środa, 8 września 2010

Im więcej do zrobienia tym więcej zrobione

Niby brzmi jak masło maślane, ale ja tak właśnie mam...gdy nie mam nic do roboty czy po prostu nie za dużo do roboty, to nawet tego minimum nie zawsze uda mi się zrobić...a gdy mam na głowie dosłownie wszystko to nagle okazuje się,że 24godziny na dobę to wystarczająco by się ze wszystkim wyrobić...
Tak było np dziś...dzień się już kończy a ja wyrobiłam się ze wszystkim co zaplanowałam...a trochę (wg mnie) tego było: sprzątanie,pranie, gotowanie obiadu, spacer połączony z zakupami, a oczywiście prócz tego zajmowanie się coraz bardziej absorbującym (bo już coraz bardziej zainteresowanym światem) Juniorem...teraz tylko wykąpać Potomka (Juniora), nakarmić i położyć Go spać...a potem wstawić obiadek dla Tatusia (który ostatnio bardzo wziął sobie do serca zarabianie na pieluchy dla Synusia - i nie tylko to i zaharowuje się na śmierć niemalże-od 6 do 21!) i zjeść z Nim (drugie danie:) ).
Wielkimi krokami zbliża się pora kąpania...czas uciekać-do roboty dalej:) Ależ jestem dumna z siebie wiedząc,że nie spędziłam dnia na słodkim nieróbstwie:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz