Chwila, w której po raz pierwszy Go zobaczyłam, poczułam na brzuchu (już od zewnątrz) - BEZCENNA! Nie da się tego z niczym porównać...dlatego ściskałam Go, całowałam i powtarzałam z płaczem "mój synuś".
Potem gdy już czekałam na wywiezienie z porodówki i gdy już przywieziono mnie na oddział i dostałam swojego Skarba umytego, zbadanego i ubranego wciąż popłakiwałam...bo przecież to cud! Mam swoją malutką istotkę! Część mnie i tatusia!
A dziś mija 4 miesiące od tego wydarzenia (dokładnie w tej chwili-o godz. 12:05) i wciąż zdarza mi się płakać patrząc na Niego i nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
Wszystkiego najlepszego Słoneczko Rośnij zdrowo.
PS. Jeszcze ząbki nie spieszą się z wyjściem, ale gdy tylko będą wychodzić ja będę je odnotowywać:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz