wtorek, 6 września 2011

Powokacyjnie

I tym sposobem nadrobiłam nagromadzone zaległości ...Co nowego u nas? Jeszcze dwa tygodnie temu w naszym domu panowała względna sielanka..w piątek 2-ego Mąż miał jechać do Warszawy na wieczór (czy raczej weekend) kawalerski do mojej kuzynki narzeczonego, jednocześnie Jego tzn Starego kolegi (my Ich wyswatalismy i za niespełna miesiąc bawimy się na Ich weselu).Miał więc jechać do Niego a my z Kuzynką planowaliśmy babskiego wyjście.W środę okazało się,że ze Starego planów nici,bo właśnie w środę wyjeżdżał służbowo do stolicy i po powrocie już nie chciał znów jechać..tak czy inaczej my z babskiego wyjścia nie zrezygnowałyśmy.Cały wieczór spędziliśmy w barze,gdzie głównie się sobie żaliłyśmy.Wcześniej w sobotę zdenerwował mnie Stary (zresztą już od paru dni nasza sielanka odeszła w niepamięć),bo nie dość,że Stary dzień wcześniej bez konsultacji że mną zaprosił na sobotę swoich rodziców do nas to jeszcze jak wyszedł z domu rano (i to nie do pracy) to wrócił na godzinę przed przyjściem Jehowy rodziców więc jak nie trudno się domyślać wszystko tego dnia było na mojej głowie..jakby na co dzień było inaczej?no tak,ale wtedy doszło mi gruntowne sprzątanie..no ale myśl o wyjściu wieczornym podtrzymywała mnie na duchu..Teściowa starym sposobem musiała mnie drażnić,bo von kilka minut pojawiała.propozycję "choć do Babci"..a Puchatek tradycyjnie bał sie Jej..w końcu po 1,5 godzinie poszedł do Niej to wymyśliła zabawy w otwieranie drzwi balkonowych i zamykanie..musiałam Jej zwrócić uwagę,że wieje w ten sposób na Niego,bo jest przeciąg a na dworze już najcieplej nie było no i Mały był spocony...niedługo Teście poszli (dziadka to chyba w ogóle średnio ten wnuczek obchodzi-z akcentem na ten - bo głównie to dziadek spieszył się do.domu...broń boże ją Ich.nie zatrzymywałam...zaraz Mały dostał kaszkę , wykazała Go i poszłyśmy w miasto..Stary miał już tylko.położyć dziecko spać a i tak.marudził "to uśpij i dopiero idź"..bo wychodząc powiedziałam,żeby usypiał Go tak jak ją to robię,a więc bez noszenia..bezczelny - jak On wychodzi (to zazwyczaj bez mojej wiedzy!!) to jak zwykle wszystko jest na mojej głowie!!Na drugi dzień byliśmy zaproszeni do mojej mamy na obiad,Stary nie pojechał...nie nalegałam..już od dawna na nIc Go nie namawiam.. Twierdził,że musi nadgonić z robotą (robi mojej siostrze meble z którymi w piątek jedziemy do Niej na Śląsk)..pomijam fakt,że dla mnie wszelkie pracę w niedzielę są wykluczone i nie mam bynajmniej na myśli co pomyślą sąsiedzi to raczej kwestia przekonań religijnych..no ale On nie widział w tym nic złego,musi i już..wcześniej mówił,że nie pojedzie,bo tego dnia chce odpocząć a u mojej mamy spędzi cały dzień i choć.pracować tam nie będzie przecież to jednak uznał,że odpocząć tam nie odpocznie jak później się okazało pod nasza nieobecność ani za dużo nie zrobił ani nie odpoczął jak planował..wieczorem gdy wróciłam do domu Jego nie było i choć dałam Mu znać,że za minutę będę (coby mi pomógł z wałówką od mamy..telefonu idę mnie nihyba przed 22 żeby się pożalić na mojego Męża-otóż spotkała Go w barze pijacego z kolegami i chciała Go pewnie zebrać do domu i On zwyzywał Ją i wg Niej (bo On tego nie potwierdza ) podniósł na Nią rękę...tak była zła,że powiedziała,że nie ma On wstępu do Niej-odpocznie przeprosi Jej..nie wiem jaki miała ta durna baba cel ale poprawiła mi humor-nie tylko ja byłam na Niego zła..zaraz oznajmiłam Jej,że Go nie wpuszczenie do domu jeśli sam sobie nie otworzy (jeśli np nie będzie w staniei)..no i co Ona na to?Nie no wpuścili Go narobisz sobie wstydu przed sąsiadami..wysmialam Ją- ją miałabym się wstydzić?Przecież.nie to Nie ja miałabym spać na klatce..miał szczęście,że sam sobie otworzył.Powstrzymała się od komentarza,On zaraz położył się spać w stanie"swoim" pokoju..oczywiście w.nocy słyszałam ze dwa razy,że wstawał do kabla zwrócić co.nieco ..Ehhh..Jakie było moje zdziwienie jak rano zobaczyłam,że nie poszedł do pracy..zaraz zrobiłam Mu awanturę o wszystko,że zachowuje się jak nieodpowiedzialny gówniarz,że znów zawiódł mnie,że nie szanuje Mamy,o pracy nie wspomnę itd itp...On tak głupie miał argumenty, że szkoda,że w ogóle coś mówił..np do.pracy to by poszedł ale spodnie Mu nie wyszły ...brak słów,jak.mogły wypchnąć skoro od soboty są w pracę mokre,bo nie reagował jak mówiłam,że branie się skończyło i niech sobie rozwiesi ..innym razem mówił,że pracę znajdzie nową ..Jezu On mnie wykończy...długo by przytaczać co On mowil-krotko mówiąc zero wyrzutów sumienia..ma wszystko gdzieś,więc na znak,że i ja mam wszystko gdzieś wczoraj nie robiłam obiadu-sama zjadła rosół.od mamy,no jedynie Synusiem miał gotowany obiad..dziś wciąż waham się czy znajdę czas by coś zrobić...dotąd nie znalazłam jeszcze...Powinnam gotować Mu coś?Wychodząc do pracy mówił,że wróci.później i że chciałby żebym coś zrobiła...powinnam???? Aaaaa jeszcze cos-wczesniej (przy opisywaniu postępów Puchatka ) zapomniałam wspomnieć,że mój Synuś lubi tanczyc-kreci się w kółko gdy słyszy muzykę albo w ogóle sam sobie włącza w zabawach:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz