poniedziałek, 5 września 2011

Ad. 4.

Minął jakiś tydzień,może półtora od powrotu z długiego weekendu,a Mały zaczął mi pokasływać ..zaraz też pojawił się mega katar..mojej Pediatry - która zna przypadek Puchatka-nie było,miała urlop i inna Pani doktor nie uznała stan Jego za najgorszy,dostał więc parę leków...w nocy pojawiła się gorączka,świsty i duszności...rano,a była to sobota,zaraz pojechaliśmy na izbę przyjęć do Szpitala,gdzie z biegu dostał ZNÓW zastrzyki...moje biedne maleństwo..w poniedziałek była już nasza Pani Doktor i na szczęście zastrzyki odstawiliśmy..antybiotyki.jednak brał jeszcze przez tydzień,a ponadto sterydy wierne i leki na astmę..tak więc doszło mi zajęć...Stary od naszego powrotu z długiego weekendu śpi obok(do dziś...i nie zapowiada się,bym miała Go przyjąć z powrotem do nas..a i On nie narzeka...tam się wysypia,Żona wierzy pokój,pościel,pierze Mu pościel...ma więc czysto i.miło...i spokój...i może spać przy otwartym oknie ).Teraz mamy odczekać 1,5 tygodnia (w tej chwili zostało nam parę dni) i będziemy badać Puchatka pod kątem alergii i astmy...ma wysokie "szanse" z uwagi na moją alergie i astmę .Na szczęście naszanaszym alergologiem Pediatra jest jednocześnie naszym alergologiem więc żądamy Go na wszelkie sposoby...nie wyłączając ewentualności pobytu w dziecięcym Szpitalu chorób płuc...zgodze sue na wszystko dla Jego dobra..a sezon na choroby dopiero przed nami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz