niedziela, 4 marca 2012

Zakończenie soboty...

Stary wychodząc na "fuchę" nie kazał mi nic szykować do jedzenia-zjemy pizzę! Wrócił do domu przed 1 w nocy...ja posłusznie nic nie jadłam,bo najpierw na Niego czekałam a potem nic mi się już nie chciało...zła byłam,bo nawet nie zadzwonił,że Mu się przedłuży..tzn zadzwonił około 18 mówiąc,że zejdzie Mu jeszcze z 3 godziny i nadal mówił i tej pizzy...ohhh jaka ja byłam zła...a On wrócił O DZIWO trzeźwy i wciąż tłumaczył mi,czemu tak długo Mu zeszło i że zajął się pracą i dlatego nie zadzwonił,że się spóźni...przyznał mi rację,że powinien znaleźć chwilę,żeby poinformować mnie...kurcze ,może jednak jakaś zmiana w Nim nastąpiła....
A dziś usłyszałam - "Kub sobie tę spódniczkę" :)

ehhh nie nauczę się nigdy,żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca, w końcu jeszcze tyyyyle może się dziś zdarzyć...a właśnie wyszedł po włoszczyznę do sklepu,ciekawe ile Mu zejdzie,bo wie,że spieszy mi się,bo do obiadu mi potrzebna! Póki co czar chyba jednak trwa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz