czwartek, 24 marca 2011

Zaniemówiłam...

Zaniemówiłam...I to nie z powodów zdrowotnych...Cham znów postarał się o to...

Dzień minął jak co dzień, zajmowałam się Młodym...Stary wrócił przed 18 do domu,podczas gdy Młody spał...do 20 pobawiliśmy się w 3-kę...taki miły rodzinny obrazek...niedługo potem wszystko miało się zmienić..ale nie będę uprzedzała faktów!
Wykąpaliśmy Synunia, ja zajęłam się karmieniem Go kaszką, a Stary poszedł kąpać się...Jego rola (wg Niego) skończyła się w momencie wyjęcia Małego z wanienki..po kąpaniu Stary stosuje zwykle pewien zabieg-kremuje ręce i potem nic nie może robić ,bo ma nakremowane ręce! Tak więc ja zabrałam się za robienie kolacji a Tamten miał uśpić Młodego (nakremowane ręce nie przeszkadzały w tym!)...no więc byłam w kuchni i wciąż słyszałam jak Młody płacze...czasem tak ma,że domaga się koniecznie Mamy i tylko Jej obecność może Mu pomóc...tak więc poszłam do Synusia,który oczywiście od razu uspokoił się i zajęłam się usypianiem Go...Stary poszedł zastąpić mnie w kuchni,a przynajmniej po części zastąpić mnie,bo za chwilę przyszedł i powiedział ile zrobił i co zostawia mnie..skończyłam więc robienie kolacji , nałożyłam na talerze i pozmywałam wszystko co już się dało. 
Z talerzami poszłam do pokoju i od razu wyraziłam swoje niezadowolenie z takiego stanu rzeczy,gdzie moje obowiązki nigdy się nie kończą,podczas gdy Stary ma prawo do bycia zmęczonym i w związku z tym ma prawo do odpoczynku...a Stary mówi ,co aż zacytuję! "jedz, ku***,nie pierd*ol" i jeszcze coś,żebym powiedziała raz a nie 20 razy ..cokolwiek miał na myśli,bo dałabym głowę,że wyraziłam się krótko i zwięźle...ale po tym co powiedział zaniemówiłam....a to tak rzadko się zdarza...ale tak rzadko bywa mi aż tak przykro...poczułam się jakbym była nikim,nie zasługiwała na szacunek...odechciało mi się jeść w tym towarzystwie..wzięłam talerz, kubek z herbatą i poszłam do kuchni...Cham przyszedł za mną,przeprosił, tłumaczył,żartowałem (?!) i zaniósł mi talerz z powrotem do pokoju...podreptałam tam,ale niesmak już pozostanie...nie zapomnę tego (znając moją pamiętliwość) nigdy!


Szkoda,że mój Malutki już śpi,bo On szybko sprawiłby,że zapomniałabym o przykrościach..moje Słoneczko zawsze przegania najczarniejsze chmury:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz