środa, 22 września 2010

...a wydaje się jakby to było wczoraj gdy przyszedł na świat mój Skarb:) Choć lekko nie było (zresztą nie uwierzę w żadne opowieści typu "mój poród był lekki i przyjemny" )to jednak w momencie,gdy Synuś już leżał na moim brzuchu wszystko poszło w niepamięć: kilkanaście godzin spędzonych w szpitalu walcząc o odpowiednie rozwarcie i ból jaki z tym się wiąże...od tego momentu wszystko już było bezbolesne-a jeśli był jakiś ból to świadomość,że już Bobas jest na świecie-cały i zdrowy-sprawiała,że się go nie czuło..."urodzenie" łożyska, szycie...to pikuś:) 
Chwila, w której po raz pierwszy Go zobaczyłam, poczułam na brzuchu (już od zewnątrz) - BEZCENNA! Nie da się tego z niczym porównać...dlatego ściskałam Go, całowałam i powtarzałam z płaczem "mój synuś".
Potem gdy już czekałam na wywiezienie z porodówki i gdy już przywieziono mnie na oddział i dostałam swojego Skarba umytego, zbadanego i ubranego wciąż popłakiwałam...bo przecież to cud! Mam swoją malutką istotkę! Część mnie i tatusia!

A dziś mija 4 miesiące od tego wydarzenia (dokładnie w tej chwili-o godz. 12:05) i wciąż zdarza mi się płakać patrząc na Niego i nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.

Wszystkiego najlepszego Słoneczko  cmok Rośnij zdrowo.

PS. Jeszcze ząbki nie spieszą się z wyjściem, ale gdy tylko będą wychodzić ja będę je odnotowywać:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz