zjadłam sobie 2 kawałki....On jak rano zobaczy,że tak zmarnował jedzenie no i pieniądze.....a jeśli sam się nie zdenerwuje to ja dopilnuję by pożałował...

Ja się wykończę:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz