poniedziałek, 12 marca 2012

Wiosno przyjdź!!

Rany, nawet nie na tapczanie,bo nawet nie chce mi się siedzieć...niiiiic mi się nie chce...a to wszystko dlatego,że nie miałam dziś wrócić do domu...
Ale od początku...
Rano o 7 wyjechaliśmy w trójkę do Łodzi do Szpitala, robić ponownie badanie odnośnie zaburzenia odporności Młodego...na miejscu byliśmy po 8,nawet prawie nie czekaliśmy przed okienkiem na Izbie Przyjęć,ale w perspektywie było oczekiwanie na badanie lekarskie na Izbie...ale nagle przyszła jedna Pani, która obsługiwała nas przy okienku,mówiąc,że mam iść na Oddział wyjaśniać,bo prawdopodobnie nie ma miejsca dla nas...najpierw myślałam,że okaże się inaczej,przecież nie przyszłam z ulicy,ale byłam od jakiegoś miesiąca umówiona na ten kilkudniowy pobyt z dzieckiem w Szpitalu! Poszłam więc na Oddział (gdzie zupełnie niesłusznie mnie wysłano) a potem do Sekretariatu i tam dowiedziałam się szczegółów i to od naszego Pana Profesora,który był tam akurat. Okazało się,że w weekend przyjęli mnóstwo chorych dzieci na oddział (z zapaleniami płuc i oskrzeli) i nie tyle problem jest z miejscem dla nas, co bezpiecznym miejscem dla nas,a więc nie z chorym dzieckiem.Odesłali więc do domu i kazali dowiadywać się,kiedy miejsce dla nas się zwolni...najpierw nie byłam zła...gdy doszłam do Starego (Jego nie ciągałam za sobą wszędzie) i zaczęłam mu opowiadać wszystko to zaczęłam się denerwować,bo przecież On musiał wziąć wolne, przecież On z uwagi na piątkowy wybryk nie może pozwolić sobie na kolejny dzień wolny i to na próżno, ponadto musieliśmy pożyczyć auto od Brata Starego,bo nasze podobno jest niepewne w tak daleką drogę, no i już nie wspomnę o pieniądzach jakie na próżno wydaliśmy na paliwo...ehhhh...potem pojechaliśmy (korzystając z okazji pobytu w Łodzi) do Ikei po brakująca część stoliczka niedawno zakupionego...a czekając na otwarcie Ikei (byliśmy za wcześnie) poszłam pospacerować po Galerii i zobaczyć na żywo parę rzeczy,jakie upatrzyłam sobie na necie..i ku mojemu zdziwieniu akurat H&M wcześniej otwierają...miałam tylko pooglądać płaszcze...ale nadszedł Stary z Młodym i zaczęłam przymierzać..no i Tatuś zmobilizował mnie bym kupiła sobie:) I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką wymarzonego płaszczyka..i przy okazji apaszki:)
Do domu wracałam taaaaaaaak szczęśliwa,że już nie ważne było,że pojechaliśmy do Szpitala na darmo:)
A w domu? Mam leniaaaaaaaaaaaa,że szok! Nic od powrotu nie zrobiłam...Młody dostał "na obiad" jajko sadzone z bułeczką z masełkiem i herbatką i to wszystko co udało mi się zrobić...co zrobić,jak psychicznie byłam nastawiona na nic nierobienie w Szpitalu:)
A swoją drogą pobyt w Szpitalu i tak nas czeka, mam jutro dzwonić i dopytywać się o miejsce dla nas...
A tymczasem...Wiosno przychodź!!! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz