niedziela, 18 marca 2012

Totalny brak weny...

Cierpię na totalny brak weny...Albo nie mam kiedy siąść do kompa, a jak już siądę to nie mam nastroju do piania...a i nie bardzo mam o czym pisać...ale żeby nie było,że zupełnie nic się nie dzieje,to wkleję to co w ostatnim czasie pisałam zaprzyjaźnionym Mamuśkom Bencowym (pójdę na łatwiznę)..
Ostatnio mój Syneczek ma nową "zabawę" uwielbia się rozebrać...potrafi to zrobić w mig, ale ubrać nie potrafi nic sam, no może poza czapką.Niby wie co, na co się zakłada ale sam nie zrobi.
Od paru dni szykuje ze mną kanapki,robi to co ja,smaruje masło (czy serek), zresztą we wszystkim chce pomagać,ostatnio ze mną robił kotlety schabowe: stukł mi jednego kotleta (powiedzmy) ja wyszłam na chwilę do pokoju a On dorwał się do tłuczka i tłukł. A jak cieszył się! Potem roztrzepał mi jajko , wziął kotleta wrzucił do jajka i obtaczał w jajku,a potem wrzucił do bułki. Dodam,że ja nie mówiłam Mu,co ma robić-po prostu widzi co ja robię Tak samo chce robić ze mną kaszkę dla siebie.Zresztą On na każdym kroku naśladuje mnie,czy to w sprzątaniu,praniu czy w czymkolwiek co obserwuje u mnie:)

A co ja własnie przeżyłam,to szok!! Przedwczoraj,w piątek:) Zatrzasnęłam się w pokoju bez klamki! A Młody na korytarzu stał!I darł się! Najpierw pod drzwiami (chwała bogu,że mamy taaaakie szpary pod drzwiami!) podałam Mu kinderka (czekoladkę) coby uspokoił się Swoją drogą po nią tam weszłam i zamknęłam się,coby Młody nie widział,gdzie schowane słodycze są. Próbowałam otworzyć drzwi bez klamki a za pomocą tego bolca ze środka klamki,ale nie dałam rady i mówię do Synusia - podaj mi Kubusiu klamkę! (liczyłam,że da się pod drzwiami przecisnąć). Ale nie rozumiał mnie chyba za bardzo,więc tłumaczę to czym mamusia drzwi otwiera...i podał mi cały pęk kluczy na smyczy...po chwili przeciskania (bo dość dużo ich wszystkich mam )ale wreszcie się udało i największym kluczem otworzyłam drzwi. A już myślałam,że w razie co będę rzucać jakiemuś Sąsiadowi coby wszedł do nas i nas otworzył Mój bohaterski Kubuś Aleeeeeeeż Go wyściskałam i wycałowałam jak wyszłam:)

A co poza tym? Po dwóch tygodniach sielanki skończyły się tak miłe czasy,ale i tak jest znaaaaaaaaczna poprawa...która polega na tym,w jaki sposób dochodzimy do porozumienia po sporach,które niestety już nam się zdarzają...ale i tak jest o niebo lepiej...a to póki co mi wystarczy:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz