środa, 7 marca 2012

Na specjalne życzenie Maśki :)

Jak ja lubię takie dni jak dziś...
Wczoraj ugotowałam dużo sosu do spagetti, więc dziś mam tylko ugotować makaron i zetrzeć ser, a jeśli podobnie jak wczoraj,zrobi to za mnie mój mały pomocnik - mój Synuś,to już naprawdę niewiele pozostaje dla mnie :) A co,czemu miałby się nie uczyć już:) I tak też dziś zrobiłam-by móc spokojnie zmyć parę rzeczy walających się w zlewie wyjęłam maszynkę, ser , podłączyłam Młodemu a On zaraz załapał co ma robić:) I tym sposobem wilk syty i owca cała:) Ja spokojnie zmywałam a Młody dumny jak paw stał dociskał ser i patrzył jak on zamienia się cienkie wiórki:)Wszystko oczywiście pod moim okiem Mamusi:) Od pewnego czasu Młody ostro daje mi się we znaki,bo wszystko ma być tak jak On chce! Mama ma robić to na co On pozwoli i kiedy pozwoli! Czy musi jeść,korzystać z WC albo pracować w domu? Pewnie,że nie! A o dziwo,Mama ma zupełnie inne zdanie na ten temat,więc wciąż jest w domu awantura! Swoją drogą, to czekam aż zaniepokojeni sąsiedzi wezwą Opiekę Społeczną albo Policję..przecież temu dziecku pewnie dzieje się potworna krzywda,że tak wciąż płacze! Tak przynajmniej ja bym pomyślała!
A walka jest od rana do nocy! I pewnie dlatego tak zaniedbałam pisanie ostatnio...oczywiście jest też inny powód...gdy mam doła spowodowanego relacjami małżeńskimi to jakoś MUSZĘ znaleźć czas na naskrobanie posta,bo inaczej pękłabym ze złości..musiałabym wygadać się (wypisać?!) A że od mojego powrotu do domu jest naprawdę poprawnie to nie mam takiego parcia na pisanie...no i najczęściej siły! W ciągu dnia nie powiem miałabym niby czas,ale wtedy Młody walczy ze mną o komputer (gdy zobaczy,że go włączam),chyba że postawię wysoko poza Jego zasięgiem,ale czy to przeszkoda? Ależ skąd! Przecież w zasięgu Jego rączek są moje nogi! Baaa, nie tylko nogi! Bo przecież wystarczy stanąć na czymś i już sięga znacznie wyżej, a przynajmniej uczepi się mnie tak,że muszę przerwać cokolwiek robię,bo inaczej spadnie np z oparcia krzesełeczka na którym akrobata staje!I pisz tu w takich warunkach! Gorzej,że na komodzie nie mam dostępu do prądu,więc istnieje tylko możliwość korzystania z zasilania z baterii i ono niestety nie jest nieograniczone!A gdy trzeba podłączyć do prądu to niestety wtedy Młody umie dostać się do niego i znów walka! I krzyk i ustawianie,gdzie Mama może stać! Czy ja na to pozwalam? Ależ oczywiście,że nie,jeszcze tego by brakowało,by niespełna 2 lutni brzdąc rządził mną znacznie starszą!!I znów krzyk!! Aż w końcu dla świętego spokoju (kompromisu?!) wyłączam kompa...i obiecuję siąść wieczorem,gdy terrorysta pójdzie w kimono! A wtedy zwykle padam z Nim...bo niestety usypianie Jego nie jest już tak łatwe jak u mojej Mamy...i nie trwa kilka-kilkanaście minut ale nawet 1,5 do 2 godzin:( Więc zwykle po, padam z Nim...a Stary znacznie wcześniej,Jemu nie przeszkadza,że Młody płacze,bo wymusza na Mamie,by ta Go ponosiła, Ta nie chce ZNÓW więc jest ryk! Tatuś w takich warunkach jest w stanie spać...ale i tak nie jest tragicznie! Zwykle Mama daje się 2-3 razy namówić na noszenie (z każdym kolejnym razem krócej trwające)..za to usypianie w dzień,to maaaaaaaaaaasakra! Czasem i godzinę trzeba Go nosić,bo przecież w dzień nie położy się w łóżku i nie będzie leżał,przecież tyyyle ciekawych rzeczy mógłby wtedy robić...i gdyby nie to,że czekam co dzień na te 1,5-2 godzin dziennie jak na zbawienie,to już odpuściłabym Mu-kto wie,może nie musiałby już mieć drzemki w ciągu dnia...a z drugiej strony jak widzę,że gdy wreszcie zaśnie to śpi właśnie 1,5-2h to chyba jednak potrzebuje? No na pewno ja potrzebuję! To tak tytułem wyjaśnienia Maśka,dla Ciebie,czemu zaniedbałam pisanie:)Wytłumaczyłam się;)?
A co u nas?
W poniedziałek złaziłam się po mieście z Młodym...ehh,kto to słyszał tak długo chodzić za kapciami dla Młodego?! Oczywiście załatwiałam także inne ciekawe sprawy...i prawie w każdej "pomagał" mi Młody...jak np w Banku,gdy zadbał,by czekanie w kolejce uprzyjemnić Mamie-gdy wysadzony z wózka (coby sobie pobiegał) bynajmniej nie chciał spacerować-bo i po co,lepiej u Mamy na rękach! A czy ktoś współczuł umęczonej Mamuśce? No może jedynie pani z okienka,co to dopiero wyraziła,gdy już nasza kolej była...a wtedy Mały zajął się wyrzucaniem wszystkiego z Maminego portfela , tak chciał Mamie pomóc,że wszystko chciał miłej Pani dać! W innym banku nie udało się nam załatwić sprawy,z Mamy winy,ale cóż zrobić...W sumie większość spraw załatwiona pozytywnie, kilka rzeczy udało się kupić,a to coś do jedzenia, a to z myślą o zbliżającym się wyjeździe do Szpitala na badania (jak te kapcie dla Młodego i legginsy dla Matki)...potem Młody dostał pączka z jabłkiem i ku Mamy zadowoleniu zasnął w wózku!Potem jeszcze tylko wnieść Go na 4 piętro...a,że Matka wymyśliła wtedy,że postara się Go wnieść razem z wózkiem (i niby niewielkimi zakupami) to co piętro klnęła coraz bardziej...ale Młody nawet po rozebraniu z wierzchnich ubrań spał dalej,a matka do garów!I na trochę do kompa,ale weny na Bloga brak było...
We wtorek 2 godziny spędziliśmy w przychodni czekając na wizytę w poradni alergologicznej...a mój diabełek przechodził sam siebie!Na początku był naprawdę grzeczny...chociaż tyyyylko u mamy na kolanach chciał siedzieć albo być na rękach,a niech mięśnie na rękach rosną Matce :p Ale to co wyprawiał po wyjściu od zaprzyjaźnionej Pani doktor (jednocześnie naszej Pediatry) to przechodziło ludzkie pojęcie...Matka szczęśliwa,że wreszcie idziemy do domu (z miejsca,gdzie tyle było dookoła kichających,kaszlących dzieci!) a Młody,eeeeeee gdzie tam:) Jak raz odkrył,że Matka będzie Go goniła,gdy pobiegnie do rejestracji to robił to z częstotliwością co kilka sekund...ledwo Matka zabrała z rejestracji, postawiła na podłogę coby Go ubierać, a On już sruuu do rejestracji...Wreszcie jedna Pani z rejestracji wzięła Go za rękę, poprowadziła ze sobą,posadziła (wystraszonego nie na żarty i nieśmiało wołającego "mama") na krzesło, mówiąc "skoro tak chcesz to nas,to chodź,mamy tu masę roboty,pomożesz" po czym powiedziała do Mamy- "nooo, teraz Go ubieraj,póki siedzi" :) Po chwili już "rozmawiał z wianuszkiem otaczających Go kobiet:) "mówił" coś o tacie, o bum i wykonywał nawet Matce nie do końca znane gesty rękoma:) Wszystkie uznały,jaki On słodki! Nie przeczę :) W domu dostał 2 parówki,które po długim wybieraniu w sklepie Matka Mu wreszcie kupiła (a które okazały się przesmaczne,no i chyba są niezłe,biorąc pod uwagę notkę na opakowaniu,mówiącą o zawartości 91% mięsa)i po nie tak krótkim czasie usypiania, zasnął! A matka? Do garów! Do spagetti!Dziś nie było zbyt dużo gotowania,więc dzień był spokojniejszy-więcej czasu miałam dla Młodego,więc i mniej krzyku było...a przed południem znów dostał zmiksowaną szyneczkę na ciepło (czyt. parówki z szynki!) i poszliśmy na spacer,na którym bardzo szybko zasnął! gorzej,że po powrocie do domu zaraz się obudził i nie dał się uśpić...no cóż! Nie nalegałam! W końcu nie miałam za dużo do roboty! A nawet pomógł mi trochę:) A przynajmniej nie przeszkadzał! No i w sumie więcej zrobiłabym niż bym zrobiła,gdyby spał,bo wtedy wielu hałaśliwych czynności wykonywać nie mogłabym, jak odkurzanie,czy ogólnie sprzątanie pokoju,w którym spałby normalnie...I nawet znalazłam czas,żeby obejrzeć Dzieci z Bulerbyn :) Kupiłam dziś z gazetą film,bo pamiętam,że to była moja pierwsza książka przeczytana w dzieciństwie no i baaaaaaaardzo mi się podobała...a i Młody zajął się oglądaniem na dość długo,w końcu to taka ciepła opowieść:) A gdy wieczorem Młody wreszcie mi (nam?) padł zasiadłam do wypełniania Pit-ów Teściom i nam...i aż siadłam do Bloga:) Naskrobać co tam u nas:)
A na jutro zaplanowałam pizzę na obiad...A cooo!? I niech Stary powie,że nie staram się :) Póki co jest naprawdę nieźle i oby to trwało jak najdłużej...oboje się staramy i efekty są :)

A co do Młodego, to wyraźnie pokazuje charakterek i wiem,że lekko nie będzie,ale niech nie myśli,że ze mną będzie miał lekko! Co to, to nie! Próba sił będzie (i już jest!) na każdym kroku! Mówić,może nadal nie bardzo mówi,ale nie martwię się póki co,bo widzę,że On rozumie wszystko i jeśli nie umie powiedzieć czegoś to i tak umie dać do zrozumienia,co ma na myśli...i ma taaakie pomysły,że szok! Potrafi chyba (i chciałby) wszystko robić co Mama (którą głównie obserwuje),potrafi włączyć pralkę,ustawić program i gdyby nie to,że drzwi zamknąć jeszcze nie potrafi,albo czasem Mama Go ubiegnie i wyłączy sprzęt z prądu,to pralka non stop prałaby pusta! Komputer potrafi wyłączyć i włączyć!Dziś chciał potańczyć więc mówię Mu,to włącz sobie komputer,to podszedł przysunął sobie komputer,włączył, odsunął, a Tata był blady! "zrzuci!ę itd...a ja spokojnie "On wie,co robię" :) I rzeczywiście,zrobił co miał zrobić i już:) I takich przykładów jest masa, potrafi zrobić prawie wszystko co zechce!A sprzęty kuchenne także nie są dla Niego obce...wczoraj prawie Mu się udało zmontować maszynkę do mięsa ....taki bystrzak z Niego:) I w ogóle cokolwiek powiem Mu potrafi zrobić albo próbować zrobić a już w 100% jestem pewna,że przynajmniej rozumie co powiedziałam...i tak myślę,że gdyby już umiał mówić,to już w ogóle byłby jak duży chłopczyk:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz