sobota, 3 września 2011

Ad.2.

Z Władysławowa do domu wróciliśmy koło północy..Starego główny argument przeciwko zostanie choć chwilę dłużej w Gdańsku był taki,że On nie chce wracać po ciemku ...o dziwo gdy swoje argumenty musiał skonfrontować z kimś innym niż Żona okazało się,że nie ma problemu.pozostać dłużej w Gdańsku szczególnie w tak miłym towarzystwie jak wspominałam wcześniej nie tylko nie ponaglał ale również w drodze do domu która w dużym stopniu przebiegała już nie za widoku ,nie marudzi ,że musi jechać nocą...Można?Można!! Nazajutrz rano zajęliśmy się rozpakowywaniem wszystkich 3 walizek i pakowaniem do jednej rzeczy dla mnie i Puchatka,gdyż tego dnia Stary zawoził nas do mojej mamy...sam miał następnego dnia zajmować się jakąś fuchą dojechać do nas w środę.Po naszym powrocie okazało się,że wieczorem już tak nudził się,że musiał zaprosić kolegę (gdy widząc na balkonie paczkę po papierach spytałam kto tu był usłyszałam"no Mikołaj był,a kto miał być?"Hmmm czy to aż tak oczywiste,że niepotrzebnie pytałam??)...okazało się też,że nasze fundusze pozwalają na posilanie się pizzą pod nieobecność Żony mimo,że w zamrażarce znalazłby coś z czego szybko mógł sobie przyrządzić co nieco...hmmm może tylko wydaje mi się,że jakoś często słyszlę,że nie.mamy pieniędzy a tu proszę,nie jest tak najgorzej..nawet po urlopie,który mocno nadszarpnął nasz budżet.. No ale wracając do mojego pobytu u Mamusi...spędzaliśmy miło czas z Synusiem i z siostrzenicą ,która przebywała u babci na wakacjach.Pogoda,w przeciwieństwie do tej ,którą mieliśmy nad morzem,dopisywała więc całe dnie siedzieliśmy na podwórku,bądź spacerowaliśmy.Stary dojechał w środę rano i do czwartku wieczorem malował z moim Ojczymem dach.W środę pojechaliśmy na basen..Puchatek ku mojemu zaskoczeniu w ogóle nie bał się w ody,nawet gdy Go chlapała.W sobotę przyjechała moją siostra ze swoimi Teściami i synem,który zostawał u babci,a córka wracała.Wieczorem nawet wybraliśmy się że Starym i moją siostrą do pizzerii..i znów musieliśmy się posprzeczać przy mojej siostrze..tak od słowa do słowa i wyszło tak jakoś..i znów ten fałszywiec mówił,że On nie chciał dłużej w Gdańsku zostać,że musiał jechać po nocy i że w ogóle jak można uważać za koleżankę kogoś kogo zna się z internetu...ahh szkoda słów...na szczęście moją siostrą stała za mną ,bo inaczej dobiłaby mnie... Do domu wróciliśmy w niedzielę po kolacji...na marginesie to wcześniej ZNÓW musieliśmy się pokłócić ,bo najpierw Stary mówił,że jedziemy zaraz po obiedzie,bo później pójdziemy do Jego Taty..gdy zobaczyłam,że On się nie kwapi do pakowania i wynoszenia rzeczy do auta to powiedziałam,żeby potem nie było jak zawsze,że gdy ją będę szykować nas do wyjazdu i wyjazd się przesunie On powie,że ja przeciągam i że nigdy nie możemy wyjechać o takiej porze jakby On chciał,bo przecież odrobina Jego zaangażowania wystarczyłoby,żebyśmy wyjechali o umówione porze i to byłby znak dla mnie,że nie zmieniły się plany...wtedy okazało się,że Stary zmienił zdanie-zostaniemy u Jego Teściowej kolację...chyba doszedł do wniosku,że opłaca Mu się to bardziej-ubardziej-u Jego rodziców nie byliśmy nigdy poczestowani kolacją,a nasza lodówka po tak dlugiej nieobecności oczywiście świeciła pustkami.W domu zaraz poszliśmy spać..rozpakowywanie,pranie,sprzątanie jak zwykle odłożone na jutro...gdy oprócz tego na głowie będę miała jeszcze dwa obiady i szeroko rozumiane zajmowanie się absorbujacym dzieckiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz