sobota, 7 stycznia 2012

Pooostęp?

Wczorajszy dzień określałam (wczoraj) jako bardzo udany...leniwie i na bezczynności (prawie) upływał...Na ukochanym forum pisałam : "Stary rano zrobił śniadanie (pewnie chce mnie udobruchać za to,że wczoraj miał sprzątnąc po późnym obiedzie a tego nie zrobił...i poszedł spać a ja miałam wszystko na głowie..i jeszcze Młody szybko zasnął bo już po 20 ale obudził się po godzinie i za cholerę nie mogłam wyjść z pokoju,bo niby przysypiał a za chwilę otwierał oczy,jak tylko się ruszyłam), potem poszłam do kościoła (niestety znów sama,bo tak boję się teraz żeby Kuba znów nic nie złapał...i choć zawsze mi przykro,że idę do kościoła jak osoba samotna wiecznie sama ale w kościele dziękowałam Bogu,że Młodego nie wzięłam-za mną siedział chłopczyk i wciąż kaszlał....już wyobrażam sobie jakbym zla była gdybym na rękach miała Małego).Stary pod moją nieobecność zrobił obiad, ja uśpiłam Młodego-do tego nadaje się TYLKO MAMA i zajmuje kilka minut,przeliczanych na 1-2 a czasem 3 kolędy śpiewane przez Mamusię (wybaczcie sąsiedzi ).Teraz Stary poszedł załatwiać pewne sprawy...a ja nuuuudzę się" Dziś upewniłam się w tym co myślałam od dawna-jeśli zjadłam śniadanie czy obiad,który Stary zrobił to tylko dlatego,że robił dla siebie a ja załapałam się przy okazji...dziś rano tego szczęścia nie miałam-Młody poszedł wczoraj późno spać i spał (a przez to i ja z Nim,czuwając by nie wylądował z łóżka na podłogę) do po 10...było ok 9:45 gdz słyszałam,że Stary krząta się po kuchni...i miałam mieszane uczucia, bo z jednej strony cieszyłam się,że robi śniadanie,bo co mam nie cieszyć się,że ktoś mnie wyręczy,ale z drugiej strony zastanawiałam się czemu już robi (a po odgłosach domyślałam się,że to będzie jajecznica),skoro ja śpię i zanim wstanę to może jajecznica być zimna...gdy wstałam wszystko było jasne, mój Mąż robił śniadanie,a jakże,ale dla siebie...przecież nie mógł poczekać aż ja wstanę albo przyszykowac także dla mnie...no cóż...jeśli wczoraj któraś z Mamusiek czytających mój wpis na Forum pomyślała "co Ona od Niego chce, dobry Mąż z Niego" to teraz powinna być tak samo rozczarowana jak ja.. Ponadto wczorajszy dzień nie skończył się tak błogo jak wydawało się,że będzie...pod wieczór zaczęłam z Nim rozmawiać...i zaczęło się niewinnie a skończyło mega awanturą, bo i On i ja wypominaliśmy sobie nawzajem co na sercu leży...ja przy okazji dowiedziałam się "ciekawych" rzeczy: nie będzie co tydzień jeździł do moich rodziców (moja mama zaprosiła nas na niedzielę na obiad i On słyszał jak Ona przez telefon mi to mówiła) i UWAGA nie będzie CIERPIAŁ (bo wyjazd do moich Rodziców to dla Niego cierpienie...ehhh a ja myślałam,że fakt,że zawsze naje się i to fajnych dobrych dań to główny powódm dla których godzi się tam jeździć...a tu okazuje się,że to nieważne dla Niego...najważniejsze,że On tam cierpi,bo wolałby odpocząć a nie najeść się...że nie wspomnę,że zawsze dostajemy kilka reklamówek jedzenia do domu,a teraz gdy jesteśmy w złej sytuacji finansowej to liczy się nardzo...widać nie..ehh). Znów usłyszłam,że On nie widzi problemu bym wyszła do koleżanki...ehhh znów to samo,jak rozmawiamy o tym to "Ok,nie widzę problemu" a jak przychodzi co do czego to słyszę 1000 argumentów na nie i widze focha,że odchodzą chęci na wyjście do koleżanki...a to tak rzadko i jedyna forma zrobienia czegoś dla mnie :( Dowiedziałam się też, że Jego rodzina nie przychodziła do nas do Szpitala,bo Młody jest za mały a do mnie przyszliby ale gdybym inna była dla Nich..zresztą On nie widzi w ogóle problemu w tym,że nikt się nie pofatygował...a zaczęło się od tego,że ja powiedziałam,że wyjazd na Śląsk to możliwe,że ostatnia szansa dla nas,bo musi się coś zmienić,bo inaczje nie wytrzymamy z sobą (a przynajmniej ja, bo od Niego dowiedziałam się,że On nie myśli o nas,o tym jak jest między nami, bo nie ma na to czasu) i usłyszałam,że On się nie zmieni i wyjazd niczego nie zmieni i nie musimy nic próbowac...a potem dodał,że On za nadal będzie tak obsesyjnie za swoją rodziną...i wtedy się zaczeło...a dodam,że to On zaczął...ja prawdę powiem nie myslałam,że wyjazd ma odseparować Go od rodziny (choć to po części też prawda) ale raczej o to,że gdy będziemy sami w obcym miejscu to powinno nas tas zbliżyć...no On jest innego zdania..zresztą Jemu nie przeszkadzają obecne zimne stosunki miedzy nami...może tylko fakt,że sypialnia odeszła w preszłość...On chyba jest zdania,że nie musimy rozmawiać i dogadywać się,ale raz na jakiś czas "załatwić sprawy w łóżku" musimy...nie ważne,że dla mnie tym moemencie byłoby to jak seks z obcym facetem tylko dla zaspokojenia swoich potrzeb...swoją drogą to tylko Jego potrzeb,bo ja w tej chwili takowych nie posiadam...chyba potrzebuję do tego przede wszystkim miłości...Tak czy inaczej stoimy w martwym punkcie-ja męczę się w obecnej sytuacji, jeśli wywołuję rozmowę kończącą się awanturą to dlatego,że chcę coś zmienić, On nie chce ani rozmawiać ani nic zmieniać,bo nie wiedzi problemu i pewnie dlatego,że nie dostaje tego co by chciał zaczął przeglądać profile randkowe...dziś przejrzałam historię w Jego komputerze...i powiem,że nie tego się spodziewałam...wczoraj po ok tygodniu od rozpoczęciu nowego okresu rozliczeniowego w abonanmencie na internet okazało się,że wyczerpaliśmy pakiet danych...wcześniej miałam znacznie mniejszy pakiet i starczał a teraz w tydzień skończył się większy,dlatego zwróciłam Mu (wczoraj) uwagę,że nie może tak często oglądać filmików na necie,bo to jest pożeracz limitu danych,a dziś szukałam dowodu na to,że to On tyle wykorzystał danych...i potwierdziło się,bo większość otwieranych przez Niego stron to yuotube...a między you tube portale randkowe...czy zasmuciło mnie to? Bynajmniej! Niech szuka, może znajdzie....i rozwiąże nasz problem....dlatego nie przyznam się,że wiem o Jego "poszukiwaniach" kobiety z naszego miasta i okolic w wieku 27-32 lat..a nóż widelec znajdzie...kibicuję Mu bardzo!To zdecydowany postęp w naszych sprawach....bo obecna sytuacja doprowadzi mnie do mega depresji..bo już sama nie wiem co gorsze, nasze lodowate stosunki,czy nasze "rozmowy", w któych nie wiem znów co jest gorsze,to co słyszę czy jak to słyszę- ton mówiący "mam w dupie Ciebie i to co mówisz",czy wręcz słowa "teraz nie będę rozmawiał"to takie upokażające prosić się o rozmowę....ehhh fajnie jest Mu oczekiwać szacunku ode mnie ale samemu nic nie dawać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz