wtorek, 31 stycznia 2012

Panienka z okienka?

W lipcu ubiegłego roku byliśmy (rodzinnie) na wczasach nad morzem (o czym nawet pisałam) no i w dniu wyjazdu zahaczyliśmy o Gdańsk,gdzie uzbrojona w mapkę całego Trójmiasta (z wyszczególnionymi najciekawszymi miejscami do zwiedzania) zabawiałam się w przewodnika i prowadzałam obu mężczyzn po mieście..widzieliśmy m.in. panienkę z okienka pod dachem jednej kamienicy...ostatnio często chyba dość podobnie wyglądałam...Ale może od początku....
Ostatnio dość długo tu nie zaglądałam, bo wyczerpawszy limit danych do wykorzystania w abonamencie na internet prędkość internetu spadła masakrycznie w dół-czytaj przeglądanie stron itd wymagało olbrzymiej ilości cierpliwości!!Dlatego i tu nie zaglądałam...myli się ten co myśli,że nie piszę,bo sielanka w domu przesłania mi cały świat...co to, to nie!!
Początkowo może nie było masakrycznie źle (przynajmniej nie na nasze możliwości),ale różowo też nie...w ogóle ostatnio ten kolor mi jest dość obcy.."przełom" nastąpił w weekend 20-22.01...najpierw w piątek Stary zaprosił szwagra coby ten wreszcie porządnie przykręcił nam antenę na balkonie....oczywiście musieli uczcić sukces...ehhh byłam zła,bo brzydzę się chlaniem wódki bez okazji i bez warunków-czytaj.od jakiegoś roku nie posiadamy stołu więc panowie trzymali wódkę, kieliszki, literatki i sok na niskiej półce pod telewizorem, pod którą klęczali (czy kucali jak kto woli)..a w okół biegał nasz Syn...ehhh ....Początkowo byłam zła i powiedziałam,że nie chcę na to patrzeć,więc zajęłam się robótkami w kuchni czytaj: zmywaniem,sprzątaniem itd...w końcu stwierdziłam akurat to Szwagra nic nie mam,więc wypada iść posiedzieć (miałam wymówkę,że chciałam coś zrobić i dopiero przyjść do Nich)...Szwagier (co w Nim cenię) nie zasiedział się (jakby to pewnie było w przypadku Braciszka Starego-oj temu nigdy i do niczego się nie spieszy)...a skoro o Braciszku mowa to i On (z w/w Szwagrem) nas wcześniej także odwiedził-w poprzedni weekend-najpierw chyba w piątek szwagier wpadł zerknąć na tę antenę co to ją miał robić,a potem zapowiedział,że w sobotę wpadną do nas z Żoną (siostrą Starego,co to miała przeszczep niedawno a już wyszła ze Szpitala...hmmm chyba wspominałam,że Stary jechał po Nią?)..tak czy inaczej w niedzielę rzeczywiście Szwagier wpadł...tyle,że nie z Żoną a z Jego Szwagrem (a bratem Starego) i Bratankiem (ukochanym przeze mnie!)...Ehhh i jak wspomniałam wczesniej o ile Szwagier wie,że spieszy Mu się i mimo najszczerszych chęci nie da się przekonać na to,by dłużej zabawić u nas, o tyle Braciszek Starego nigdy takiej presji nie ma...Jemu nigdy i do niczego się nie spieszy...chwała Bogu,że wtedy wpadła moja Mama do nas na chwilę odebrać płyty z wesela naszej kuzynki to Braciszek Starego zebrał się do wyjścia razem z Nią! I chwała Bogu,bo pora była kąpania i usypiania Młodego(ale chyba nawet pisałam już kiedyś o tej Jego wizycie,gdy to planował obcinanie wlosów Młodemu)....ehhh jak mnie drażnią niedomyślni ludzie,co to nie wiedzą,że inni ludzie mają obowiązki..ale skąd On to ma wiedzieć,Jego wcześniejsze Ojcostwo obeszło bezboleśnie i bez wyrzeczeń z czegokolwiek...ciekawe jak będzie w maju gdy rodzina znów Im się powiększy...ale to nie mój problem...ale wracajac do następnego tygodnia...Gdy szwagier (po uczczeniu pomyślnego przykręcenia anteny) poszedł do domu zabrałam się za kolację dla nas-smażyłam placki ziemniaczane i wtedy zadzwoniła moja Mama,która w pewnym momencie powiedziała "ale Kubusiowi to lepiej nie dawaj",wiem sama,że placki są cieżkie i sama nie planowałam napchać Młodego plackami więc przytaknęłam i zaraz jakoś rozmowę skończyłyśmy....i wtedy się zaczęło...i trwa do tej pory?! Otóż Mąż zainteresował się,co też moja mama mówiła i gdy powiedziałam,co Ona mi radziła to ten naskoczył,że nie będzie Mu się nikt wtrącał itd...dobre 0,5 godziny (jak nie lepiej) trwały Jego wyrzuty,początkowo nie chciałam podejmować tematu ale nie dało się,więc w końcu musiałam powiedzieć,że moja mama wyraziła tylko swoje zdanie i i Jego rodzinie zdarza się nam coś sugerować (np Ostatnio wujek sugerujący za długie włosy Kubusia, czy Teściowa wielokrotnie rzucająca takie czy inne uwagi) i na nic moje tłumaczenie,że wpuszczam jednym a wypuszczam drugim uchem ....ehhh szlag mnie trafiał...a On był coraz bardziej wściekły! Chyba wszystkie żale przypomniały Mu się...W niedzielę szliśmy do Teścia z okazji dnia Dziadka (i jednocześnie Braciszka Starego,który tam mieszka...tak przypominam!) no i znów musieli się napić (dobrych kilka piw poszło...nawet Tatuś=Dziadziuś,któy jest zbyt "kaleki" by przyjść do nas poszedł Im do sklepu po zapas piw!!)..ehhh...siedziliśmy tam 3 godziny,co ja w nocy odchorowałam-tzn znów przebywanie w domu gdzie przebywa kot (nawet jeśli na czas mojego pobytu zamknięty był w innym pokoju) nie służy mi...ehhh...ale wtedy (tzn u Nich) nie narzekałam,bo po 1 jeszcze wtedy nie miałam duszności a po 2 bo byli tylko Brat i Teść (Bratowa Starego z Bratankiem) z okazji dnia Babci pojechali do Jej babci,więc było nawet ok..wtedy też Mąż dowiedział się od ukochanego brata,że Jego koleżanka (a jednocześnie i nam znana osoba i przy okazji siostra mojej koleżanki) chce by ten (znaczy mój Mąż) zrobił Jej dużą szafę wnękową...następnego dnia jechaliśmy do Łodzi do urologa z Młodym (o czym wspomnę później) a w drodze powrotnej zajechaliśmy z zaległą wizytą do moich rodziców i z laurką z okazji dnia babci i dziadka.
Posiedzieliśmy jak zwykle do ok 19,zjedliśmy kolację (co u mojej Mamy jest normą!a co podkreślam,bo u Starego rodziców nie uraczysz kolacji...ehh..a On i tak tego nie docenia..),Młody zjadł kaszkę,ubraliśmy Mu pod ubranko piżamkę,coby nie tarmosić Go gdy z całą pewnością zaśnie w drodze do domu...na odchodne moja Mama zapowiedziała się u nas na środę, gdyż chciała z nami porozmawiać..gdy o tym Staremu powiedziałam powiedział "no bardzo jestem ciekawy co chce? wykluczone , że On pójdzie do Niej mieszkać!" ehhh co za dureń,przecież nikt Mu tego nie proponuje,tak czy inaczej już był podminowany,bo co też moja Mama może chcieć od Niego...ehh,żeby wiedział jak miłą wiadomość miała dla nas...ale wszystko po kolei...we wtorek Stary wpadł z pracy i zaraz jechał z braciszkiem oczywiście do tej koleżanki od tej szafy i wrócił późno,bo przecież po co i do czego miałby się spieszyć?Czy On ma jakieś obowiązki? Nie,bo po pracy Jego obowiązki się kończą...jak wrócił zakomunikował mi,że mam Mu pożyczyć pieniądze na materiał na tę szafę,bo zaliczka, jaką wziął, nie starczy. Odpowiedziałam,że wykluczone!,bo jak zwykle wyjdę na tym jak Zabłocki na mydle!
Mam niestety dobrą pamięć..i wiem,że nie raz było tak: raz na miesiąc dostaję grubą kasę z Mopsu i czy biorę tę kasę i idę do kosmetyczki i na zakupy? Bynajmniej! Jako,że Mąż nie daje mi złamanego grosza z własnej wypłaty,to gdy odbieram swoje pieniążki to wtedy kupuję to co akurat potrzeba-zwykle jedzenie,czy coś dla Kubusia,ostatnio wreszcie mogłam kupić sobie szampon,bo dotąd musiałam używać Puchatkowego!! A czemu? A no bo mój Mąż do codziennego prysznica używał mojego (do długich włosów,poprawiający blask włosów,itd..inna sprawa,czy jest Mu to potrzebne!!) i kiedy kiedyś zwróciłam Mu na to uwagę (gdy było jeszcze sporo w butelce!!) co będzie gdy skończy się,to wspaniałomyślnie odpowiedział "kupimy"...no i wreszcie butelka opróżniła się..i co wtedy,gdy powiedziałam,co teraz,gdy ja nie mam,bo On pomagał mi go zużyć?! Usłyszałam "On to może z raz używał!"...no i po temacie - bo czytaj między wierszami "sama zużyłaś,sama sobie kup!"...no więc 2 tygodnie chyba stosowałam szampon Nivea Baby..a gdy wreszcie odebrałam kaskę z Mopsu od razu kupiłam upragniony szampon! To jeden z przykładów gdy wyszłam na "spółce" z Mężem,bo inny jest taki: czasem bywało,że Staremu potrzeba było więcej pieniędzy niż posiadał a ja akurat miałam swój zasiłek to pożyczałam Mu,np 200zł...spłata "kredytu" następowała zwykle w ratach (np 2) i takie szczątkowe raty włożone do portfela w cudowny sposób wyparowywały bo a to raz coś trzeba kupić a to drugi a to trzeci...no cóż mam pecha,że gdy mnie akurat czegoś potrzeba swoich pieniędzy nie posiadam już a Stary akurat nie ma też pieniędzy! I martw się sama! Tak jak wspominałam (chyba?!) jak było w Sylwestra,gdy zakomunikowałam Mężusiowi,że Młodemu kończy się zapas pieluszek i kaszek a że byłam świeżo po zasiłku to usłyszałam "Ty masz przecież pieniądze!" na co ja "ale mam pieniądze odłożone na dentystę,do którego zaraz po Nowym Roku idę "(dodam z bólem!!) i cóż,cisza...no więc pomyślałam,nie będę się prosić-wydałam resztę swoich pieniążków na zakupy dla Młodego,po czym wykonałam telefon do Mamy i poprosiłam o pożyczkę na umówionego dentystę, gdy więc ostatnio przypomniałam Mężowi,że nie pożyczę Mu kolejny raz pieniędzy (na ten materiał na szafę) to wspomniałam też,że potem to ja będę musiała się martwić,że znów mam wizytę u dentysty i znów na mojej głowie będzie skombinowanie pieniędzy,to był zdziwiony "a na co Ty od mamy pożyczyłaś?" Ehhh, dłuuuugi temat (i mocno nerwowy!!) no więc wracając do opisu ostatnich dni przypominając Mężowi to i owo odmówiłam pożyczki...i już nie odzywaliśmy się do siebie...na drugi dzień była środa kiedy moja Mama umówiona była z nami na rozmowę-Stary wiedział o tym wcześniej!! I tak moja Mama przyjechała ok 16, a za kilkanaście minut wpadł Stary,zostawił telefon do ładowania,spytał jeszcze raz,czy pożyczę Mu tę kasę,na co odpowiedziałam konsekwentnie NIE więc wyszedł-wyszłam jeszcze za Nim,by Mu przypomnieć,że niech pamięta,że Mama chce z nami rozmawiać to powiedział "tak,za 1godzinę będę" ...no niestety,przyjechał za przeszło dwie godziny i z moją Mamą spotkał się przed blokiem,gdy ta już szła na autobus a On parkował samochód..zdziwiony,że Ona już jedzie (kurcze zawsze tym samym autobusem jeździ do domu!)nawet zaproponował mojej Mamie ,że zawiezie Jej,ale Ona powiedziała,że nie ma takiej potrzeby...ja w domu byłam wściekła jak nie wiem,bo wiedziałam jak ważną sprawę ma dla nas, Ona niby nie dolewała oliwi do ognia,bo widziała jak wściekła byłam ja,a czemu byłam? Bo wiedziałam,że kolejny raz olał mnie, moją mamę itd...jak wrócił od razu spytał,czemu Mama już pojechała i co chciała,ja byłam zbyt wściekła,żeby z Nim rozmawiać,więc tylko odpowiedziałam,że chyba nie był zainteresowany co do nas miała moja Mama...i zaczęłam szykować się do wyjścia do ginekologa (kolejny wydatek z mojego zasiłku)...przed samym wyjściem posprzeczaliśmy się-nie ukrywam,że pewnie ja sprowokowałam,bo po pierwsze zła byłam,że Stary tak łatwo odpuścił temat,co chciała moja Mama,a po drugie to przed wyjściem wydałam dyspozycje: dać Młodemu tabletkę (na godzinę przed kaszką), inhalacje i wreszcie kaszkę...i gdy nie zareagował w żaden sposób to już nie wytrzymałam i wybuchnęłam,że znów mnie ignoruje,najpierw zignorował moją Mamę (i moją prośbę,by był na czas) a teraz to że mówię do Niego! I wszystko wygarnęłam,a On na to,że musiał pozałatwiać sprawy związane z tą szafą i że On musi zarabiać itd, aż w końcu okazało się,że przecież On to w ogóle nie musiał być itd...koniec końców wyszło,że On nie ma najmniejszych wyrzutów sumienia,że zawalił itd..więc w nerwach rzuciłam Mu tylko "nic nie będziesz miał z tej działki!!". I tu dochodzę do wyjaśnienia o co Mamie chodziło - moja Mama ma zamiar kupić mnie i mojej siostrze działki! Czyż to nie wspaniale? Oczywiście! Mój Szwagier podobno, gdy to usłyszał to był przeszczęśliwy i bardzo wdzięczny naszej Mamusi! A mój co odpowiedział gdy tak wybuchnęłam? "i wcale nie chcę". Ehhh..i myli się ten kto myśli,że poszedł po rozum do głowy, ochłonął i przeprosił czy dopytywał o to czy tamto! Bynajmniej!! Temat się skończył! Ja wzięłam kluczyki i wyszłam do auta i pojechałam do ginki....w poczekalni czekając na swoją kolej wreszcie mogłam ochłonąć! Po powrocie nie mieliśmy już okazji rozmawiać! Następnego dnia po pracy też jeździł tu i tam, a w piątek wpadł tylko do domu na chwilę i miał zaraz wyjść,ale za chwilę miała przyjść Jego mama do nas z wizytą więc poczekał na Nią chwilę , potem pojechał do szwagra żeby tam montować już tę szafę..Ja posiedziałam z Teściową i wydawało się nawet,że będzie ok i na początku tak było..przestało mi się podobać gdy Mały popisywał się przed Babcią a Ona chichotała,gdy niekoniecznie to było na miejscu-aż wreszcie musiałam zwrócił Jej uwagę "niech Mama się nie śmieje,bo On myśli to fajne,co robi" a w tej chwili pił herbatę i pluł nią! Czy to śmieszne? Bynajmniej dla mnie!!! Po tem byłam podirytowana wielokrotnie gdy np podważała moje decyzje-gdy np ja zabraniałam Młodemu kopać auto (które swoją drogą dostał od właśnie Babci!!) a Ona mówiła "nic nie zrobi"....Jezu,jaka byłam zła! Mam swoje metody wychowawcze! I już przypomniałam sobie,czemu tak chcę trzymać Młodego z dala od rodziny Starego-bo tak właśnie wychowywany był Bratanek Starego! O nie,mój ma mieć wpojone te czy inne zasady! Czy to Babci się podoba czy nie! I nawet jeśli potem Babcia wciąż mówiła - nie mogę Ci dać tego autka,bo Mama by krzyczała (baaaaaaa pewnie,że bym krzyczała,że ja za karę zabrałam to auto a Babcia oddałaby Mu)!
Ale Babcia na szczęście nie siedziała za długo,choć i tak jak dla mnie za długo,bo już była pora kolacji a potem kąpieli! A Babci się nie spieszyło! Koniec końców poszła...a za to Tata tego dnia nie wrócił na noc do domu...i nawet nie raczył zadzwonić...do jakiejś 1 nie martwiłam się,bo myślałam,że dalej pracuje,zresztą jak ostatnio zwykle bywa zasnęłam w trakcie usypiania Młodego i tylko przebudzałam się co trochę...ale gdy koło 3 obudziłam się i Jego nadal nie było zaczęłam naprawdę się martwić,bo przecież tyle czasu ta szafa Mu na pewno nie zabrała i ze szwagrem na pewno zrobili przy pracy jakąś flaszkę (przynajmniej jedną)i bałam się,że jeśli wyszedł do domu na pieszo to albo mógł popaść w tarapaty po drodze (często różni ludzie przeszkadzają Mu po alkoholu!) albo mógł zasnąć w śniegu i zamarznąć...i jakkolwiek moje wymysły były przesadzone to jednak martwiłam się porządnie! Aż wreszcie zadzwoniłam...i drugi raz..i równie bez efektu...więc odpuściłam...ale jeszcze do po 4 latałam wciąż z łóżka do okna, do wizjera, do dziecka..w końcu zasnęłam, a po 7 Mężuś wrócił,bez najmniejszych wyrzutów sumienia ! "No przecież wiedziałaś gdzie jestem,mogłaś zadzwonić, mogłaś do Marcina zadzwonić"...ehhh...brak mi słów...jak już wpadł to zaraz wypadł na zakupy (choć zdziwiony był,gdy powiedziałam,że musi iść teraz bo przecież nie mamy co jeść!!)Wrócił z zakupami i znów wybył...szacowałam Jego powrót na ok. popołudnia...a wrócił, gdy ja już z Młodym spałam (było po 23 gdy przebudziłam się i Go zobaczyłam!).W niedzielę od rana do południa stałam w kuchni, najpierw zrobiłam pyszne śniadanko,a potem bawiłam się kilka godzin z rosołem....ehhh i dla Kogo to wszystko? Skoro nawet dziękuję nie usłyszałam :(
Po rosołku poszliśmy rodzinnie na krótki wypad na sanki, mega krótki,bo Młody zasnął w wełnie...



Po powrocie położyłam Młodego do łóżka a w tym czasie Tatuś "na chwilę" wyszedł...wrócił za 3 godziny, a ja sama zasiadłam do nadrabiania zaległości netowych...wieczorem przed 18 wyszłam do kościoła a jak wróciłam to oczywiście kąpanie,usypianie itd...i weekend minął...wczoraj zasiadłam by nadrobić blogowe zaległości i tak do dziś zeszło,bo zaczęłam gdy Młody w południe zasnął a planowałam skończyć gdy na noc pójdzie spać...no ale jak zwykle (ostatnio) zasnęłam razem z Nim...


A tak na marginesie to w drodze do kościoła zadzwoniła moja siostra i powiedziała,że mieli wypadek:( A są w górach na feriach...ehhh chwała Bogu,że im nic się nie stało,ale auto mega skasowane...a Stary nawet nic wie,bo przecież nie rozmawiamy,to co mam Go informować o czymkolwiek!


Kawciu,w odpowiedzi na Twój komentarz pod ostatnim postem,to wiesz ja już nie wiem sama czy coś poza odrazą czuję do swojego Męża...a i On za często okazuje mi jak w głębokim poważaniu mnie ma...ostatnio właśnie w niedzielę gdy mówiłam coś do Niego,aaaaaa bo nie wspomniałam,że przed samym rosołem Stary wyszedł do sklepu na zaległe zakupy (miał je zrobić w sobotę po powrocie z montażu szafy) i zaraz od progu dał Młodemu czekoladę,co można domyślić się spowodowało,że rosół by ledwo tknięty! A jak zwróciłam Mu uwagę,że może spytałby czy może dać Młodemu jeść to powiedział "On też może decydować o dziecku"...ehhh zaraz przed rosołem posprzeczaliśmy się o coś gdzie na moje pytanie "masz gdzieś to co mówię?" odpowiedział tak...i podobnie odpowiedział na pytanie "i pewnie mnie też"....ehhh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz