wtorek, 9 listopada 2010

5 stów

Nie należę do romantycznych osób,ale parę dni temu spojrzałam na jakiś internetowy suwaczek,który swego czasu odmierzał mi dni do ślubu a dziś odmierza ilość dni od ślubu (swoją drogą to do czego mi się tak spieszyło,że tak namiętnie odmierzałam czas...ahhhh...)no więc tak jakiś czas temu patrzę,że wkrótce (dokładnie dziś) minie 500 dni od mojego ślubu...i pomyślałam,że coś zaplanuję INNEGO!
No więc wymyśliłam , że zrobię zamiast obiadu pizzę...może nie jakoś mega wykwintny pomysł,ale inny a my z Mężem lubimy pizzę, a szczególnie swojską z wieloma składnikami:) No więc tak też zrobiłam...o dziwo dziś Dziecię było współpracujące z Mamusią:) Więc wszystko się udało..i jak Mąż wrócił z pracy to Synuś spał,więc nawet na spokojnie zjedliśmy świeżutką pizzę...
Tyle,że na co mi to było?! Potem tak mnie Mąż zdenerwował,że aż pożałowałam,że tyle pracy (i serca) włożyłam w przygotowanie obiadu!
Ale do rzeczy...i od początku
Za czasów studenckich miałam super kumpla..a może i nawet przyjaciela..wpadał czasem na kawkę (gdy Żona nie wiedziała;) ) a po studiach często organizowaliśmy imprezki-ogniska,a z czasem tylko spotkania w barze,ale zawsze z regularnością minimum raz do roku!Oczywiście o urodzinach swoich zawsze pamiętamy i nawet parokrotnie wpadał z niezapowiedzianą wizytą,tylko,żeby złożyć życznia. Strasznie ceniłam (i cenię) sobie Jego towarzystwo , rozmowy z Nim-choć gdyby ktoś nie znający nas posłuchał to powiedziałby,że chyba bardzo się nie lubimy...tak zawsze sobie dogryzamy...ale u nas to normalne i żadne z nas się nie obraża. No i w zeszłym roku (500 dni temu) Jego Żona powiła Dziecię ale w tym ważnym dla mnie dniu nie zabrakło Go w kościele,na imprezie już nie został,ale do kościoła wpadł i nie zapomniał powiedzieć paru miłych słów coś jak: "ładnie wyglądaliście,ale nie myśl,że mam Ciebie na myśli,bo to zasługa Twojego Męża Ty nawet trochę psułaś efekt", wspólna koleżanka śmiała się,że nawet na ślubie jesteśmy tacy mili dla siebie:)
No ale wracając do tematu...no i ten bliski mi facet właśnie niedługo żeni się! 10 lat temu wziął ślub cywilny i teraz bierze kościelny i wyprawia wesele,którego wtedy nie było...czy po tak długim wstępie i takiej charakterystyce dziwić się można,że baaaaaaaardzo zależy mi by tam być? W Kościele nie zabraknie mnie na 100% ale i na imprezce chciałabym być...i tu pojawia się problem...wciąż moje Dziecię jest na cycu i o ile w dzień da się cyca zastąpić zupką o tyle w nocy dość często (głównie ostatnio) budzi się na cyca...i jak tu zostawić taką Istotkę babci? No i wczoraj jak byli prosić to powiedziałam,że być to będziemy na 100% ale najwyżej (jak nic nie wymyślimy innego) przyjedziemy z Małym i pobędziemy póki się da...i dziś myślałam dalej nad tym i wymyśliłam,że gdyby się udało to chciałabym zrobić tak,by właśnie dziecię zabrać z sobą i ok 20,żeby ktoś Go odebrał-byłby wtedy już nakarmiony i poszedłby spać...i mówię to Mężowi a On z tekstem,że wykluczone,że dziecko to nie przedmiot(ciekawe skąd pomysł,że ja traktuję dziecko jak przedmiot,przecież wszystko to co wymyśliłam jest po ty by na dziecku jak najmniej odbiło się) ,że zrobimy tak jak mówiłam (a więc tylko obiad z dzieckiem)...Jezu ale mi krew zagotował! I jeszcze dodał,że w sierpniu nie byliśmy na Jego kumpla weselu to i teraz nie pójdziemy! Tyle,że wtedy mieliśmy co najmniej 4 powody by nie iść:1/moja ostra dieta,która wykluczała jedzenie weselne, 2/brak kasy, 3/brak chęci Męża by iść,4/dziecko karmiłam co 1,5-2godziny nie zależnie czy to w dzień czy w noc...
Najgorsze,że w naszym Małżeństwie brak rozmowy...a wystarczyłoby,żeby On na spokojnie (a nie tonem niecierpiącym sprzeciwu) powiedział co myśli i dogadalibyśmy się...ale nie On Pan i władca powiedział co myśli i pewnie myśli,że tak będzie!

Oj zaszkodzi Mu ta pizza chyba...bo tak strasznie żałuję,że się starałam....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz