czwartek, 5 stycznia 2012

Happy New Year ...2012

Nowy Rok przywitaliśmy (cała nasza 3-ka) z moimi rodzicami...rano w Sylwestra mama zadzwoniła i zaproponowała,że skoro nie byliśmy u Nich na Świętach (przez nasz pobyt w Szpitalu) i nie mamy planów na wieczór, to może wpadniemy do Nich...Stary zgodził się i na 17-18 mieliśmy się szykować...mało brakowało a byśmy nie pojechali...tzn ja ze Skarbkiem pojechać pojechalibyśmy na bank! Ale bez Starego...Wciąż nie odzywaliśmy po akcji z poprzedniego posta potem wkurzył mnie czymś nowym....Zakomunikowałam Mu,że Młodemu kończą się pampersy ajak jutro zabraknie to nie będzie gdzie kupić, bo Nowy Rok, a ta szuja mi mówi "nie mam pieniędzy,Ty masz"...odpowiedziałam,że przecież wie,że z mojego wyjebistego zasiłku zostawiłam raptem na zaplanowaną na dzień po Nowym Roku wizytę u dentysty,a wyczekiwaną z uwagi na ostry ból,który męczył jeszcze kilka dni wcześniej...Nic nie odpowiedział...za chwilę więc przebrałam się,wsiadłam w auto i pojechałam po Pampersy i kilka kaszek,które też skończyły się ...potem zadzwoniłam do Mamy i spytałam,czy pożyczy mi na dentystę,bo dzięki Mężowi zostałam bez grosza (już od dawna nie kryję swoich prawdziwych relacji ze Starym przed Mamą), obiecała pożyczyć...wróciłam do domu więc z zakupami, wróciłam do kończenia prasowania caej stertz ubranek Modego (i moich) których nie chciałam na Nowy Rok zostawiać jednocześnie gotując obiad...ok 14 Stary wyszedł bez słowa...za jakąś godzinę napisałam Mu tylko sms-a z pytaniem "wrócisz?"...po krótkiej wymianie sms-ów dowiedziałam się,że obiad mam zjeść sama i czekać na Niego,a On ode mnie dowiedział się,że jeśli przyjdzie choćby podpity (powtarzając Jego słowa) to nie zabiorę Go z sobą...niedługo zadzwonił z pytaniem czy jedziemy,a jako,że wyczułam w glosie promile (i to wtedy wydało mi się,że sporo już ich ma) to od razu powiedzialam "Ty nigdzie nie jedziesz,jesteś pijany"...nie przekonywał ani nic z tych rzeczy odpowiedział "dziękuję, żegnam" Myślałam,że trafi mnie szlag-Jemu na rękę było nie jechać-znów jak kawaler mógłby robić co chce...za dosłownie kilkanaście minut zapukał do drzwi (i ku mojemu zdziwieniu nie był tak pijany jak mi się zdawało, wręcz prawie trzeźwy!)ale gdy ja powiedziałam (przyznaję nieco na wyrost!bo jeszcze nie zdążyłam zauważyć,czy naprawdę wypity jest czy nie)nie jedziesz,to zabrał kluczyki od auta i powiedzial,że On musi zawieźć Tatę gdzieś...swoją drogą nawet jeśli nie wypił za dużo to jednk za dużo by jechać gdziekolwiek autem!Wrócił za jakieś 0,5 godziny i oznajmił,że jedzie z nami i że mam czekać...ehhh szlag mnie trafiał,bo my z Młodym od dawna byliśmy uszykowani do wyjazdu a Tamten nie uprasowany,niewykąpany i nieubrany....poszedł się więc pluskać i robić na bóstwo a ja prasowałam Mu koszulę,coby przyspieszyć całe to Jego szykowanie...koniec końców pojechaliśmy do mojej Mamy...posiedzieliśmy tak do wieczora w Nowy Rok...Sylwester minął spokojnie, przy stole a przed TV...Młody nie chciał spać aż do północy...zaraz po północy wycałowaliśmy Go wszyscy i oglądaliśmy z Nim fajerwerki za oknem,ale Jemu średnio się podobało...chyba bał się,bo nie chciał (po chwili oglądania) wracać na parapet a za chwilę przytulił się do mnie i zasnął... Kilka fotek z Sylwestra:
Sylwester u moich rodziców dał nam uspokojenie w naszych (malżeńskich) relacjach...i teraz może nie jest OK,ale przynajmniej nie skaczemy sobie do gardeł... A wczoraj przeprowadzaliśmy rozmowę z moją siostrą przez Skypa i podobno naparwdę realna jest szansa na pracę dla Starego na Śląsku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz