piątek, 2 września 2011

Ad. 1.

W moich marzeniach widziałam nasze wakacje jako wspaniały, rodzinny wypoczynek.Miał to być czas na zacieśnianie więzi..hmm czy tak było..no raczej sielanką to bym tego nie nazwała..ale muszę (z nieukrywanym zdziwieniem) przyznać,że najgorzej też nie było..no moze poza jedną mega awantura w dniu pierwszym-a poszło o to,że zwróciłam Mężowi uwagę,że przesadza z ilością wypijanego piwa-a przeszkadzało mi to w gruncie rzeczy z jednego powodu a mianowicie chodziło mi o dość dużą kwotę pieniędzy jaka na to szła..od słowa do słowa i na wielkiej awanturze się skończyło i niewiele brakowało a nasze drogi by się tam rozeszły..tak jednak się nie stałoi choć przez resztę pobytu nie byliśmy wzorem kochającego się małżeństwa to jednak obyło się bez skakania sobie do gardeł. Z Rodzinką Starego UWAGA nie spotkaliśmy się tam ani raz (pomijając kilkuminutowe spotkanie przypadkowe i drogę do Władysławowa).I o dziwo nie było tak za moją przyczyną , bo ją z bólem serca zgodziłam się na jedno z Nimi wyjście..jaki pech,że kuzynka Starego nie miała ochoty nawet na jedno spotkanie.Zamiast tego przypadkiem spotkaliśmy znajomych Starego i co dzień widywalismy się z Nimi.. pomijajam zapędy Romka,który chciał nam organizować czas i nie bardzo rozumiał czemu JUŻ chcemy wracać do siebie?Przeciez23 czy 24 to jeszcze młoda godzina!?Jakoś trudno niektórym zrozumieć,że posiadających dzieci obowiązują inne reguły!I tak szczęście mieliśmy,że nadmorskie powietrze służyło Puchatkowi i drzemka popołudniowa trwała nie jak zwykle 1,5-2 godziny a 3,5-4 i przez to na noc spać mógł iść znacznie później...skoro po drzemce budził się ok 18 to zrozumiałym było,że o 20 za żadne skarby nie zaśnie i wtedy nasza doba wydłużała się nieco.Tak czy inaczej bilans wakacji nad morzem nawet niezły..z "nie rodziną "Starego była szansa walczyć ..no i jeszcze pobyt tak sprawił,że wcześniejsza infekcja Puchatka poszła w niepamięć ..gorzej,że Mamusi zaczęło tam coś dokuczać ..na szczęście jak szybko coś przyszło tak szybko poszło..W drodze do domu chciałam,ba JA MUSIAŁAM spotkać się z Madzią z Gdańska..i znów. mój kochany Mąż musiał mnie zdenerwować Kimś..najpierw w ogóle nie miał ochoty by spotykać kogoś kogo On nie zna a i ja Ją znam jedynie wirtualnie..jednakże byłam nieustępliwa i musiał to przełknąć jakoś.Problem pojawił się gdy okazało się,że On nie planuje za długo bawić w Gdańsku, podczas gdy ją wprost przeciwnie i gdy okazało się,że On już by chciał jechać a tu jeszcze nie spotkaliśmy się z Madzią ...i znów mega awantura.."nie będę czekał AŻ pół godziny"..w końcu znaleźliśmy się na parkingu z zamiarem powrotu do domu i gdyby nie zadzwoniła Madzia pewnie pojechalibyśmy,swoją drogą to zadzwoniła do Starego,gdyż jak wspominałam mój telefon nad morzem odmówił posłuszeństwa..Tak więc za chwilę Madzia z Rodzinką pojechała i znów okazało się,że mój Mąż nie miał nic przeciwko temu by się spotkać i nawet nie pospieszał nas..a w drodze do domu i przyznał ,że bardzo przypadli Mu do gustu nowi znajomi..i tak o to minął nasz pierwszy rodzinny wyjazd wakacyjny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz